Rozdział 3

262 19 0
                                    

-Za 5 minut wpadnie tu reszta. Niech ktoś pójdzie po Dumbledora.-nietoperz od razu wstał i zniknął.

Głos zabrali bliźniacy.

-A przyjdzie też Kot z Cheshire?

-Tak będzie.-odpowiedział ze śmiechem mężczyzna.

-A jaki jest?

-Powiem tylko tyle że będziecie w szoku.- uśmiechnął się tajemniczo.- A właśnie gdzie moje maniery. Greg Hood miło mi.- dopowiedział a chwilę później przybył Dumbledore razem z McGonagall i Snape'em.- Witaj Dumbledore!

-Witaj Greg. Za ile będzie reszta? Chciałbym poznać tego słynnego Kota z Cheshire.

-Będą za jakieś 3... 2... 1..-i pokazał na przejście z którego po kolei zaczęli wychodzić czarodzieje.[w kolejności Biil,Will,Jamie, Andre, Alex] na końcu wyszedł jakiś w kapturze i z zasłoniętą przez chustę połową twarzy. Każdy chyba rozpoznał w nim tego znanego Kota z Cheshire. Ustawili się w rzędzie za swoim szefem a Kot stanął po jego prawej.

*Vicktoria*

Wzięłam głęboki oddech, wypowiedziałam adres i rzuciłam magicznym proszkiem o ziemie. Czułam jak wszystko dookoła mnie się kręci. W końcu stanęłam w miejscu. Wyszłam z kominka i stanęłam po prawej szefa. Zamknęłam oczy i oglądałam wszystko cieniem. W pomieszczeniu siedziały dwa rude klony 'O cholera kolejni bliźniacy. Błagam niech będą bardziej normalni od Will'a i Bill'a', rudy na oko w moim wieku, ruda dziewczyna, starsza ruda kobieta i rudy mężczyzna 'Ci rudzi to pewnie rodzina. Ale przynajmniej będę pasować'. Dobra. Dalej obok szarookiego mężczyzny przypominającego Alex'a siedział blondyn z szramą na pół twarzy a obok niego jakaś różowo-włosa. U góry stołu siedział Moody. Kiwnęłam na przywitanie głową do mężczyzny na co on odpowiedział mi tym samym. Koło młodszego rudego siedziała szatynka a obok niej brunet z błyskawicą na czole. 'Harry Potter, kto by pomyślał'. Koło Dumbledora stał kolo z tak tłustymi włosami jakby w życiu szamponu nie widział i starsza kobieta o ciasnym koku na środku głowy.

-Skoro nasi goście już są to zapraszam do stołu.-powiedział brodacz i tak zrobiliśmy. Oczywiście mnie Will i Bill musieli wcisnąć między siebie. Na szczęście na przeciwko mnie usiadł Jamie. Po jego prawej zasiadł Andre a po lewej Alex. Szef oczywiście zasiadł po lewej stronie dyrektora. Gdy tylko zobaczyłam że stół jest pełen jedzenia, nie zważając na dobre maniery zaczęłam jeść co było trochę trudne z chustą na twarzy. Greg jak zobaczył moje zachowanie zaczął się śmiać kręcąc głową z rezygnacją.

- Znowu ci śniadanie zjedli?- zapytał mnie. Ja tylko przytaknęłam głową i powróciłam do jedzenia. Gdy już się najadłam i zaczęłam się nudzić wpadłam na fajny pomysł.

Jamie co powiesz na mały pojedynek na eliksiry?- przekazałam mu telepatycznie. Ten spojrzał na mnie z uśmiechem i przyjął wyzwanie skinieniem głowy.

- Na jakich zasadach?- zapytał zwracając na nas uwagę części zebranych. Reszta cały czas mnie obserwowała.

Takie jak zawsze. Trzeba im pokazać co to być mistrzem eliksirów. Eliksir żywej śmierci.- przekazałam mu z uśmiechem, którego i tak nikt nie zobaczył przez chustkę.

- Alex odliczaj.- powiedział odwzajemniając mój uśmiech. 'Jak on pięknie się uśmiecha...' Szarooki uśmiechnął się do nas i zaczął odliczanie.

-3... 2... 1... START!- krzyknął a my zaczęliśmy. Wyciągałam po kolei potrzebne składniki robiąc przy tym różne akrobacje. Przepis znałam na pamięć. Mój przeciwnik tak jak ja robił najróżniejsze akrobacje. Oczywiście skończyłam pierwsza i dałam o tym sygnał uderzając lekko w stół.

Moja Historia ||Harry PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz