Rozdział 21

4.8K 225 8
                                    

Leżałam, a lepszym stwierdzeniem było wegetowanie. Bo, co ja właściwie zrobiłam przez ponad miesiąc? No właściwie, to schudłam 4kg, moje oceny o dziwo stoją w miejscu i jakoś daję radę. Ale psychicznie, to inna kwestia! Bo praktycznie nie rozmawiam z nikim prócz swojego odbicia w lustrze. Zmieniłam się w żywe zombie, a uwielbiam serial iZombie, niezły paradoks. Czas skończyć ten monolog, a i właśnie mama żyje z mojej winy w takim stresie, że cały czas zawozi mnie do szkoły... Wzięła wolne jakbym nie wiadomo co miała zrobić. Ale szczerze się jej nie dziwię, chciałabym jej jakoś wytłumaczyć co się ze mną dzieję, tylko jak? Mami, wiesz zakochałam się w nauczycielce, odjebałam, a teraz ma mnie w dupie? Idealny pomysł. Dobra dupa w garść, czas zejść.
-Możemy jechać.- Urwałam krótko.
-A śniadanie?
-Wezmę banana.- Na mojej twarzy widniał grymas obowiązku zjedzenia w drodze tego głupiego owocu.
-Skarbie, a może...
-Nie.- Nawet nie zdążyła dokończyć, a ja wiedziałam czego chce.
-Rozumiem.- Dlaczego jej głos jest taki troskliwy?
Reszta drogi minęła w totalnej ciszy, ale takiej niezręcznie irytującej.
Szkoła, mmm, jak ja Cię kurna kocham. Dzierżąc w dłoni monstera, żeby jakoś przeżyć ten dzień, wkroczyłam na główny korytarz. Widziałam, a może bardziej byłam świadoma, iż znajomi jak i Ci, z którymi nie rozmawiałam obserwują mnie.
Bardzo chciałabym zniknąć na zawsze, ale to nie działa w ten sposób. A teraz godzina z moją wychowawczynią, ale ja nienawidzę takiego marnowania czasu.

-Witam Was. W dniu dzisiejszym do naszej klasy dołączy Justyna. Przeprowadziła się do naszego miasta w tym tygodniu. Mam nadzieję, że miło ją przyjmijcie. A tym bardziej pomożecie jej z materiałem. Wiktoria, te słowa kieruję do Ciebie ponieważ Justyna mieszka na tej samej ulicy co Ty.

"Nie no kurwa, że tak na poważnie? Jeszcze nie znam typiary, a może od razu poda jej cały mój życiorys"

-Rozumiem, że nie mam wyboru?- Odpowiedziałam dość szorstkim tonem.
-Widzisz jak świetnie się rozumiemy.

"MOGĘ JĄ POĆWIARTOWAĆ!"
Wzrok całej klasy spoczywa na mnie! Nie mogąc tego znieść wstałam, przy okazji zabierając rzeczy i wyszłam. "Teraz się zacznie, ale co to jest praca przymusowa?
Jak ja nienawidzę swojego życia"
Szłam korytarzem w kierunku szkolnego sklepiku, bo znajdują się tam ławki.

-Wiktoria, czemu nie jesteś na lekcji? Słucham?
"Znam ten głos"
-A czemu Panią, to interesuje?
-Bo jestem twoją nauczycielką i mam obowiązek zawrócić Cię na lekcje.
-Oczywiście, wszyscy znowu będą się na mnie lampić jak na pierwszy śnieg. Och, jak cudownie, dostałam jakiegoś przygłupa pod opiekę, bo mieszka obok mnie. Nie mam prawa głosu, jej. Boże, dlaczego ja muszę żyć?
-Wiktoria, chodź do mojej sali, porozmawiamy.
- Nie wydaje mi się, żeby chciała PANI ZE MNĄ ROZMAWIAĆ! Może ja lepiej pójdę na tą lekcję, a nie będziemy udawać.
-Chodź ze mną! Tutaj też nie ma sprzeciwu. Proszę Cię.
-Dobrze, niech Pani będzie.

Mój obiekt pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz