~~~

86 1 0
                                    

*Liv*





Wybiegłam z sali chłopaka jak poparzona. Łazienka była moim wybawieniem, na nagły atak mdłości i wymiotów.  Kierując się wszelkimi znakami, z dłonią przyciśniętą do ust gnałam przed siebie. Dobiegłam w naprawdę, ostatnim momencie, wpychając się przed jakąś inną kobietę. Niegrzecznie, ale z konieczności. 

Mdłości, złe samopoczucie czy zawroty głowy to  od kilku dni była moja codzienność. Jak każda młoda dziewczyna, zwalałam to początkowo na złe wysypianie się, częste podróże, a nawet chorobę lokomocyjną, której w zasadzie nie posiadam. Dopiero dziś, z ostateczności, dopuściłam do siebie wiadomość, że w swoim cielę, mogę nie być zupełnie sama. 

Postanowiłam, z jak największym spokojem z mojej strony podejść do sytuacji. Dobrze, masz dziewczyno niecałe dziewiętnaście lat, twój chłopak raptem dwadzieścia, zaniedbałaś studia, nie wiesz na czym stoisz z chorobą Mikea, nie macie mieszkania, ale, ale... moment, muszę znaleźć jakieś plusy w każdej sytuacji, tak powtarzał mój dziadek.
Mam wsparcie w mamie, rodzice bruneta też by nam pomogli jak sądzę, a z pewnością jego mama, o ojcu ciężko mi cokolwiek powiedzieć. Mieszkanie jest do znalezienia, tak jak i praca. Ciążę ze szkoła da się na pewno jakoś pogodzić, z pewnością nie będę pierwszą dziewczyną z dzieckiem. 

Gdy poczułam się już trochę lepiej opuściłam łazienkę, uprzednio omywając wodą twarz i płukając jamę ustną. 

Przed toaletami czekała już na mnie moja mama. 

- Najwyraźniej widziała jak biegłam - pomyślałam.

- Wszystko w porządku Olivka? - spytała. Zawsze gdy się tak do mnie zwracała, martwiła się. Gdy wszystko było okay, mówiła mi Liv lub po prostu Olivia.

- Myślę, że teraz już tak - odparłam szczerze.

 Lepiej się już poczułam, mimo że teraz, mój żołądek był pusty i prosił o jedzonko. Postanowiłam dać mu trochę odpocząć, a potem zjem coś lekkiego.

- Od dawna źle się czujesz? - zadała kolejne pytanie, zakładając pasemko włosów za moje ucho i patrząc mi głęboko w oczy. Zawsze robiła tak, jakby chcąc sprawdzić, co dana osoba czuje. Jak mówią, oczy zawsze prawdę powiedzą.

- Od paru dni, ale jest w porządku, panuje nad sytuacją - pocieszałam ją - myślałam, że to może przez częste podróże i wyjazdy - dodałam.

- Podróże i wyjazdy, tak? - mówiła tonem lekko sarkastycznym, jakby dwuznacznym. Co jak co, ale jest nie długo po czterdziestce i możnaby powiedzieć, że jeszcze nadaje na 'naszych falach' i nie obce są jej zachowania młodzieży - powiedz mi tak szczerze podejrzewasz coś? - wiedziałam o czym mówi i szczerze trochę się bałam.
Niezmiernie jednak cieszyłam się, że moja mama jest tak wyluzowana i rozumie wszystko, nawet gdy ja jej tego nie mówię dosłownie. Takiej relacji matka - córka, życzę każdemu.

Ustaliłyśmy wstępnie, że podejdziemy do pani ginekolog, ale zanim poszłyśmy, moja mama zapytała jeszcze:

 - Jak się z tym czujesz? -  domyśliłam się, że mówi o prawdopodobnej ciąży.

- Ja n-nie wiem mamo - powiedziałam z zakłopotaniem bliska płaczu.

- Ale spokojnie - usłyszałam czułość w słowach matki.

- Przecież to zniszczy nasze życie, j-ja nie j-jestem gotow-wa - byłam naprawdę na skraju wpadnięcia w lament - T-to pojawiło się t-tak nagle - dodałam. W sumie to była prawda, nie planowaliśmy dziecka w takim momencie, nie wiedząc co dokładnie dolega Michaelowi.

- Co zamierzasz z tym zrobić? - padło kolejne pytanie. Tak ogólnie powinien wyglądać dialog, to czemu się dziwie. Podejrzewałam, że moja mama ma na myśli aborcję. Wiem, że jest takim zabiegom przeciwna i chce wybadać moją sytuację. Ja, tak jak i ona,  nie byłabym w stanie pozbawić niewinnego dziecka życia i okazji do poznawania tak wspaniałego pod wieloma względami świata. Przecież ono, nic nie zrobiło, to nie jego wina, że się pojawiło i chce żyć. Tak więc reasumując, aborcja nie wchodzi w grę, to mamy jasno postawione.



- N-nie wiem - zająknęłam się, starając się na opanowany ton głosu - muszę być silna i wytrwać, dla nas - dodałam podnoszą się tymi słowami na duchu.

- Dasz radę kochanie - mama podeszła przytulając mnie - Jesteś silną młodą kobietą - powiedziała. Te słowa zadziałały jak impuls, taki pozytywny kopniak w cztery litery. Nazwała mnie silną, czyli dam radę. Nazwała mnie kobietą, a nie dziewczynką. Wierzyła we mnie, a jej wiara była dla mnie czymś ważnym, jak nie najważniejszym. To dzięki niej chodzę po tym świecie i doświadczam tego co najlepsze. Jeżeli nawet miałabym być matką w tak młodym wieku, chcę być jak moja własna mama. Jest dla mnie wzorem, który będę naśladować. Była, jest i będzie osobą, która zawsze będzie dla mnie. Jest mi koleżanką, mamą, jest moją najlepszą przyjaciółką, tylko z takim bonusem, że to ona mnie urodziła.

- Dziękuję, że jesteś mamo - łezka spłynęła po moim policzku. Zawsze byłam bardzo uczuciowa, a zwłaszcza w stosunku do mamy, obie byłyśmy bardzo delikatne wewnątrz. 

Stałyśmy tak w objęciach, ze spływającymi łezkami po policzkach ciesząc się bliskością, a jednocześnie trawiąc aktualną sytuację. Dla nas obu było to coś nowego. Moje myśli krążyły wokół tego, jak miało by się teraz zmienić moje życie i czy podołam? 

Wewnętrzny monolog przerwało pytanie, o którym zapomniałam, ale które przysporzyło mi dodatkowych obaw:

- Powiesz Michaelowi? - padło z ust mojej rodzicielki.

- Nie - odpowiedziałam pod wpływem impulsu i emocji - Nie wiem jak zareaguje, a dodatkowy stres nie jest mu wskazany. On, nie musi o tym wiedzieć, to mój 'problem' i ja sama muszę dać sobie z tym radę mamo - oznajmiłam.  Jako problem nie postrzegałam dziecka. Moim problemem było to jak, gdzie i kiedy zamierzam powiedzieć to chłopakowi. 

Jak zareaguje?

Jeżeli odzyska wzrok i nie widzi niemowlaka jako pasożyta, 'czegoś' co zatruwa życie, a jako swoje dziecko - to była by zdecydowanie najlepsza z możliwych opcji.

Ale... właśnie, zawsze jest jakieś ale. Brunet równie dobrze może do końca życia pozostać niewidomym. Podczas załamania, dowiedziawszy się o dziecku może sobie psychicznie nie poradzić. Dobrze pamiętam jak jego samoocena spadła, gdy chwilowo nie widział. Co będzie gdy dowie się o wiecznej ślepocie?

Lekarze są dobrej myśli, ale nawet ich spekulacje nie dają stuprocentowej pewności?

Ich podejrzenia nakierowywują nas tylko na to, czego możemy się spodziewać?

Tak więc tkwię w niepewności. Nie wiem co mnie czeka. Myśli biegają po mojej głowie, podczas gdy nogi doprowadziły mnie pod gabinet ginekologiczny.







***

Ślepa miłość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz