Prolog

64 8 4
                                    

Na złocistym łanie pola można było dostrzec kilkanaście sylwetek. Rolników zbierających swoje plony, które w tym roku wyjątkowo obrodziły. Na horyzoncie majaczyły jednak ciemne chmury, więc zbieranie zboża odbywało się szybciej niż zazwyczaj. Deszcz mógł opóźnić żniwa do czasu ponownego wyschnięcia kłosów. Nawet kilku rolników podnosiło swe ręce i wskazywało wyciągniętym palcem na zbierające się chmurzyska, aby pośpieszyć towarzyszy.

- Synek! Żwawiej, bo zaraz nas tu zleje, a zboże jeszcze nie w stodole!

- Dobrze, ojcze – rzucił wysoki młodzieniec, ocierając pot z czoła. Był zmęczony kilkugodzinną pracą i szczerze mówiąc miał już jej dość. Zdawał sobie jednak sprawę, że jeśli teraz by odszedł, to na pewno dostałby od rodzica dosyć długie kazanie. Nienawidził wtedy ojca, ponieważ zawierał on wtedy w swoim wywodzie szczerą prawdę, która niezwykle celnie i boleśnie uderzała w sumienie chłopaka. Po kilku godzinach przemyśleń zawsze przyznawał rodzicowi rację i przysięgał sobie, że od teraz będzie posłusznie wykonywał swoje obowiązki. Ale zawsze te postanowienie umykało z głowy młodego następnego dnia i cała historia zataczała koło.

Naostrzony sierp z łatwością przecinał wątłe źdźbła, co stanowiło dla młodzieńca pewnego rodzaju satysfakcję, ponieważ czuł, że opór roślin jest przez niego łamany. Ale po całym ciele chłopaka roznosiło się już odrętwienie i zmęczenie. Ogromne zmęczenie. Podniósł wzrok by zobaczyć ile jeszcze pola zostało im do skoszenia i nogi się pod nim ugięły. Byli dopiero w połowie pracy, a deszczowe chmury nieubłaganie się zbliżały. Zrozpaczony właśnie zaczął rozmyślać za ile padnie na ziemię bez tchu, gdy pośród rolników zapanował niepokój. Teraz dłonie wskazywały nie na czarne chmurzyska, a na coś na niebie.

- Beray, ty masz dobry wzrok. Zobacz co to – zwrócił się do młodzieńca jeden z dorosłych farmerów drżącym głosem.

Chłopak tylko skinął głową i spojrzał się tam, gdzie mu kazano. Jego zielone, bystre oczy skupiły się na obserwacji, ale mózg nie mógł powiedzieć mu na co patrzy, ponieważ nigdy wcześniej czegoś takiego nie widział.Już miał odpowiedzieć rolnikowi, że nie odpowie mu na to pytanie,gdy dookoła zapanowała panika. „Nieznane" się zbliżało.Wszyscy żniwiarze podnosili swe głowy i wpatrywali się w niebo,by po chwili z przerażeniem biec w stronę domów. Nikt już nie patrzył na firmament. Nikt oprócz młodzieńca, który ze strachu wypuścił trzymany w dłoni sierp. Lecz stał w miejscu i tylko rosnącymi z trwogi oczyma wpatrywał się w przybyłe przed chwilą„nieznane". I choć drżał z przerażenia jak listek, to ciekawość nie pozwalała mu się poruszyć. Wiedział, że to coś niezwykłego. Coś co zmieni jego dotychczasowe życie...

Resztki ImperiumOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz