Wizyta

37 8 3
                                    

Przez chwilę nie było słychać żadnego dźwięku po drugiej stronie drzwi i Choppy już miała powiedzieć że najwyraźniej nikogo niema i będzie trzeba wrócić później, gdy z wewnątrz dobiegł głos:
- Wejdźcie, wejdźcie moje drogie. Na kanapie siądzcie sobie. Gdy eliksir skończę wnet do was dołączę...
- Eee... Silver? - klaczka spojrzała na przyjaciółkę przekrzywiając głowę - Czy aby napewno wszystko z nią w porządku...?
Jednorożka westchnęła i pokręciła głową lekko popychając drzwi.
- Nieważne, po prostu chodź... - odparła i przeszła przez próg.

Wnętrze chatki było zaskakująco przestronne, na samym środku znajdowało się palenisko na którym stał wielki czarny kocioł z którego wydobywała się aktualnie delikatna fioletowa mgiełka. Na ścianach w różnych miejscach wisiały ozdobne maski podobne do tych z przed drzwi. Pułki były pełne różnokolorowych buteleczek i słoiczków. Inne zwieszały się z sufitu na długich, brązowych rzemykach. Silver Eye zaczynała się właśnie zastanawiać w jaki sposób właścicielka rozróżnia poszczególne składniki skoro na żadnej z buteleczek nie zauważyła żadnej etykiety, gdy do pomieszczenia weszła Zecora.
W pyszczku niosła niewielki zielonkawy flakonik. Kiwneła gościom głową na powitanie, wlała zawartość buteleczki do kotła po czym odstawiła ją na najbliższą półkę.
- Witaj Zecoro, widzisz... Chciałybyśmy poprosić o mała przysługę... - zaczęła jednorożka.
- Różnych mikstur u mnie w bród - uśmiechnęła się szamanka - czego zmniejszyć chcecie trud?
- No właśnie, bo widzisz... - Silver zaczęła układać w głowie jakąś historyjkę która tłumaczyła by niecodzienną prośbę gdy uprzedziła ją Choppy.
- Potrzebny nam eliksir który powali smoka! - powiedziała z uśmiechem klaczka tonem jakim zamawia się kanapki w ulubionym barze w piękny słoneczny dzień.
- Choppy! - sykneła druga z klaczek i szturchnęła przyjaciółkę pod żebra - Co ty wyrabiasz?
- No ale po to tu jesteśmy prawda? Auć! - pegazka zaczęła rozmasowywać bok na którym wylądował kolejny szturchaniec i zamilkła.
Silver obrzuciła zebre przepraszającym spojrzeniem i uśmiechnęła się delikatnie.
- Wybacz Zecoro, faktycznie potrzebna nam taka mikstura. Widzisz w mojej rodzinnej wiosce pojawił się smok i założył leże na pobliskich wzgórzach - mówiła z lekkim uśmiechem bez mrugnięcia okiem - Próbowali już wszystkiego ale nie są w stanie się go pozbyć. Kiedy tylko się o tym dowiedziałam przyszłam do ciebie prosić o pomoc. - spojrzała na gospodynie błagalnie wilgotnymi oczami - Proszę, jesteś moją ostatnią nadzieją...
- Och nie płacz kochana, i na smoka znajdzie się rada. - zebra uśmiechnęła się ciepło - Chyba mam coś na takie okazje, zaczekajcie a dam wam coś co odepsze smoka inwazje. - stwierdziła i oddaliła się w głąb chatki.
- Dziękuje Zecoro - powiedziała Silver ze wzruszeniem - Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy...
Choppy patrzyła niepewnie na wzruszoną przyjaciółkę ale zanim się odezwała szamanka zdążyła wrócić niosąc niewielką zieloną buteleczkę przewiązaną jak rzemykiem. Podała ją jednorożce która podniosła ją i lewitowała przed sobą w delikatnej żółtawej poświacie.
- Oto odpowiedź na wasze problemy, tą miksturą smoka od was odeślemy.
- Zecoro jeszcze raz ci dziękuje... - powiedziała Silver a z jej torby wyleciała sakiewka i zawisła obok buteleczki otoczona takim samym blaskiem - Ile to kosztuje?
Zebra zaśmiała się.
- Och moja droga, zatrzymaj to sobie, wszak nie dla zysku to robie. Jeżeli istnieje zagrożenie, oddale od was cierpienie.
Szamanka westchnęła i zachichotała widząc brak zrozumienia na pyszczkach obu klaczek.
- Zatrzymaj monety, nie chcę zapłaty. Za odegnanie smoka nie pobiorę opłaty.
- Dziękuje ci - powiedziała Silver ze łzami w oczach, skłoniła się delikatnie i wyszła z chatki. Choppy stała przez chwile patrząc za przyjaciółką po czym uśmiechnęła się niepewnie do Zecory i również przeszła przez próg zamykając za sobą drzwi. Jednorożka stała w pewnym oddaleniu od drzewa i uśmiechała się triumfalnie machając flaszeczką w stronę pegazki.
- Mamy to! - wykrzyknęła radośnie, choć nie na tyle głośno by usłyszała ją właścicielka chatki - I nawet nie musiałyśmy czekać! Co ja mówię? W dodatku mamy to za darmo! - klaczka podskakiwała wesoło w miejscu z szerokim uśmiechem na ustach. Wyglądała jakby miała wybuchnąć z radości.
- Silver... wszystko gra? Skąd ten drugi smok? Czemu nic nie mowiłaś? Czekaj... Przecież ty pochodzisz z Manehattanu...? Tam jest smok?!
Klaczka wybuchła śmiechem i przez chwilę próbowała poruszać się w kierunku Ponyville w podskokach, jak popatrzyła kiedyś u miejscowej organizatorki imprez, ale szybko się zmęczyła i dalej szła już normalnie ciągle chichocząc.
- Tak, wszystko w porządku, i owszem urodziłam się na Manehattanie. Oczywiście że nie ma tam żadnego smoka głuptasie! - uśmiechnęła się do przyjaciółki - Przecież musiałam coś wymyślić! Miałam jej powiedzieć: "Wybacz, ale próbujemy obalić aktualną władczynie tego kraju i potrzebna nam trutka na smoka bo wydaje nam się że chyba nas odkryli, bo wysyłają tutaj jakiegoś wysokiego maga w obstawie smoka." - klacz ponownie wybuchneła śmiechem. Po chwili uspokoiła się i kontynuowała.
- Przecież po czymś takim skończyły byśmy w lochu pod strażą! - znów się roześmiała - Kupiła to! Ha! Dalej w to nie wierzę!
Choppy również zachichotała.
- To co teraz Silver? Skoro mamy co trzeba, co dalej?
- Dalej? - klaczka posłała przyjaciółce triumfalny uśmiech - Mamy dzień wolny, ot co! Co powiesz na babeczkę? Albo dwie? Miałam w planach większy wydatek ale udało mi się trochę zaoszczędzić. - śmiejąc się pomachała jej sakiewką przed oczami.
- Jasne, jestem bez śniadania więc dlaczego nie? - odparła z uśmiechem po czym obie roześmiały się i skierowały w stronę cukierni. Ten dzień zapowiadał się wprost idealnie.

W cieniu księżycaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz