Rozdział XXV 1/2

191 16 0
                                    

Lou w końcu poddał się, pozwalając językowi Harrego na wtargnięcie do jego ust i rozpoczęcie pieszczoty. Z początku czuły pocałunek powoli przemieniał się w coś namiętniejszego. Świadomość o tym, że Harry nie ma na sobie niczego, oprócz ręcznika, sprawiała, że każda część ciała Louisa zdawała się być wypełniona elektrycznością. Usta zielonookiego nagle oderwały się od jego warg i posunęły po jego policzku, po czym zatrzymały się przy uchu. Hazza z nikłym uśmiechem na twarzy przygryzł płatek ucha mniejszego, przez co włoski na karku Tommo stanęły dęba. Szatyn odchylił głowę do tyłu, a Loczek wykorzystał to, nadzwyczajnie sprawnym ruchem ściągając z niego koszulkę. Mniejszy zamrugał, w pierwszym momencie zdziwiony, ale Styles nie dał mu czasu na zadawanie pytań, zaczynając napierać na jego usta. Harry co chwilę przygryzał dolną wargę Lou, wywołując tym ciche westchnienia przyjemności. Drobne dłonie Louisa znalazły drogę na ramiona Hazzy, tymczasem ręce zielonookiego powędrowały na plecy mniejszego. Nagle Harry uniósł go do góry, więc Lou odruchowo oplótł nogami jego biodra. Hazza zaczął niezdarnie iść przed siebie, nie chcąc przerywać pocałunku, chociaż poruszanie w ten sposób sprawiało mu trudność. Udało mu się cudem wejść po schodach, prosto do swojego pokoju. Rzucił Lou na łóżko, tuż obok kota, który podskoczył, zasyczał i wybiegł z sypialni. Zielonooki zaśmiał się pod nosem i zaatakował ustami szyję mniejszego, Lou odchylił głowę do tyłu, dając Loczkowi więcej miejsca do popisu. Harry wykorzystał to, zostawiając na skórze chłopaka mokrą ścieżkę, którą przebywały jego wargi i język. Schodził coraz niżej, przy okazji zauważając, że oddech Tommo zaczynał stawać się płytki. Gdy zatrzymał się, by zassać się na sutku chłopaka, jego palce niecierpliwie zaczęły pozbywać się spodni drugiego. Jeszcze przygryzł sutek Louisa, po czym odsunął się, by już ostatecznie pozbyć się jego dolnej części garderoby. Nie mógł powstrzymać uśmiechu, gdy na twarzy chłopaka pojawił się nikły, skrępowany rumieniec. 

-Nie bój się Boo...- wyszeptał, składając na ustach Lou delikatny pocałunek. Widok nagiego chłopaka, wywołał u Harrego ciepło, które zaczęło kumulować się w podbrzuszu. Mógł zacząć go posuwać od razu, teraz, ale nie miał zamiaru sprawić mu bólu. Zacisnął dłoń na członku mniejszego, w odpowiedzi dostając ciche jęknięcie. Pociągnął zębami wargę Louisa, chcąc odwrócić jego uwagę od palców drugiej ręki, które teraz krążyły wokół jego wejścia. Nacisnął dwoma palcami dziurkę chłopaka i powoli wsunął je do środka. 

-Po prostu już to zrób Harry.- wymruczał Louis, głosem tak seksownym, że Hazza naprawdę musiał powstrzymać się od wejścia w niego od razu. 

-Nie chcę, żeby cię bolało.- odpowiedział szeptem, zaczynając poruszać palcami. 

-Nie będzie.- zapewnił go Tommo, dla potwierdzenia patrząc mu w oczy. Hazza zagryzł dolną wargę i skinął głową. Skoro Louis tak twierdzi... Odsunął się od niego i podszedł do szafki nocnej. Z jednej z szuflad wyjął prezerwatywę i zwinnym ruchem wyjął ją z opakowania. Wrócił do Lou, po drodze gubiąc swój ręcznik. Zauważył, że oczy mniejszego błyszczą w niezwykły sposób. Loczek wprawionym ruchem założył prezerwatywę na swojego pełnego gotowości członka. -Widzę, że masz w tym wprawę. Będziemy musieli o tym porozmawiać. - szatyn zmrużył oczy, ale Styles tylko podszedł do niego, kładąc dłonie na jego biodrach.

-Później.- wymruczał Harry, pochylając się do pocałunku. Louis rozchylił nogi, a zielonooki wykorzystał to, wchodząc między nie. Wbił lekko paznokcie w uda chłopaka, po czym nakierował swojego członka na jego wejście. Poczuł, że mięśnie Louisa się spinają.- Spokojnie...- szepnął, starając się go uspokoić. Zaczął powoli wchodzić w chłopaka, cały czas całując jego szyję i ramiona. Usłyszał ciche stęknięcie młodszego, gdy cały penis znalazł się w jego wnętrzu. Harry zaczął poruszać się powoli i z wyczuciem, tak by przyzwyczaić do tego chłopaka. Gdy zorientował się, że mniejszy czuje się swobodniej, przyśpieszył ruchy.

-Uh... Harry...- Loczek spojrzał na twarz niebieskookiego, mając wrażenie, że szatyn będzie kazał mu przestać. Jednak Louis nic takiego nie powiedział, chociaż wyglądało na to, że zaciska oczy, z powodu bólu. Mimo tego rosnące podniecenie sprawiło, że Styles przyśpieszył ruchy, silniej zaciskając palce na biodrach chłopaka. Nagle Louis odrzucił głowę do tyłu i wygiął się w charakterystyczny łuk.- Boże, Harry! - jęknął, a zielonooki od razu zrozumiał, o co chodzi. Gwałtownie zaczął wchodzić w Lou, za każdym razem uderzając w to samo miejsce. I za każdym razem wywołując u chłopaka jęk przyjemności. 

Pomyślał, że jeśli Tommo dalej będzie tak jęczał, to długo nie wytrzyma i zaraz dojdzie. Złapał więc twardy członek chłopaka i zaczął szybko poruszać ręką, zgodnie z ruchami swoich bioder. Nie musiał czekać długo, aż mniejszy osiągnie szczyt, spuszczając się na swój brzuch. Harry jeszcze kilka razy mocno wszedł w niego i w końcu też doszedł, ze stłumionym jękiem. Z szeroko otwartymi oczyma wpatrywał sie przez chwilę w Louisa, oddychając z trudem, jak po przebiegnięciu maratonu. Mniejszy powoli rozchylił powieki, a Harry stwierdził, że jest w podobnym stanie do niego. 

-Wiesz, że cię kocham?- wymamrotał Lou, gdy Harry wyszedł z niego. Zielonooki uśmiechnął się lekko i uklęknął przed łóżkiem.

-Mam nadzieję, że nie tylko za to.- wyszeptał zadziornie, po czym zlizał biała substancję z brzucha mniejszego.

Larry Stylinson Camp [fanfiction PL]Where stories live. Discover now