Rozdział XII

314 22 8
                                    

Tuż po obiedzie Louis pożegnał się z Harrym i skierował się do sali instrumentalnej, gdzie miały odbyć się następne zajęcia. Był już prawie na miejscu, gdy telefon w jego kieszeni zawibrował. Wyjął go i jedno spojrzenie na wyświetlacz sprawiło, że poczuł się największym łajdakiem, jaki kiedykolwiek chodził po tej ziemi. Dzwoniła do niego Hannah. Hannah, jego dziewczyna. Tydzień przed wakacjami wyjechała z rodziną na wakacje i Tomlinson wiedział, że nie będą mieli ze sobą kontaktu, dopóki nie wróci. Ale nie usprawiedliwiało go to z tego, że zupełnie o niej zapomniał.

-Halo?- odezwał się zawracając w stronę domku Harrego. Był pewien, że dzisiaj będzie musiał odpuścić sobie naukę gry. Na szczęście żadnego z chłopaków nie powinno być teraz w zakwaterowaniu.

-Louis? Co u ciebie? Wczoraj wróciłam i byłam w twoim domu, ale dowiedziałam się, że wyjechałeś. Nic nie wspominałeś o obozie.- głos dziewczyny wydawał się podekscytowany tym, że w końcu rozmawia ze swoim chłopakiem. Wywołało to tylko większe poczucie winy u Lou.

-Bo w sumie nie miałem jechać… Zmusili mnie. Jak było w Rzymie? Zostałaś gladiatorką?- starał się brzmieć naturalnie. Naprawdę lubił Hannah, ale po poznaniu Harrego zrozumiał, że był z nią mając nadzieję na to, że będzie w stanie ją pokochać. Zresztą związek z dziewczyną był czymś, bez czego w jego szkole zostałby wyśmiany.

-Oh, było świetnie! Zwiedziliśmy wszystkie najciekawsze miejsca. I nie, nie zostałam gladiatorką. Gladiatorami byli mężczyźni. Lou, co ty robiłeś na historii? Nic dziwnego, że nie zdałeś- po drugiej stronie słuchawki rozbrzmiał melodyjny śmiech. Niebieskooki także się roześmiał, ale wyszło mu to kulawo. Nie był aż tak dobrym kłamcą. Wszedł do domku i na progu szybkim ruchem pozbył się swych butów.

-Hannah… chyba musimy o czymś porozmawiać.- zagryzł dolną wargę, podchodząc do okna. Wiedział, że będzie to ciężkie, ale musiał być z nią szczery.

-Coś się stało?- zapytała zaniepokojona, wyłapując powagę bijącą z wypowiedzi Louisa. Chłopak westchnął, szukając odpowiednich słów.

-Przepraszam, że mówię ci to przez telefon, ale muszę zrobić to jak najszybciej…- spauzował wbijając wzrok w odległy punkt na niebie.- Poznałem kogoś i chyba się zakochałem. Naprawdę mi przykro…- na linii zapadła cisza. Niebieskooki chciał dać jej chwilę do przetrawienia uzyskanych informacji.- Wszystko ok.?- było to najgłupsze z możliwych pytań, ale tylko to przyszło mu do głowy.

-Ta… Jasne. Ale mam nadzieję, że ona nie zabroni ci przyjaźni ze mną…- w głosie Hannah nie słyszał smutku. Uznał to za dobry znak, bo być może ona także nie darzyła go tego rodzaju uczuciem.

-No właśnie… bo tak trochę to jest ON, a nie ona.- miał nadzieję, że ona zrozumie i że go nie odrzuci. Nie pamiętał, kiedy ostatnio był tak bardzo zdenerwowany.

-Louis… ty jesteś gejem? O mój Boże… chodziłam z gejem.- w pierwszej chwili dziewczyna zdawała się być zszokowana. Jej słowa sprawiły, że twarz Lou pokryła się rumieńcami. Po kilku sekundach do jego uszu dotarł głośny ŚMIECH. Ona po prostu się śmiała. Jak gdyby nigdy nic… śmiała się. Żadnych pytań, oskarżeń tylko ten serdeczny śmiech.- Wiesz, to lepiej zostać zostawioną dla chłopaka. Chyba nie będę musiała być tak bardzo zazdrosna. Zresztą Louis… wszyscy się tego spodziewaliśmy. Chyba pamiętasz sytuację z twojej ostatniej szkoły…

-Pamiętam! Nie musicie mi wszyscy przypominać.- mruknął do słuchawki niezadowolony, ale tak naprawdę, ulżyło mu.- A więc… wszystko jest w porządku?

-Pewnie, jasne, ale pod warunkiem, że przedstawisz mi swojego chłopaka- na te słowa niebieskooki roześmiał się cicho. Spędził kolejne pół godziny na rozmawianiu z Hannah o jej wyjeździe i jego pobycie na obozie. Naprawdę wyglądało na to, że w ogóle nie ma mu niczego za złe. Ten świat widocznie nie był taki zły. Zdarzały mu się przebłyski łaskawości. 

Larry Stylinson Camp [fanfiction PL]Where stories live. Discover now