Rozdział 26

3K 120 3
                                    

Obudziłam się przez promienie słoneczne, które padały wprost na mnie. Rozejrzałam się po pokoju, byłam sama. Nauczycielka nie zostawiła po sobie żadnego śladu. Podniosłam się i udałam do łazienki, aby załatwić poranną toaletę. Natłok myśli w mojej głowie mnie przytłaczał. Przemyłam twarz i spojrzałam w lustro, a to, co w nim ujrzałam nie było zadowalające. Nie mając przy sobie zbyt wielu rzeczy z łatwością ogarnęłam się i zamówiłam taksówkę. Czas wrócić do domu i przetrwać to co na mnie czekało. Wybrałam numer i zamówiłam taxi, a po 25 minutach byłam w domu. Taksówkarz był miłym starszym Panem koło 40. Na początku próbował rozmowy, ale uszanował moją niechęć do niej. Zostawiłam mu spory napiwek i od 10 minut wpatruje się w drzwi. Nie dziwię się sobie ani temu, co czeka mnie za nimi. Postawiłam rodziców w ciężkiej sytuacji, ale nawet nie mam im tego, jak wytłumaczyć. "Mamo, tato, bo zakochałam się w nauczycielce?" Od razu przydałby się sznur i kotwica, bo miałabym pewność. Pewność, że nikt nie spojrzy na moją żałosną osobę. Trzy wdechy, cztery... dziesięć. Udało się nacisnęłam klamkę, a za progiem od razu trafiłam na rodziców. Pewnie słyszeli taksówkę, spuściłam głowę i nagle panele stały się tak interesujące.
-Co Ci odbiło moja droga? - Szorstki ton u ojca, to prawdziwa nowość.
A ja dalej nic, obserwuje buty, a po nich panele.
-Nie unoś się. - Karci go mama. - Dlaczego skarbie? Przecież gdybyś poprosiła, to zgodzilibyśmy się, żebyś została w domu.
Łzy powoli spływały mi po twarzy.
-Ktoś Ci coś zrobił? - Tato złagodniał. A na mojej twarzy pojawiło się więcej łez.
-Nie. - Krótkie trzy literowe słowo. Po tym wszystkim stać mnie tylko na to, a kolejna łza swobodnie uderza o panel.
Uniosłam wzrok i od razu nim uciekłam od twarzy rodziców. Nie byli źli, a przepełnieni troską. I w tym wszystkim ja, niemająca żadnego wytłumaczenia.
-Skarbie co się stało? - Miękki głos mamy uderza w moje bębenki.
-Nie mogę wam tego wytłumaczyć. - Dukam pod nosem. - Nigdy już tak nie zrobię, ale proszę nie ruszajmy tego.
Rodzicielka przyciąga mnie do siebie, a ja czuje jak moczę łzami jej aksamitną koszulę.
-Chociaż daj nam jakiś skrawek. - Mówi tato.
-Nie potrafię w uczucia. Zrobiłam wszystko źle.
-I to wszystko przez jakiegoś chłopaka? - Słyszę zdziwienie w głosie ojca.
-Dziewczynę. - Znów szeptem jakby nikt nie miał tego słyszeć.
-Kochanie, ale wiesz, że my Cię kochamy i nieważne kogo kochasz ty. Masz być szczęśliwa, a ona jest idiotką, jeśli Cię zraniła. - Mówi mi wprost do ucha mama. A po chwili czuje też męski uścisk.
-Ona nie, ale ja tak. Mamo ja, ją kocham, ale tak naprawdę. Nigdy nie czułam przy kimś tylu emocji.
-Już spokojnie. Zawsze możesz na nas liczyć, a jeśli popełniłaś błąd, może da się go naprawić?
-Za późno. - Przytulam mocniej rodziców.
-Rozbierz się słonko i zrobię Ci czekolady. Jeszcze nie raz możesz mieć złamane serce, ale sztuką jest poradzić sobie z tym w godności. Płacz nie jest niczym złym, a czekolada trochę go osłodzi. Zawsze będziemy Cię wspierać. Ja, jak i mama, bo jesteś naszą najwspanialszą córką.

Mój obiekt pożądaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz