~~~

95 2 0
                                    


*Michael*

Z pozoru zwykła, dwudziesto minutowa droga do szpitala nie jest czymś trudnym, w dodatku gdy jedziemy taksówką po pustych drogach. Dla mnie jednak siedzieć w miejscu było czymś niewykonalnym, a droga trwała wieczność. Nic, nawet fakt, że najprawdopodobniej pozbyłem się choroby nie był w stanie mnie uspokoić.

Nie wiedziałem dlaczego tak się stało.

Nie wiem co się z tym wiąże.

Ale nie wiem również co z Liv.

Co takiego stało się na drodze.

Czy to moja wina?

Dlaczego coś musiało przytrafić się akurat jej?

Czy los niewystarczająco poddaje próbą nasz związek?

Chce jeszcze będzie testować naszą miłość?

A może to już koniec i nic więcej złego nam się nie przytrafi?

Przez rozmyślania nie zorientowałem się kiedy dojechałem na miejsce, dopiero taksówkarz sprowadził mnie na ziemię.

Zapłaciwszy kierowcy pobiegłem do budynku. Zaraz po przekroczeniu drzwi rzuciła mi się w oczy tabliczka kierująca do recepcji. Tam zastałem kobietę, którą bez zbędnych formalności zapytałem o Olivię.

- Proszę się uspokoić - usłyszałem na wstępie. Dopiero teraz dostrzegłem jak bardzo zdenerwowany jestem o czym świadczy między innymi nierówny oddech.
Wziąłem kilka głębokich wdechów. Rzeczywiście, pomogło.

- Dobrze, zacznijmy jeszcze raz - powiedziała z uśmiechem Patrizia, recepcjonistka - kogo Pan szuka?

- Olivii Cade - powiedziałem, po czym dodałem - przyleciała helikopterem po wypadku samochodowym.

Kobieta szukała chwilę nazwiska blondynki w dokumentach, po czym powiedziała:

- Jest Pan bratem o ile się nie mylę - przytaknąłem - poznałam po głosie - oznajmiła.

- Tak zgadza się - powiedziałem lekko zniecierpliwiony - powie mi Pani gdzie ją znajdę?

- Drugie piętro, na końcu korytarza po lewej jest sala operacyjna. Tam Pan nie wejdzie ale proszę poczekać przed salą... - reszty nie usłyszałem bo rzuciłem się w stronę wind.
Według instrukcji dotarłem pod sale operacyjną, nad którą zapalona była lampka świadczącą o tym, że wewnątrz przeprowadzana jest operacja. Usiadłem na krzesełku i oparłem ręce o kolana chowając w nich twarz. 

Przez moją głowę przebiegało tysiąc myśli na minutę, a wszystkie sprowadzały się tylko do jednego: do niej.

W pewnym momencie z sali wyszła jedna z pielęgniarek.

- Co z nią? - zapytałem szybko wstając. Niestety nie dane było mi usłyszeć odpowiedź, gdyż zaraz po pierwszej pielęgniarce wybiegła kolejną krzycząc: Zatrzymanie akcji serca, tracimy ją.

Obie, w jednym momencie zniknęły za drzwiami jednego z pomieszczeń dla personelu, wracając na salę operacyjną z defibrylatorem.

W tamtym momencie i moje serce na moment się zatrzymało.

Ona nie oddycha.

Mogę ją stracić.

Co to to nie!

Byłem bezradny, a wszystko dookoła działo się bardzo szybko.

- Halo - powiedziałem odbierając dzwoniący telefon.

Ślepa miłość [ZAKOŃCZONA]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz