Rozdział XXII

238 18 1
                                    

-Louis przestań rozpraszać mojego kajakarza!- Liam pociągnął Tommo za tył koszuli, odciągając go od Harrego. Zielonooki naburmuszył się, rzucając Payne'owi mordercze spojrzenie.

-No weź! Mamy wygraną w kieszeni. Tylko spójrz na moje mięśnie.- Styles uniósł rękawek bluzki, ukazując swoje ramię. Jego głowa uniosła się dumnie do góry.- Tak pięknie wyrzeźbione…- chłopak uśmiechnął się chytrze.

-O czym ty gadasz?- nagle do rozmowy włączył się Zayn. Na jego twarzy malowała się kpina.- Nie jesteś w stanie zrobić nawet kilku marnych pompek.- rzucił prowokująco, robiąc krok w stronę Hazzy. Nawet Niall i George, którzy siedzieli na uboczu i jedli słodycze z zaciekawieniem zaczęli przyglądać się temu konfliktowi. Muzułmanin i Loczek wyglądali jak dwa pawie, chwalące się swoim upierzeniem.

-Chcesz się przekonać?- prychnął Styles, mrużąc oczy i wypychając pierś do przodu.- No to wyzwanie!- rzucił, wysyłając Malikowi porozumiewawcze spojrzenie. Przez kilka sekund wyglądało to tak, jakby toczyli mentalną dyskusję, by za chwilę, jak na komendę paść na ziemię.- Louis, ty liczysz!- polecił zielonooki, a szatyn chętnie wykonał zadanie. Już po momencie rozległo się odliczanie.

-Co wy wyprawiacie?!- krzyknął Li, który wyglądał na nieźle wkurzonego. Było widać, że ignorowanie go irytuje go jeszcze bardziej.- Mieliśmy ćwiczyć!

-Przecież ćwiczą.- zauważył trafnie Niall, uśmiechając się przy tym szeroko. Payne otworzył usta i w końcu skinął głową.

-W sumie racja. Ale coś mi tu nie gra.- Liam zmrużył oczy i morderczo spojrzał na bogu ducha winnego Georga.- A ty?! Też jesteś w drużynie! Nie obżeraj się tylko biegnij!

-Ale ja…- Shelley zamrugał, zaskoczony tą gwałtownością.

-No co?! Biegnij!- Li wskazał ręką jakiś kierunek tak, jakby wydawał komendę psu.

-No ale…

-Głuchy jesteś?! Biegnij!- Liam wrzasnął tak donośnie, że nawet liczenie Louisa ucichło. George speszony tym, że teraz wszyscy na niego patrzyli i tym, że Payne wyglądał, jakby miał wybuchnąć, błyskawicznie wstał z ziemi i zaczął biec we wskazanym kierunku. "Trener" wziął głęboki wdech, kręcąc lekko głową.

-Jebło cię?- Tomlinson uniósł brwi ku górze i krzyżując ręce na piersi, stanął przed Li. Malik i Harry przerwali swoje mini zawody i przyglądali się im z ciekawością.- Sam tylko stoisz i drzesz się na wszystkich. No Liam? Co się gapisz? Biegnij!- Lou tupnął nogą, robiąc groźną minę.

-Louis o co ci…- Payne zrobił wielkie oczy, tymczasem zawziętość nie opuszczała niebieskookiego.

-No kurwa, biegnij leniu!- Tommo naburmuszył się, a Zayn stłumił wybuch śmiechu. Z drugiej strony Niall nie krył się ze swoją reakcją i już turlał się po ziemi w napadach śmiechu.

-Ok! Ale zrozumcie, że musimy dostać z tego dobre oceny!- Li był nieugięty, na pierwszy rzut oka było widać, że jest w stanie kłócić się przez dłuższy czas. Na jego słowa Louis dźgnął go palcem w czoło.

-Pogrzało cię? Jakie oceny? Są wakacje geniuszu!- Tommo odwrócił się od zmieszanego chłopaka i spojrzał na pozostałych chłopców. W sumie to skupił się tylko na Harrym, który mierzył go swoim przenikliwym wzrokiem. Usłyszeli jakiś pomruk Liama i wszyscy uznali, że oznajmiał on koniec treningu. Zayn okazał swoje zadowolenie okrzykiem radości. Lou westchnął i powoli ruszył w stronę domku.

-Wiesz gdzie dawno nie byliśmy?- szept Hazzy przy jego uchu był miłym zaskoczeniem. A jego dłonie na biodrach Boo i ciepłe wargi na szyi zmusiły niebieskookiego do przymknięcia powiek. Styles nawet nie miał pojęcia, jak niesamowicie silnie to na niego działa. I oczywiście Lou wiedział, o jakie miejsce chodzi. 

Larry Stylinson Camp [fanfiction PL]Where stories live. Discover now