W barze w Ponyville mijał kolejny wieczór, przy ladzie było jak zwykle tłoczno podczas gdy stoliki były okupowane przez grupy znajomych, kolegów z pracy i wszelkiego rodzaju interesantów. Bar usytuowany na obrzeżach miasteczka był popularnym miejscem spotkań mieszkańców. Po części dlatego że był praktycznie jedynym takim lokalem w mieście, a częściowo dlatego, że poza szerokim wyborem alkoholów posiadał również nieco skromniejszą ale wciąż imponującą listę smacznych dań przyrządzanych na miejscu w niewielkiej kuchni na zapleczu. Sam budynek usytuowany po południowej stronie miasteczka był podłużny, wykonany w całości z drewnianych belek i ozdobiony dużym szyldem z wygrawerowaną nazwą przybytku "Pod Sękatym Konarem". Wnętrze podzielono na cztery części, po prawej i lewej stronie ustawione były mniejsze cztero i dwu-osobowe stoliki zapewniające odrobinę prywatności każdemu kto jej potrzebował. Środkową część zajmowały długie stoły z ławami dla większych grup jak i dla bardziej towarzyskich klientów. Na końcu znajdowała się lada ciągnąca się wzdłuż ściany przy której uwijało się trzech barmanów przygotowujących napoje dla gości zajmujących miejsca bezpośrednio przy barze. W najdalszym kącie po prawej stronie stał czteroosobowy stolik, praktycznie co wieczór zajmowany przez tą samą co i dziś kompanie. Jak zawsze był pełny i siedział przy nim ten sam zestaw kucyków: niebieski pegaz z granatową grzywką, ciemnozielona klaczka jednorożca z zakręconą cyjanową grzywą, ceglasty ogier z krótkimi włosami w kolorze siana oraz purpurowa pegazka ze szmaragdową grzywą. Wszyscy siedzieli co wieczór nad paroma butelkami rozmawiając do późna po czym płacili i wychodzili. Jednak tym razem miało być inaczej.
-A wtedy mówię wam, puściła mi oko! Hah, ja to mam powodzenie! - chwalił się pegaz.
-Och naprawdę? - wyszczerzył się ziemski kucyk po drugiej stronie stolika - A ja jestem pewny, że coś jej wpadło do oka i tyle. Jeszcze cię nigdy z żadną z tych twoich "lasek" nie widziałem.
- Ma rację - uśmiechnęła się jednorożka - Żadnej nigdy nie przyprowadziłeś.
- Hej, przecież nie przyprowadzę jej na zebranie, nie? - naburmuszył się pegaz - W końcu to zamknięte zebranie, nieprawdaż?
- Nie gadaj głupot - powiedziała druga klaczka wskazując kopytkiem na stolik przy którym siedzieli - To tutaj to przecież nie zebrania, to zwyczajne spotkania. Prawdziwego zebrania już od dawna nie było.
-No bo i po co? Wszystko ustalone, kiedy przyjdzie czas to zwołają pewnie jeszcze z dwa przygotowujące i wtedy się zacznie prawdziwa zabawa. - wzruszył ramionami pomarańczowo-czerwony ogier i pociągnął spory łyk ze swojej butelki.
- Ech, znowu przygotowania? - jęknął pegaz - Cholera przecież przerabialiśmy to z dwadzieścia razy! Ile można w kółko ćwiczyć to samo? Już mi to bokiem wychodziło...
- Dobrze wiesz, że takie przedsięwzięcie to nie żarty - rozgniewała się pegazka posyłając ogierowi mordercze spojrzenie - Takie rzeczy warto przećwiczyć, jeśli coś w trakcie poszło by nie tak to wiesz co nas czeka.
- Wiem, wiem... - smętnie przytaknął ogier sięgając do swojej butelki - Ale i tak uważam że cztery-pięć by w zupełności wystarczyło. Na dwunastym to już pół-na-pół spałem.
- Słuchaj Gear - odezwała się druga klaczka dyplomatycznie - Nie każdy łapie wszystko tak łatwo jak ty. Ja na przykład uważam że lepiej zorganizować kilka więcej praktyk niż żeby później ktoś się pomylił i wszystko zepsuł. Stawka jest wysoka i zdajesz sobie z tego sprawę.
- Może i tak ale jak przyjdzie co do czego...
- Jak przyjdzie co do czego to lepiej żeby każdy wiedział co robić - przerwała pegazka zdecydowanieDalsza konwersacja została przerwana przez przybycie do baru zziajanego złoto-rudego pegaza który obrzucił wnętrze gorączkowym wzrokiem i szybko zaczął przepychać się do stolika zajętego przez rozmawiającą czwórkę. Towarzystwo przerwało konwersacje i przyglądało się jak ogier usiłuje utorować sobie drogę przez zatłoczony bar powodując niemałe zamieszanie i więcej niż kilka odgłosów niezadowolenia. Kiedy w końcu dotarł do ich stolika oparł się o blat wyraźnie zmęczony. Jeden z ogierów przysunął mu pod nos butelkę z której tamten pociągnął dłuższy łyk po czym westchnął zadowolony.
- Swift Hoof? Co ty tu robisz? - zdziwił się niebieski pegaz.
- Zdecydowałeś się w końcu dołączyć? - zaśmiał się drugi ogier - Dosuń sobie krzesło i siadaj, zaraz zamówię parę dodatkowych... - przerwał widząc że nowo przybyły kręci energicznie głową.
- Nie po to przyleciałem - wydyszał pegaz - Ruthless Lightning zwołał awaryjne zebranie, musicie natychmiast... - nie dokończył bo przerwało mu głośne chóralne "CO?!".
- Jak to? - zdziwiła się jednorożka lekko ściszając głos, bo zauważyła, że uwaga całego baru skupiła się na źródle nagłego hałasu - Przecież następne miało być za dwa dni? Dlaczego...?
- Właśnie. - dorzucił pegaz - Nigdy nie było nieplanowanych zebrań. Coś się stało?
Zdyszany ogier pokręcił głową machając kopytem.
- Nie znam szczegółów ale ponoć wysyłają tu kogoś z Canterlotu do zorganizowania Święta Słońca... - ponownie przerwało mu chóralne "CO?!", a uwaga całego baru ponownie skierowała się na przeważnie spokojny stolik.
- Ciszej do jasnej stodoły! - wysyczał nowo przybyły - Czy wam się na mózg rzuciło, czy co? Siedzący przy stole popatrzyli po sobie niepewnie i zamilkli gotowi słuchać dalej.
-Więc jak mówiłem - kontynuował pegaz - musicie natychmiast iść ze mną i dołączyć do reszty. Za niedługo zaczynają.
- Zaczekaj. - przerwał mu czerwonawy ogier - Właściwie to co z tego że wysyłają tu kogoś ze stolicy..? To nie jest nic niezwykłego. - stwierdził wzruszając ramionami - Może burmistrz nie radzi sobie z tegoroczną organizacją? Pamiętacie jakie zamieszanie wybuchło miesiąc temu? A chodziło tylko o powiększenie terenów miasta na wschodzie. Pewnie ją to po prostu przerosło i poprosiła o pomoc - zakończył wzruszając ramionami i wracając do butelki.
- Teoretycznie. - przyznał Swift Hoof - Ale mamy potwierdzenie że ten gość został wybrany osobiście przez Celestie.
Tym razem wszyscy rzucili sobie krótkie spojrzenia, kiwnęli głowami i wstali od stolika zostawiając alkohol wraz z zapłatą na blacie. Po czym ruszyli za pegazem do wyjścia.
- Słuchaj... może nie jest tak źle, w końcu to tylko jeden kucyk, tak? - spytał drugi z pegazów. Kucyk na czele pokręcił głową.
- Może i nie, ale mówią że ponoć nie będzie sam...
Na tę informację wszyscy obrzucili go przestraszonym spojrzeniami.
- Co masz na myśli..? - zapytała nieśmiało pegazka.
- Nie wiem - odparł pegaz - Ale jeżeli faktycznie przyjeżdża tu organizować święto to po co mu obstawa..?
- Wiesz kto to..? - zapytała nagle jednorożka posyłając mu badawcze spojrzenie - Dodatkowa straż? Może któryś z kapitanów?
- Nie, nic nie wiem na pewno... - Swift Hoof zawachał się - Ale... Ale możliwe że to smok...
Wszyscy popatrzyli po sobie po czym zgodnie skinęli głowami i ruszyli za Swift Hoof'em w ciemną chłodną noc.
Chciałbym w tym miejscu podziękować Appledash132 za projekt i wykonanie okładki.
Dzięki ci!
CZYTASZ
W cieniu księżyca
FanfictionOd wygnania Nightmare Moon minęło prawię tysiąc lat. Wszyscy już dawno zapomnieli kim była i cieszą się spokojem i szczęściem. Jednak pewna grupa kucyków pamięta... I czeka na jej powrót. Jednak sprawy się komplikują gdy do Ponyville przybywa ktoś...