Rozdział XVIII

263 22 3
                                    

-Nie przeszkadzajcie sobie.- powiedział głośno Zayn, chcąc zwrócić na siebie uwagę przyjaciół. Udało mu się to tylko na chwilę, bo para spleciona ze sobą przy ścianie, szybko wróciła do swojego zajęcia. 

Harry przylegał całym ciałem do Lou, który wplatał dłonie w jego loki. Co jakiś czas szatyn cicho pojękiwał, gdy kolano zielonookiego wsuwało się między jego nogi. Tommo zassał się na skórze szyi Stylesa, co wywołało u niego ciche westchnienia przyjemności. Zayn wywrócił oczyma. Słyszał ich, nawet pomimo włączonego telewizora. Jakby nie mogli pójść do sypialni. Później dziwią się, że Malik w ogóle nie spędza tu czasu…

-Ała, Louis! Ugryzłeś mnie!- mulat odwrócił głowę zaskoczony- Krew mi leci!- jęknął Hazza, przykładając dłoń do szyi.

-Okres dostałeś?- zapytał poważnie Malik. Zielonooki zrobił minę typu „bardzo śmieszne”.

-Przepraszam.- rzucił Louis. Nie wyglądał na specjalnie przestraszanego, za to kącik jego ust uniósł się. Udało mu się na szczęście powstrzymać śmiech. Harry na pewno nie byłby zadowolony z tego, że Tommo się z niego nabija.- Nie chciałem tak mocno.- powiedział niewinnie i wyślizgnął się spomiędzy chłopaka, a ściany.- Chcesz wodę utlenioną, czy coś?- zapytał ruszając w stronę łazienki.

-A co, zarazisz mnie wścieklizną?- Styles wywrócił oczyma, po czym chwycił ze stolika paczkę chusteczek. Wyjął jedną i przyłożył do rany. Usiadł na fotelu, wkładając nogi na stół.

-Skoro krew leje się podczas zwykłego obściskiwania, to nie chcę wiedzieć, co jest przy seksie.- zażartował Mulat, rzucając porozumiewawczy uśmiech do Hazzy.

-Uwierz mi, ja też nie wiem.- stwierdził Loczek, wywołując zainteresowanie ze strony ciemnookiego. Lou, który usłyszał kawałek wypowiedzi wyłonił się z łazienki, marszcząc brwi i zastanawiając się, o czym rozmawiają.

-Czekaj, to znaczy, że…- Zayn wybuchł śmiechem, patrząc raz na Stylesa, a raz na Tomlinsona. Ten drugi nie bardzo wiedział, o co chodzi, więc pytająco spojrzał na zielonookiego.- Pewnie nawet Liam to zrobił… Liam!- chłopak uderzył ręką w kolano, gdy nadeszła kolejna salwa śmiechu.

-Harry, o co chodzi?- Louis niepewnie podszedł do Loczka i usiadł mu na kolanach. Hazza jedną ręką objął go w pasie i przyciągnął do siebie.

-Nie zwracaj na niego uwagi.- mruknął pogardliwie, opierając głowę o ramię niebieskookiego.

-Chodzi mi o wasze pożycie seksualne.- Malik zrobił krótką przerwę.- A raczej jego brak.- ponownie wybuchł śmiechem. To robiło się wkurzające, pomimo że pierwszy raz słyszeli, jak Zayn śmieje się w ten sposób.- Co z wami jest nie tak?- zakrył twarz dłońmi, trzęsąc się z rozbawienia.

-Dobrze wiedzieć, że gadasz z byle kim o naszym życiu intymnym.- Tommo zwrócił się do Loczka, odwracając się lekko, by na niego spojrzeć. Ze strony Mulata usłyszeli ciche „Ej”, wywołane stwierdzeniem „z byle kim”.

-Z kimś muszę, skoro ty nie chcesz ze mną o tym rozmawiać.- Styles wywrócił oczyma.- Poza tym, przed chwilą nie przeszkadzało ci, to że się przy nim obściskiwaliśmy.- na te słowa Lou wstał z obrażoną miną.

-Ja nie chcę z tobą o tym rozmawiać?- zapytał unosząc brwi. Skrzyżował ręce na piersi.

-Nie tylko nie chcesz rozmawiać.- stwierdził ze wzruszeniem ramion. Louis otworzył ze zdziwieniem usta, a Zayn ponownie się zaśmiał.- Z czynami jest podobnie.- Harry widział, że chłopak stojący przed nim powstrzymuje się przed wybuchem.

-Naprawdę musisz to zaczynać?!- Lou z wściekłością spojrzał w oczy Loczka. Po co Styles wywleka te tematy? Jeśli coś mu przeszkadza, to mógł powiedzieć mu wcześniej.

Larry Stylinson Camp [fanfiction PL]Where stories live. Discover now