10 | Las

5.7K 493 74
                                    

- Hermiona, idź do dormitorium. - powiedział Draco, kiedy cichaczem wymknęli się z biblioteki, przemierzając długie korytarze zamku.
Dziewczyna tylko potaknęła głową.
- A co z tobą? Jak dostaniesz się do lochów bez peleryny niewidki? - spytała, a Malfoy przygryzł wargę. Nie przemyślał tego. Potarł dłonie i nerwowo spojrzał przez okno - księżyc świecił jasno na czarnym niebie zdradzając, jak mało czasu zostało mu do przemiany.
- Pożyczę ci pelerynę, ale jutro musisz mi ją oddać. Wiesz, ona należy do Harryego. - powiedziała, ściągajac z siebie jeden z insygniów śmierci i podając blondynowi. Ślizgon uśmiechnął się wdzięcznie- nie przypuszczał, że Gryfonka będzie taka miła.
- Dzięki. - powiedział, nakładając na siebie niewidzialną szatę i zniknął zupełnie z zasięgu wzroku Hermiony. Dziewczyna tylko się uśmiechnęła i, starając się być jak najciszej, puściła się biegiem do wieży Gryffindoru. Draco odczekał, aż na korytarzu ucichną jej przytłumione kroki i ruszył w stronę głównej bramy wyjściowej. Zdecydował, że podczas przemiany nie może być w zamku. To niesie za sobą zbyt wiele niebezpieczeństw.
Wielka, czarna brama Hogwartu, która tak czule witała go co wrzesień, na szczęście nie była zamknięta- kilkanaście minut przed północą nauczyciele, a w szczególności dyrektor zwykł przechadzać się po szkolnych Błoniach - ponoć pomagało mu to w zaśnięciu. Malfoy podziękował w duchu Hermionie za pożyczenie mu peleryny niewidki- dopiero teraz zdał sobie sprawę, jaka będzie mu pomocna przy wymknięciu się z zamku. Wstrzymując oddech przekroczył kamienny próg, mając nadzieję, że nie natrafi na żadne magiczne bariery ochronne. Odetchnął z ulgą, kiedy obydwa jego buty znalazły się na oszronionej trawie błoń.
Przywitał go zimny, listopadowy wiatr, który huczał tak przeraźliwie, że Draco nie musiał starać się być cicho podczas szybkiego marszu do zakazanego lasu- mógłby równie dobrze jodłować i stepować, a i tak nikt by go teraz nie usłyszał.
Chłopak, starając się nie zwracać uwagi na zimno, brnął dalej, dochodząc w końcu do zakazanego lasu- wyglądał on jeszcze bardziej przerażająco niż zwykle, a czarne drzewa upiornie wykrzywiały swe gałęzie, jakby chciały go dopaść.
Ślizgon wziął głęboki oddech. Nie lubił takich miejsc- zawsze dręczył go w nich niepokój. Mimo wszystko, Malfoy nie chciał się poddawać, kiedy doszedł tak daleko- zresztą, i tak nie miał dużego wyboru. Wkrótce miała nadejść północ, a tej nocy, przemiana będzie bardziej bolesna niż zwykle, a głód jeszcze bardziej niepohamowany. Draco przełknął ślinę i ruszył przed siebie, starając się nie myśleć o tych wszystkich istotach, których ciekawość rozbudził.
W lesie było prawie całkowicie ciemno, jeśli nie liczyć bladych poświat księżyca, padających na siedzące na wierzchołkach drzew wrony, które o tej porze wyglądały co najmniej niepokojąco, a co jakiś czas krakały, przywodząc na myśl ludzkie wrzaski. Chłopak wzdrygnął się i wziął głęboki oddech. To tylko głupie ptaki. Czego niby miał się bać?

Nagle usłyszał tentent końskich kopyt, a jego serce zabiło trochę szybciej. Wiedział, co go czeka. Rozpoznwał ten dźwięk.
Na ścieżkę, po której szedł, wbiegł centaur, pół człowiek, pół koń który zaparskał i spojrzał z niedowierzaniem na Draco.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem uczniem? - spytał denerwującym, wysokim głosem, który brzmiał trochę jakby rysować po szybie ostrym narzędziem. Draco nie odpowiedział. Poczuł, jak jego druga natura uwalnia się - właśnie wybiła północ, a księżyc zaświecił jasno na nocnym niebie. Jego oczy zrobiły się czarne, a kły stały się ostrzejsze. Wampir potrzebował kolacji.
Centaur patrzył na przemianę chłopaka trochę zdezorientowany, ale nie dało się wyczuć w nim ani krzty strachu- ten gatunek istot nie należał do bojaźliwych.
Wampir oblizał się. Centaur miał nieszczęście być jedyną żywą istotą w okolicy. Malfoy powoli zbliżył się do pół konia i musnął go w policzek.
C

entaur parsknął, odsuwając się kilkanaście centymetrów do tyłu, ale blondynowi to nie przeszkodziło. Bezceremonialnie wbił ostre kły w szyję istoty, której krótki krzyk rozdarł ciemną noc. Krew centaura była obrzydliwa w porównaniu do tej, ktorej miał możliwość próbować kilka nocy wcześniej, ale Wampir nie gardził pożywieniem. Upajał się czerwoną substancją której było tak dużo, że spływała mu po ustach i szyi, tworząc krwiste ozdoby. Centaur zachwiał się, a jego twarz zdawała się być coraz bardziej biała i przezroczysta. Umierał, ale Draco miał to gdzieś. Potrzebował jedzenia. Przyssał się do kreatury i pozostał wbity do jej szyi, dopóki centaur nie osunął się martwy na ziemię. Dopiero wtedy Draco zdołał przestać. Spojrzał na swoją ofiarę i oblizał się ze smakiem- nie był to co prawda najlepszy posiłek, jaki jadł, ale nie był też najgorszy.
Kiedy Malfoy odzyskał ludzkie zmysły, a jego oczy na powrót zrobiły się szare, chłopak prawie zemdlał. Przed nim leżały zwłoki centaura, a ten gatunek nie miał w zwyczaju wybaczać. Jeśli natychmiast nie ucieknie z miejsca zbrodni... no cóż, mógłby tego nie przeżyć. Zarzucił na ramiona pelerynę niewidkę i szybko zawrócił, idąc znowu w stronę zamku. W głowie huczało mu milion dźwięków, z których znaczna część była wyrzutami sumienia. Nie chciał zabić niewinnej istoty. Chciał jedynie... pożywić się nią trochę. Przełknął ślinę. Nie mógł opanować trzęsących się dłoni - brzydził się tego, co robił. Brzydził się siebie. Najchętniej schowałby się teraz w głębi lasu i wraz z Potterem zaspokajał ludzkie pożądanie. Kiedy Draco pomyślał o Harrym, w jego oczach zebrały się łzy. W dalszym ciągu nie mógł sobie tego wybaczyć. Nie chciał sobie tego wybaczyć. Miał nadzieję, że Hermiona znajdzie w książce jakieś lekarstwo, bo on nie był w stanie myśleć racjonalnie.
Przyspieszył kroku, słysząc za plecami donośne, pełne goryczy rżenie centaurów, którzy już dowiedzieli się o śmierci brata- i nie mieli zamiaru odpuścić winowajcy.
Malfoy odetchnął z ulgą, przekraczając granicę zakazanego lasu- magiczne istoty nie miały prawa wejść na szkolne Błonia, a przynajmniej nie do czasu, kiedy dostaną specjalne pozwolenie od Dumbledore'a.
Draco bezszelestnie przeszedł przez bramę i jak najciszej udał się do lochów. Nie chciał, żeby ktoś odkrył jego nieobecność, szczególnie o tej godzinie. Otworzył drzwi dormitorium i wślizgnął się do swojego łóżka. Teraz chciał jedynie spać.

Halloween Dance || DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz