Rozdział XIII

1.2K 86 50
                                    


Ocknąłem się ubrany w łóżku. Za oknem trwało urwanie chmury, silny wiatr potrząsał stalowymi kratami.  Ukryłem się natychmiast pod kołdrą, widząc błyskawice przecinającą niebo,oraz słysząc głośny grzmot, odbijający się echem w moich uszach. Ironią jest to, że przeraźliwie się boje burzy, a jestem mistrzem piorunów. Zaraz, czy to wszystko. To był sen!?

Wychyliłem głowę, spoglądając na dolną pryczę. Czarnowłosy spał z słodkim wyrazem twarz. Policzki oblanę rumieńcem, a usta ułożone w uśmiech. Długie kosmyki, roztargane jak po świeżym pocieraniu o ręcznik.

Mam małe problemy już z odróżnieniem jawy od snu. Co jest prawdziwe, a co nie. Jest jeden sposób, aby to sprawdzić. Sprzedałem sobie zbyt szybkim ruchem cios w twarz. To nie jest zdecydowanie sen, cholernie boli, tak samo jak tyłek.

Kolejna fala ładunku elektrycznego przebiła się przez grubą farstwe ciemnych niczym kudły Cole'a chmur. Przez moje ciało przeszedł deszcz, a łzy same uciekały z oczu. Od dziecka się bałem. Tuliłem, pod łóżkiem moich rodziców mojego misia i równie przerażoną myszkę. Tak, miałem zwierzaka. Oswoiłem małego gryzonia na złomowisku. Nazwałem go Blue. Od samego początku kochałem niebieski. Teraz, miałem już tylko mokrą, zimną poduszkę. Z każdym kolejnym błyskiem trząsłem się z bezgłośnym płaczem coraz bardziej. Może i jestem mistrzem błyskawic, ale tych nie umiem okiełznać. To mnie przeraża.

- Hej? Jay? Wszystko okey? - uniosłem lekko kołdrę, otwierając mój kokon, aby zobaczyć zmartwione, brązowe jak kakao oczy.

- T-t-tak - wyjąkałem - n-nie masz sie c-co m-martwić.

- Ale kłamiesz. Co się dzieje? - wlazł jak pantera na moje łóżko, wciąż bacznie mnie obserwując.

Kolejny błysk przeciął niebo, a ja przytuliłem się mocniej do koca z chichym piskiem. Zachowuje się jak dziewczynka. Ale co poradze?

- Boisz się burzy? - brawo Shelrock'u.

- yhym - burknąłem, pociągając nosem.

Czekałem tylko na jego głośny śmiech. Na jego miejscu też by mnie to bawiło, ta cholerna ironia, ale zamiast tego zdjął ze mnie pościel, położył się obok mnie i przysunął moje ciało do swojego, okrywając nas już nie zmiętoloną pościelą.

- Wystarczyło powiedzieć głupolu, że potrzebujesz mnie obok - ziewnął, kładąc podbródek na mojej głowie - Dla mnie nie ma to najmniejszej róźnicy. Wygodnie się z tobą śpi.

Zabrzmiało to bardzo dwuznacznie. Przez te brudne myśli pokryłem się gęstym różem.

- Słodko ci misiek w rumieńcach - zgarnął moją rudą grzywkę z czoła,  ucałowując je delikatnie.

Cały ten gejowski związek jeszcze nie był dla mnie naturalny. Nadal będę się czuł skrępowany przez jego miłosne gesty. To urocze moim zdaniem. Za dużo mang. Musze przestać to czytać, bo głupieje.

- Masz mine jak bym się do ciebie dobierał - zachichotał rozbawiony.

- Zrobiłeś to dzisiaj, czyżbyś już zapomniał mistrzu ziemi? - zapytałem zadziornie, a on z niezręczności odwrócił wzrok, patrząc tylko nie w moje oczy.

Może i byłeś pod prysznicami seme, ale "przypadkiem" możesz stać się uke. Też potrafie być stanowczy, tylko w Jay'owy sposób.

- Zamknij się - warknął. - To była obrona. Bo jakiś idiota tylko czatował na to. A nikt oprócznie mnie nie będzie cię dotykał... - zaczynam się bać -  bo zabije - teraz chyba się wkurzył.

- Czy potrzebna ta agresja, Cole'uś? - mruknąłem, czując jego drapiące moje plecy paznokcie.

- Owszem, stanowczy odstęp od ciebie. A jak ktoś będzie myślał, że tylko na obiciu mordy się skończy, to chyba nie zna rozwścieczonego Brookstone'a - przysunął moje nogi bliżej swoich - zniszcze go. Wyląduje na wózku, za macanie mojego rudzielca.

Bruiseshipping-Pomóż MiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz