Rozdział 4

7.9K 441 15
                                    

Na poprawę tego beznadziejnego dnia, wieczorem będzie jeszcze jeden :)

- Cco?- wyjąkała Ana

- To co słyszałaś. Zabij go.

- Maya... To chyba nie jest najlepszy pomysł. - stwierdził Ash.

- Jest dobry. Inaczej już zawsze się będzie zachowywała jak obrońca uciśnionych. - odparłam.

- Allle czemu akurat jego?- dalej jąkała dziewczyna - Co on takiego zrobił?

- Ano, to Jackob Brown. 27-letni doradca Roberta. On zaplanował całe twoje porwanie, związał cię i pobił, a następnie postrzelił Ash'a. Oprócz tego na koncie ma 17 morderstw w tym 10 z szczególnym okrucieństwem, 20 gwałtów, głównie na dziewczynach do 18 roku życia, kilkanaście porwań, handel bronią, dragami i żywym towarem. Dalej uważasz, że ma prawo żyć?

- N...Nie, ale ja nie umiem go zabić. - wystękała.

- Radze ci to zrobić, bo inaczej go odkuję. A wtedy on bez zastanowienia zabije ciebie. Prawda Jake?

- Och Salope. Czemu ty mnie tak dobrze znasz? - zaśmiał się. - A co? Dziwka nie ma odwagi mnie zastrzelić?

- Nagle zrobiłeś się taki pewny siebie?- zakpiłam

- A co mam do stracenia? I tak zginę.

- Wybór należy do niej. - oznajmiłam wskazując dziewczynę. - Albo ona cię zabije szybko, albo postrzeli i będzie torturować...

- Ona?- przerwał mi ze śmiechem. - Bo uwierzę.

- Nie. Przerywaj. Mi. - warknęłam sprzedając mu prawego sierpowego. - A jak ona cię nie zabije, to ja się pobawię.

Widziałam, że nie bardzo spodobał się mu mój pomysł, no ale cóż "Life is brutal".

- To co, będziesz już grzeczny?- zapytałam z udawaną słodyczą.

- Wal się.

- Zła odpowiedź. - oznajmiłam wyciągając z buta nóż, który następnie wbiłam w udo chłopaka. Całkowicie zignorowałam jego jęki i zwróciłam się do przyjaciółki. - To co? Skrócisz jego cierpienia i strzelisz mu kulkę, czy ja mam się bawić?

- S... Strzelę. - wyjąkała cicho, na co posłałam jej szeroki uśmiech.

Przekazałam dziewczynie spluwę i obserwowałam. Wiedziałam, że strzelać umie, bo na strzelnicy szło jej bardzo dobrze, więc o to się nie martwiłam. Ruda niepewnie odbezpieczyła broń i trzęsącą się ręką nakierowała lufę na Jackob'a.

- Jesteś pewna, że ma to zrobić?- zapytał mnie Simon, a ja jedynie skinęłam głową.

Staliśmy tak dobre pięć minut, czekając, aż Ana się odważy strzelić. Już chciałam ją poganiać, ale rozszedł się huk, a po chwili dziewczyna zaczęła cicho płakać.

Przewróciłam na to oczami, ale gdy chciałam to jakoś skomentować, Ash spiorunował mnie wzrokiem i bezgłośnie powiedział, żebym ją uspokoiła.

Niezadowolona zbliżyłam się do nastolatki i nieporadnie ją objęłam. Może to dziwne, ale nie umiem już przytulać, a szczególnie drobnych osób. Jakby nie spojrzeć, od kilku miesięcy jedyną osobą którą przytulałam, był Simon, czasem się zdarzyło, że obejmowałam Asha, Lucka, czy Toma, lecz to było naprawdę rzadkością. Ale wracając do tematu chłopcy byli... Yyy nie wiem jak to ująć, ale najbardziej pasuje mi słowo, potężni. No więc oni są potężni, a Ana jest jednak bardzo drobna, dlatego przytulanie ich jest całkiem inne.

Ruda odwzajemniła mój uścisk i teraz wypłakiwała mi się w ramię. Wiem, że to co teraz powiem, będzie cholernie wredne, ale moim zdaniem, fakt, iż dziewczyna teraz ryczy był... Żałosny, to za mocne słowo, no ale w każdym razie, chyba najlepiej pasuje. Ja rozumiem, że nie codziennie... Yyy... A przynajmniej nie wszyscy codziennie zabijają, ale nie róbmy już z tego takiej afery. Facet miał tyle na sumieniu, że szczerze powiedziawszy, śmierć jest dla niego cholernie za łagodną karą. Powinien cierpieć i mam nadzieję, że Ana w końcu też to zrozumie.

- Ćśśś...- szepnęłam głaszcząc ją po plecach. - Już dobrze. Nic się nie stało.

Po moich słowach dziewczyna momentalnie się ode mnie odsunęła i piorunowała mnie wzrokiem.

- Jak to nic się nie stało?!- wrzasnęła. - Zabiłam człowieka! A to wszystko przez ciebie! Jesteś bezdusznym mordercą! Od śmierci Mark'a masz wszystko i wszystkich w głębokim poważaniu. Nie chce być taką suką jak ty!

Au?

Pov. Ana

Gdy tylko skończyłam mówić, dotarło do mnie to co powiedziałam. Spojrzałam przerażona na moją przyjaciółkę, ale wyraz jej twarzy był pusty. Bałam się, że wpadnie w furie, tak jak za każdym razem, gdy ktoś ją obraził, ale nic takiego się nie stało.

Jedynie jej oczy wyrażały cokolwiek, chociaż szczerze mówiąc nie mogłam zinterpretować większości z tego co wiedziałam. Ból, tęsknota, złość, która powoli zaczynała przemieniać się w wściekłość. Kiedy już nie wiele brakowało do furii znowu pojawił się ból.

Z Mayą znałyśmy się na wylot, jednak od śmierci Mark'a dziewczyna zmieniła się nie do poznania. Nigdy nie była święta, ale to co teraz się z nią dzieje, to już przesada. Mogę się założyć, że gdyby nie Simon i Tom, byłoby jeszcze gorzej. Pamiętam jak Maya się zachowywała, gdy jej matka pokazała jej dobitnie, ile ją obchodzi. Dziewczyna miała wtedy 16 lat, a nie było dnia, w którym nie wróciła całkowicie nawalona z imprezy. Następnego dnia kompletnie nic nie pamiętała, a cała sytuacja się powtarzała. Wtedy z dołka wyciągnął ją Ash i Luke, bo ja nie dałam rady. Boje się, że ta sytuacja się powtórzy, tylko tym razem nikt nie da rady jej pomóc.

- Maya...- powiedziałam przerażona, widząc coraz większy ból w jej oczach, a w parze z nim pojawiała się także wściekłość. To nie skończy się dobrze. - Przepraszam... Ja nie...

- Nie przepraszaj. Masz racje, jestem bezduszną morderczynią i suką. - przerwała mi i obróciwszy się na pięcie wyszła z pomieszczenia.

Widziałam jeszcze jak Simon chciał za nią pobiegnąć, ale powstrzymał go Ash, mówiąc, że to tylko pogorszy sprawę. Wiedziałam, że to wszystko moja wina. Mogłam się ugryźć w język i nic nie mówić, ale spieprzyłam, i to cholernie.

- Nie płacz. - poprosił Ash, głaszcząc mnie po plecach. Dopiero wtedy zrozumiałam, że słone łzy spływają mi po policzkach.

- To moja wina. - szepnęłam. - Jeśli Maya znowu wpadnie w depresje, to będzie tylko i wyłącznie moja wina.

- To nie twoja wina. - zaprzeczył. - Maya jest już dorosła, musi nauczyć się radzić z problemami. A ty się nie martw. Ma ciebie, mnie, Luke'a, Simon'a, Tom'a i wielu chłopaków od nas z gangu, którzy nie pozwolą, żeby się stoczyła. Obiecuję ci, że wszystko będzie dobrze.

To jest teraz mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz