Otworzyłem oczy, a każda część mojego ciała mnie cholernie bolała. Patrzyłem wokół na mroczne gąszcza lasu i próbowałem sobie przypomnieć co się stało, że tu jestem... Leżałem na trawie, a obok siebie słyszałem spokojny oddech drugiej osoby.
O kur...
Szybko podniosłem się i spojrzałem na osobę obok.
Talia.
Podrząsnąłem nią, a ona po krótkiej chwili otworzyła oczy i spojrzała na mnie. Złapała się za głowę, nadal na mnie patrząc, gdy nagle w jej oczach zamiast zdumienia zobaczyłem rozbawienie.
-Co my... Sean gdzie twoje ubranie? -zapytała powtrzymując śmiech.
Czekaj co?
Spojrzałem po sobie i zdałem sobie sprawę, że właśnie siedzę przed nią w samych bokserkach.
-Eeeee... -zrobiłem się czerwony i odwróciłem się prędko, bo Talia także była w samej bieliźnie.
Szkoda, że jakoś ominąłem ten szczegół wcześniej...
-Przestań. Przecież nie masz się czego wstydzić głupku. -zaśmiała się i dotknęła mojego ramienia.
-Eeee no chyba tak, ale wiesz... To chyba no... tak troche... -zakaszlałem.
Może nie to, że wstydziłem się swojego ciała czy coś, ale... Nie powinno się chyba patrzeć na kobietę bez ubrania, która no...
-Dobra daj spokój. To, że jestem zabójczynią i przez to jestem... Dziewcą, nic nie znaczy. A Ty nie wyglądasz przecież najgorzej. -powiedziała i usiadła przede mną z uśmiechem.
Patrzyliśmy się tak na siebie, lecz na nadal próbowałem unikać patrzenia na jej... No (XDDD).
Za to ta mała diablica chłonęła każdy skrawek mojego ciała. W sumie jej się nie dziwię. Nigdy nie miała wylądować z żadnym facetem w łóżku. Nie miała mieć dzieci.
-No dobra, koniec tego dobrego. Wydostańmy się z tąd w końcu. -powiedziałem i wstałem.
Dziewczyna także się podniosła, a ja szybko wziąłem do ręki swój łuk, a kołczan leżący kilka metrów dalej, przełożyłem przez ramię.
-GDZIE ON JEST. GDZIE. -usłyszałem wkurzony głos Talii.
-Kto? -spojrzałem zdziowiony.
-SZTYLET DO KURWY. MÓJ. SZTYLET. -powiedziała naciskając na każde słowo.
-A ja tam myślałem raczej o koniu...
-Jebać konia, gdzie sztylet?! -warknęła i teraz wyglądała jak rozwścieczona kotka.
-Spokojnie... To tylko broń, masz ich dużo.
-ALE NIE TA. To... Dobra dam spokój, ale jak znajdę sprawcę, który mi to zrobił zabije go. Od razu. -powiedziała przez zęby i ruszyła za mną.
Szliśmy już pół dnia, gdy w końcu wydostaliśmy się z labiryntu drzew i krzewów, często uciekaliśmy przed coraz dzieniejszymi stworzeniami, więc ostatni odcinek pokonaliśmy tylko i wyłącznie biegiem.
Wybiegliśmy z lasu i zrobiliśmy sobie krótką przerwę.
Niestety w lesie udało mi się upolować tylko chudarlawego królika, którego i tak nie mogliśmy zjeść, gdyż ogień by nas zdradził.
Zeszliśmy w dół doliny, gdzie czekała nas niespodzianka.
Powozy kupców ustawione w okrąg, wokół delikatnie palącego się ogniska od razu nas zainteresowały.
Poczekaliśmy, aż się ściemniło i gdy oni podśpiewywali oraz jedli my ukradliśmy ubrania jednego z wozów.
Zwykłe ubrania mieszczan w dobrym stanie były całkiem dobre, a widząc jak balują kupcy, podkardliśmy się do najbardziej oddalonego i ukradliśmy dwa spokojnie chodzące obok siebie konie.
Nagle za siwą klaczą zobaczyłem młodego chłopaka, który najprawdopodobniej miał teraz warte.
Podgwizdywał sobie i chodził między wozami, póki nas nie zauważył.
Wskoczyłem szybko na konia, ale Talia nie zamierzała uciekać. Rzuciła się na chłopaka, zanim zdążył krzyknąć lub po prostu się ruszyć.
Ciemnowłosa zabójczyni przebiła go sztyletem na wylot i z zadowoloną miną wsiadła na karego ogiera.
-Co to miało być? -zapytałem ją.
-No, a co miałam zrobić. -odpowiedziała, jakby to było oczywiste.
Westchnąłem i razem pogalopowaliśmy jak najdalej od obozu. Za sobą dopiero po kilku minutach usłyszeliśmy krzyki, ale na nic się one zdały.
Gdy zaczęliśmy się zbliżać do małego miasteczka przed zamkiem, nałożyłem kaptur, aby nie zostać rozpoznany.
Talia uczyniła to samo, lecz zbyt późno, gdyż nagle ktoś zaczął wołać.
-Ej Wy tam co robicie tutaj uzbrojeni po zęby?
Odwróciliśmy się w stronę głosu, gdy nagle sztylet przebił wieśniaka i po chwili upadł na ziemię.
-Talia! -warknąłem, a ona tylko wzruszyła ramionami.
-Przez Ciebie... Uciekamy! -krzyknąłem widząc jak reszta grupy przy trupie zaczęła ze złością atakować nas.
-Chciałam go tylko...
-Chuj mnie to, uciekamy! -warknąłem i ruszyliśmy galopem z miasteczka.
Niestety drugą grupa zaskoczyła nas i zagrodziła nam drogę.
Czy może się w końcu obejść bez rozlewu krwi?!
Ktoś wystraszył mi konia i z moim szczęściem, zanim go uspokoiłem, kaptur mi się zsunął ukazując znaną tu pewnie wszystkim twarz.
-To książę! -ktoś krzyknął, a ja przeklnąłem pod nosem.
Reszta zaczęła też krzyczeć.
-Odpłaćmy się królowi za nasze krzywdy!
-Zabić go!
-Albo pojmać żywcem i potem spalić!
Spojrzałem na Talię, która spojrzała na nich z wściekłością i determinacją.
Ja nie zamierzałem się tak łatwo oddać, więc szybko zeskoczyłem z konia i napiąłem łuk.
-Zabić go!
-Ją też!
Talia także zeskoczyła z konia wyciągając dwa morderczo wyglądające ostrza.
Wycofaliśmy się tak, aby stykać się plecami i razem cicho powiedzieliśmy dobrze znaną nam formułke z dzieciństwa.
-Jeśli już masz zginąć, to tylko u boku swojego przyjaciela. -wyszeptaliśmy i skoczyliśmy w wir walki.
CZYTASZ
Dlaczego właśnie Ty?
RomanceNic nie jest takie jakie sie wydaje. Nikt nie jest tym za kogo się podaje. Prawda i kłamstwo nie zawsze są oddzielnie. Gdy magia spotka się z władzą nic już nie będzie takie samo. W krawawo rządzonym Aladaranie rozpęta się piekło, gdy coś co zawsze...