Byliśmy tam sami. Ta wyspa była dla nas jak dom. Trafiliśmy tu jak mieliśmy po 9 lat . Byliśmy uwięzieni w pewnym z Niemieckich więzień. Do więzienia trafiliśmy w wieku 3 lat, to było okropne.
Pamiętam to było 9 marca 1934 miałem wtedy nie całe 9 lat . Usłyszałem rozmowę dwóch żołnierzy powiedzieli "Są młodzi trzeba ich zabić marnują miejsce musimy mieć miejsce. Nie rodziców rozstrzelamy , dzieci wyrzucimy na wyspie." Bardzo byłem wystraszony. Nie wiedziałem co myśleć. Płakałem cały dzień, rodzice będą rozstrzelani. Nikomu nie mówiłem co usłyszałem, chciałem to powiedzieć ale nie mogłem, kochałem swoich rodziców a oni mieli umrzeć. To okropna myśl.
Miną tydzień, zabrali nas rodziców oddzielnie od nas. Poszliśmy nas na wielki statek. Minęło 3 minuty, nagle usłyszałem strzały odbyła się egzekucja naszych rodziców. Zapłakałem i nagle podszedł do mnie pewien chłopiec w moim wieku przedstawił się. Miał na imię Simon. Płyneliśmy przez kilka dni. Pewnego dnia żołnierze zabrali nas do jakiegoś pokoju. Dostaliśmy kromkę suchego chleba. Więcej nic nie dostaliśmy. Wreszcie się zatrzymaliśmy. Po 5 minutach wypuścili nas. Było tu dużo dzieci, jednak tylko nas wypuścili.