Marzec

47 15 0
                                    

Drogi Panie A.

Dziękuję, naprawdę dziękuję, z całego serca. Sen o Tobie to wspaniały prezent i lepszego nie mogłam sobie wymarzyć na ten dzień, tak wyjątkowy dla mnie. Moje urodziny to jedyna okazja, kiedy mogę być szczęśliwa chociaż przez krótką chwilę.

Szósty marca, godzina trzecia czterdzieści pięć. Obudziłam się dość wcześnie, ale chcę korzystać do woli, póki mogę. Bo wiem, że gdy tylko minie północ, wszystko wróci do normy. Panie A. gdybyś był obok, uczyniłbyś mnie najszczęśliwszą kobietą na ziemi. Nie rozumiem tego, co czuję, bo nigdy wcześniej nie znalazłam osoby tak ważnej dla mnie. Nie, żebym coś sugerowała. Wystarczyłoby, gdybyś tu był, tylko tyle, słowo daję. To znaczyłoby więcej niż tysiąc słów.

Mama mi powtarza, że powinnam pójść do lekarza, bo jest ze mną coraz gorzej. Ale ja jestem zdrowa, po co miałabym iść do doktora? Nic mi się przecież nie dzieje. Namawia mnie jeszcze bardziej po wczorajszej akcji. Zaczęłam bawić się nożem, przeraziła się, że będę chciała zrobić sobie krzywdę. No dobra, trochę chciałam, ale nie zrobiłam, tak?  Gdyby mi naprawdę na tym zależało, już dawno bym tego dokonała. To znaczy kiedyś... Ugh... To wszystko jest strasznie skomplikowane. Nikt o tym nie wie, całe szczęście. Jeszcze by mnie do szpitala psychiatrycznego wysłali, twierdząc, że jestem wariatką. A nie jestem, prawda, panie A.? Tnę się od czasów liceum, ale to chyba coś zupełnie normalnego. Wiele dziewczyn to robiło. A potem się okazało, że chciały się tym tylko chwalić, jakie to one nie są smutne, załamane, jakie mają beznadziejne życie... Wkurzało mnie to. Ja naprawdę odreagowywałam, a one się z tego nabijały. Śmiały się z problemów innych. Śmiały się ze mnie.

Nie ma co wracać do tego, co było. Pozostały tylko nieprzyjemne wspomnienia i blizny, wiele blizn, szpecących moje ciało, osobowość... Te blizny nigdy nie znikną, ale można je ignorować. Ja tego nie potrafię, nikt mnie tego nie nauczył. Nikt nawet się nie starał, by mi jakkolwiek pomóc. Nikt nie wiedział, nawet mama. Była zajęta czwórką mojego młodszego rodzeństwa i pracą. Nie mam jej tego za złe i poniekąd ją rozumiem, bo wychowywanie pięciorga dzieci z pewnością nie należało do łatwych. Może dlatego nie łączą nas aż tak bliskie relacje, jakbym chciała. Nie da się już nadrobić straconego czasu. Nic nie można już zrobić.

Jestem pewna, że byś nie zrozumiał, panie A. Dlaczego więc nie ma Cię tu, obok mnie, kiedy najbardziej tego potrzebuję? Nie spocznę, dopóki Cię nie odnajdę.

Twoja na zawsze,

Emmeline


Listy do A.Where stories live. Discover now