~~~

149 4 0
                                    

*Olivia*

Wyszliśmy z wesołego miasteczka i postanowiliśmy odwieść Matta do domu, ponieważ zaczął on już zasypiać w swoim foteliku na tylnim siedzeniach. 

Zastanawiałam się o co chodzi Michaelowi, dlaczego coś ukrywał. Całą drogę patrzył przed siebie, nerwowo zagryzając wargę. Był bardzo zdenerwowany, zestresowany co było do niego nie podobne.

Gdy pojechaliśmy pod mój dom, wysiadłam, bo chciałam przenieść Matta do domu i powiadomić mamę, że jadę do Mikea. Zdziwiłam się gdy Mike wyprzedził mnie i sam wziął mojego brata na ręce kierując się w stronę drzwi.

- No co? On do całkiem lekkich nie należy - odpowiedział brunet widząc jak mu się przyglądam.

- Dzięki - odparłam szybko - Dasz radę zanieść go na górę do jego pokoju i położyć do łóżka? Ja bym powiedziała mamie, że jadę jeszcze do ciebie... ok? - spytałam niepewnie. Nie wiedziałam, czy chłopak się na mnie nie gniewa, albo czy ma ochotę na moje towarzystwo. Mimo to byłam myśli, że jeśli teraz się nie dowiem, to mogę już nie mieć więcej okazji.

- Nie ma problemu - odpowiedział i po chwili zniknął z mojego pola widzenia.

Ruszyłam w stronę salonu, w którym jak myślałam znajdę mamę. Nie była sama, była z Paulem, swoim kolegą, który pomagał nam po tym, jak mój biologiczny ojciec zostawił nasza trójkę. Zapukałam delikatnie w framugę drzwi, chcąc zwrócić na siebie uwagę, choć nie udało mi się to. Byli tak zajęci sobą, co było bardzo kochane. Cieszyłam się, że mimo tego co nas w życiu spotkało moja mama zawsze potrafiła iść do przodu z uśmiechem na twarzy.
Podeszłam bliżej kanapy i dotknęłam ramienia rodzicielki.

- Ooo... Olivia wróciliście? Gdzie Matt? - zaczęła zadawać pytania jak najęta.

- Tak wróciliśmy... Matt zasnął w samochodzie, dlatego Michael poszedł zanieść go na górę do jego pokoju - odpowiedziałam widząc ulgę i radość na twarzy mamy. Swoją drogą nie pamiętam kiedy ostatnio widziałam ją bez uśmiechu na twarz.

- Mam takie pytanie... bo chciałam jeszcze jechać do Mikea, musimy porozmawiać i zastanawiałam się czy pozwoliłabyś mi na to? - powiedziałam z nadzieją wpatrując się w oczy kobiety, od której w tej chwili zależało czy dowiem się co tak strasznego, że aż boi mi się powiedzieć ukrywa brunet. Moja mama odwróciła na chwile wzrok poczym skinęła głową na tak. Ucieszyłam się i przytuliłam. Odwróciłam się chcąc wyjść z pokoju i zobaczyłam niebieskookiego, który stał dosłownie za mną. Nie wiem dlaczego nie poczułam jak przyszedł, ale wiem natomiast dlaczego moja mama odwróciła wzrok.

- Na pewno nic jej nie będzie i odwieziesz ją przed dwudziestą trzecią bezpiecznie do domu ? - spytała moja mama w momencie, gdy ubieraliśmy buty.

- Może być Pani o to spokojna, zaopiekuje się tym "maleństwem" - odpowiedział z uśmiechem.
Podniosłam się z podłogi gdzie wiązałam buty i wbiłam chłopakowi palce w żebra. Atmosfera między nami się rozluźniła z czego byłam zadowolona.

Droga do domy chłopaka nie zajęła długo, gdyż mieszkał kilka ulic dalej, ze względu iż miał samochód,  była to kwestia kilku minut.

- Dlaczego jeździłeś ze mną autobusem skoro masz auto? - spytałam, gdyż wydawało mi się to niezrozumiałe.

- Dostałem go od taty kilka dni temu - odpowiedział -  i właśnie chciałem się ciebie zapytać, czy nie wolałabyś jeździć ze mną do szkoły... mógłbym po ciebie podjeżdżać i wracalibyśmy też razem, oczywiście jeśli miałabyś ochotę - odpowiedział zerkając na mnie.

- Chętnie - odpowiedziałam i na moich jak i jego ustach zagościł szczery uśmiech.

Weszliśmy do domu chłopaka, swoją drogą był piękny, nowoczesny i zadbany. Byłam tu pierwszy raz i nie mogłam się napatrzeć. Mike przyniósł dwie szklanki z jakimś napojem i postawił na stole w salonie zapraszając mnie również, abym i ja udała do wspomnianego pomieszczenia. Usiedliśmy po turecku na kanapie twarzami do siebie. Siedzieliśmy chwile w ciszy, bo chłopak jakby nie wiedział od czego ma zacząć.


***


*Michael*

Nie wiedziałem jak ubrać w słowa to, co chciałem przekazać, aby zabrzmiało to jak najlepiej dla  Liv.

- To wszystko zaczęło się gdy miałem sześć lat - zacząłem patrząc wszędzie byleby nie w oczy blondynki - z dnia na dzień widziałem coraz gorzej.  Rodzice myśleli, że to zwykła wada wzroku więc umówili mnie na wizytę do okulisty. W przeddzień wizyty obudziłem się rano i nie widziałem kompletnie nic. Ciemność. Oślepłem - przerwałem na chwile. Ciężko było mi o tym mówić, bo z każdym słowem wspomnienia wracały, wracało to, co chciałem usunąć z pamięci na stałe. Liv położyła dłoń na moim kolanie dodając mi otuchy. Pomogło. Mówiłem dalej.

 - Przerażony zawołałem rodziców, oni również byli szoku. Ich jedyny syn z dnia na dzień stracił wzrok bez konkretnej przyczyny. Szybko udaliśmy się do szpitala. Dwa tygodnie spędziłem w różnych szpitalach, na różnych badaniach. Przez te dwa tygodnie nic nie widziałem. Zaczynałem godzić się z faktem, iż pozostanę ślepy do końca życia. Dla małego chłopca, którym wówczas byłem nie było do końca jasne jaką wartość ma to co może stracić. Jaką wartość w życiu dorosłego człowieka ma posiadanie sprawnego zmysłu wzroku. Po kilku dniach mój wzrok zaczął małymi krokami wracać. Początkowo wszystko było zamazane, nieostre. Z każdym dniem polepszało mi się, aż wzrok wrócił do normy. Radość moja jak i rodziców była nieopisana. Wróciliśmy do domu. Następnie skontaktował się z nami mój lekarz. Oznajmił on, że w mojej głowie posiadam guza. Guza który się przemieszcza. Przez te dwa tygodnie uciskał on na nerwy wzrokowe, przez co nie widziałem. Teraz się przemieścił, a wzrok wrócił. Lekarz powiedział, że nie można go operować, bo to może skutkować utratą wzroku na zawsze. Postanowiliśmy żyć normalnie. Miałem guza w głowie, ale widziałem. Dr. Philipp oznajmił, że jeżeli objawy nie powrócą, wszystko będzie w porządku. Jeżeli zaś wrócą, będzie nie za ciekawie. Pierwsze z nich wróciły, gdy jechaliśmy nad morze podczas drogi, pamiętasz? - dziewczyna kiwnęła twierdząco głową - gra w siatkówkę na plaży, sytuacja w pokoju i w końcu ta w wesołym miasteczku. W każdej z nich guz dawał się we znaki. Objawy to najczęściej ostry, nagły ból głowy, mroczki przed oczami, nadwrażliwość na światło i dźwięk. Zasłabnięcie i chwilowa utrata wzroku to już ta poważniejsza cześć choroby. Nie chciałem ci mówić, nie chciałem nikomu mówić bo wiem, że  martwilibyście się. Sam się boje, bo wiem, że to wraca. Ale przede wszystkim bałem się, że mnie zostawisz i uciekniesz ode mnie. Uciekniesz od problemu, którym się staje - skończyłem podnosząc wzrok na dziewczynę.

Miała łzy w oczach. Przytuliłem ja szczelnie.


- Nigdy cię nie opuszczę, a już zwłaszcza w takiej sytuacji - wyszeptała wtulając się we mnie.

- Obiecujesz?

- Obiecuję.


***

Ślepa miłość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz