Rozdział 9

8K 399 1
                                    

Do dzwonka rozmawialiśmy jeszcze chwilę z Clarą i muszę szczerze przyznać, że nie jest taka zła, jak to myślałam jeszcze we wrześniu. Naprawdę da się z nią dogadać i nawet sama oznajmiła, że nie jestem aż tak rozpieszczona jak uważała... Ten tekst o rozpieszczeniu mnie tak rozbawił, że przez kilka minut nie mogłam się uspokoić. No bo ja was proszę... Kto miał mnie rozpieścić? Rodzice, którzy mieli mnie w dupie, czy jakaś dalsza rodzina, z którą nigdy nie utrzymywałam kontaktu? Prawda jest taka, że wychowałam się... chyba określenie na ulicy, będzie w miarę trafne. No bo niby mam dom, pieniądze, rodzinę, ale jako nastolatka większość czasu spędzałam z Ashem, Lukiem i ogólnie chłopakami na wyścigach itp. Większość ludzi powiedziałaby, że wychowałam się w złym towarzystwie, ale dla kogo było złe, dla tego było. Ja ich kochałam i kocham całym sercem. Nigdy nie pozwoliliby mi się stoczyć. No, a przynajmniej bardziej niż oni mi w tym pomogli.

Na same wspomnienia uśmiech wypłynął na moje usta.

- Maya!- krzyknął Simon, gdy zauważył, że już od pewnego czasu go nie słucham.

- Zamyśliłam się.- wyjaśniłam. - Co jest?

- Chyba Josh ma jakieś problemy.- oznajmił wskazując odpowiedni kierunek.

Szybko spojrzałam w odpowiednim kierunku i zauważyłam spore zbiorowisko ludzi, a z jego centrum dochodziła jakaś kłótnia. Od razu rozpoznałam głos przyjaciela, więc jak najszybciej ruszyłam w jego kierunku. 

Gdy uczniowie zorientowali się, że razem z Simonem idziemy w stronę centrum zamieszania, zaczęli robić nam miejsce.

Jakiś blondyn w kurtce szkolnej drużyny piłkarskiej przyciskał Josh do szafek, wrzeszcząc coś w jego stronę.

Podeszłam do tego całego "sportowca" i postukałam go lekko w ramię.

- Nie widzisz kurwa, że jestem zajęty?!- warknął nawet się nie odwracając w moją stronę.

- Właśnie dlatego tu jestem.- syknęłam przez zęby, a chłopaka przeszedł dreszcz.- Mogę kurwa wiedzieć, co on ci zrobił?

- Nie twoja sprawa. - odparł wrednie, przez co chciało mi się śmiać. No bo poważnie? Teraz będzie udawał, że wcale się nie boi

- Właśnie, że moja. Jeśli zaraz go nie puścisz, to źle się to dla ciebie skończy.

Blondynek wreszcie raczył zostawić mojego przyjaciela i odwrócił się w moją stronę.

- Czego?- syknął

- Nie będę się powtarzać, więc słuchaj uważnie. Nie obchodzi mnie co tu się stało, ale jeśli jeszcze raz ty lub ktokolwiek inny na twoją prośbę przyczepi się do któregokolwiek z moich przyjaciół, to skończysz w kostnicy, albo na OIOMie, jasne?

- Mała, jeśli nie widzisz, to jesteś ode mnie jakoś o połowę mniejsza. Jesteś dziewczyną, więc nawet jeśli prawdą jest to co wszyscy mówią, a mianowicie, że umiesz się bić, to i tak mnie nie pokonasz. - zaśmiał się. - Nie jestem sam, a z tobą w tej chwili jest tylko twój chłoptaś, więc daruj sobie, ok?

- Nie ważne ile osób by Ci pomogło i tak ze mną nie wygrasz.- warknęłam, zbliżając się do chłopaka, tak, że po chwili stojąc na palcach mogłam mu szepnąć na ucho. - Bo szczerze wątpię, żebyś poradził sobie w walce z uzbrojoną osobą.

Na moje słowa chłopak głośno przełkną ślinę. Nie było jakąś wielką tajemnicą fakt, że mam przy sobie broń. Większość osób od nas ze szkoły to podejrzewało, ale nie mieli na tyle odwagi, aby to sprawdzić.

- Bo mam uwierzyć, że jesteś uzbrojona?- próbował grać opanowanego

- A chcesz się przekonać?

- Nie.

- To spierdalać! Wszyscy!

Po chwili na korytarzu został tylko Josh, Simon i ja.

- Wszystko w porządku?- zapytałam przyjaciela

- Co to się stało?- zaszydził. - Wielka Maya Marks przypomniała sobie o moim istnieniu. Mam się czuć zaszczycony?- zapytał, ale nie doczekawszy się mojej odpowiedzi kontynuował. - Wiesz co? Nie ważne. Odpieprz się ode mnie.

Chciał mnie wyminąć, ale złapałam go za nadgarstek, zatrzymując w miejscu.

- Zaczekaj chwilę.- poprosiłam. - Wszystko Ci wyjaśnię, ale daj mi minutę, dobrze?

Blondyn z niechęcią, ale przystał na moją prośbę, więc puściłam jego rękę i odwróciłam się do Simona.

- Jadę z Patrickiem do mnie. Dasz mi kluczyki od auta, którym przyjechaliśmy?- zapytałam, a brunet po chwili podał mi przedmiot, życząc powodzenia.

- Chodź.- poprosiłam Josh'a i ruszyłam w stronę parkingu, słysząc za mną kroki.

***

10 minut później podjeżdżaliśmy już pod mój rodzinny dom, a ja w duchu dziękowałam sobie, że zawsze miałam przy sobie klucze, bo raczej ciężko było by mi wyjaśnić Josh'owi dlaczego muszę po nie jechać do domu chłopaka blondyna. Chuj z tym, że to też dom 20 innych osób... Co prawda Josh o tym nie wie, ale to już inna bajka.

- Chcesz coś do picia?- zapytałam przyjaciela, który właśnie z telefonem w ręce siadał na kanapie.

- Nie możesz po prostu powiedzieć o co chodzi?- zapytał zirytowany. - Naprawdę nie mam ochoty na rozmowy z tobą.

Nie powiem, zabolało.

- Chciałam być uprzejma. Ostatnimi czasy nieczęsto to się zdarza, więc powinieneś być...

- Dumny?- zakpił. - A skąd ja do cholery mam wiedzieć co się z tobą dzieje ostatnimi czasy, skoro od pół roku mnie ignorujesz?! Kiedy ostatni raz rozmawialiśmy?! Jak 2 miesiące temu podszedłem do ciebie na korytarzu w szkole, gdy rozmawiałaś z Simonem i tym mięśniakiem... jak mu tam...

- Tom'em.- podpowiedziałam cicho

- Cokolwiek. To kazałaś mi spierdalać. A teraz nagle zachciało Ci się rozmawiać?

- PRZEPRASZAM, okey? Wiem, że zawaliłam...- jęknęłam pocierając skronie, jakby to miało załagodzić ból, który poczułam.- Nie jesteś jedyną osobą którą zraniłam. Ostatni mam ciężki okres. Odsunęłam się od wszystkich...

- Jakoś nie zauważyłem tego, żeby twoje kontakty z Simonkiem czy Tom'em się osłabiły. - przerwał mi z wyczuwalną kpiną w głosie.

- Pamiętasz, jak matka oznajmiła mi, że jestem suką bez przyszłości? Że jedyne w czym mogę być dobra, to dawanie dupy pod latarniami?- zapytałam, a gdy chłopak kiwnął głową kontynuowałam. - Pamiętasz, jak się wtedy zachowywałam?

- Tak. Zamknęłaś się w sobie. Nie gadałaś z nikim poza Lukiem i Ash'em.

- Powiedzmy, że znowu sytuacja się powtórzyła, tylko z innej przyczyny. Ale teraz Luke'a i Ash'a zastępuje mi Simon i Tom.

Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Każde z nas było pogrążone w swoich myślach.

- Co się stało?- zapytał w końcu blondyn.

- Nie mogę powiedzieć. - westchnęłam zrezygnowana.

Twarz chłopaka najpierw wyrażała zaskoczenie, następnie niedowierzanie, a na końcu wściekłość.

- To po cholerę kazałaś mi tu przychodzić?! "Wyjaśnię Ci wszystko"- zacytował mnie rysując w powietrzu cudzysłów. - Wiesz co prawie uwierzyłem w tą twoją trudną sytuacje i to, że chcesz się zmienić, ale ty najzwyczajniej w świecie jesteś bezduszną suką! Kiedyś usłyszałem jak twoi nowi przyjaciele zwrócili się do Ciebie per Salope i z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że to idealnie do Ciebie pasuje!

Wściekły Josh już się odwracał, aby wyjść ale złapałam go za nadgarstek ponownie ciągnąc na kanapę. Nie chętnie usiadł, wyczekująco na mnie patrząc, a ja bez słowa wyciągnęłam telefon i wysłałam jedną wiadomość.

Do: Pat 

Przepraszam. Dłużej nie mogę, muszę mu wszystko powiedzieć. Pominę twój udział w tej historii. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. 

To jest teraz mój światOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz