-Chyba nie boisz się kilku droidów- zaśmiał się lekko nerwowo Anakin.
Ahsoka nie odpowiedziała.Wciąż miała obraz ojca przed oczami. Nie potrafiła nad tym zapanować.
Widziała promień z blastera lecący w stronę mężczyzny.
To była jej słaba strona.-Ahsoka, do cholery!- krzyk jej mistrza rozwiał całą wizję.
Starając się nie patrzeć na droidy Togrutanka wstała i odwróciła się w stronę Anakina.
-Nie mogę- wyszeptała spuszczając wzrok.
-Smarku, to tylko blaszaki!
Ahsoka spojrzała na niego smutno, po czym bez słowa ruszyła w stronę Świątyni.
-Cholera, Ahsoka, wracaj tu!Ale nie wróciła.
Starając się powstrzymać łzy szła przed siebie. Chciała położyć się w swojej kwaterze, zasnąć, wypłakać, lub cokolwiek.
Ale nie chciała pokazać przy swoim mistrzu, że jest aż tak słaba.
Że głupi robot potrafi doprowadzić ją do płaczu.Anakin Skywalker wpatrywał się w miejsce gdzie jeszcze 15 minut temu stała jego padawanka.
Mimo, że już dłuższą chwilę zastanawiał się nad tym co się przed chwilą stało, wciąż nie docierało to do niego.Po jeszcze chwili wpatrywania się w ziemię, zeskoczył z drzewa.
Powoli ruszył w stronę Świątyni wciąż myśląc o Ahsoce.
Dlaczego przestraszyła się blaszaków?
Dlaczego powiedziała, że nie może?
Przecież to tylko kilka puszek, pomyślał.Zapukał delikatnie do drzwi jej kwatery.
-Proszę- usłyszał cichy głos swojej padawanki.
Otworzył drzwi.
Zobaczył Ahsokę siedzącą na łóżku, obejmującą kolana dłońmi i wpatrującą się tępo w ścianę.
Kiedy spostrzegła, że to mistrz Skywalker zawitał do jej kwatery, od razu zmieniła wyraz twarzy na lekko nerwowy uśmiech.
-Tak mistrzu?
-Ahsoka...- usiadł obok niej na łóżku- Co się stało?
Chyba nie powiedziałam tego najlepiej, pomyślał.
-Yhm... nie sądzę, żeby to było aż tak ważne żeby o tym rozmawiać- mruknęła chłodno odwracając wzrok.
-A ja sądzę, że jest to aż tak ważne żeby o tym rozmawiać. O co chodzi?
Pierwszy raz podczas gdy mówił coś do Ahsoki, w jego głosie było słychać jakby... troskę.
-Nie widzę powodu by opowiadać ci o moim życiu.
-Jesteś moim padawanem. Jeśli mam cię nauczyć walczyć, muszę wiedzieć wszystko.
-Dobrze. Droidy zabiły mojego ojca. Zadowolony?- powiedziała Ahsoka jeszcze chłodniej, nawet nie patrząc na Anakina.
-Ja... Przepraszam. Moją matkę też zabito. Ludzie pustyni na Tatooine. Porwali ją i doprowadzili do jej śmierci- teraz Togrutanka spojrzała z lekkim współczuciem na swojego mistrza, w którego głosie było słychać, że trudno mu o tym mówić - Rozumiem cię, ale musisz przezwyciężyć to co w tobie siedzi.Pierwszy raz Ahsoka czuła, że jej mistrz mówi naprawdę szczerze.
Miała nawet dziwne wrażenie, że jej mistrz może jednak ją lubi.-Przepraszam. Możemy iść trenować.
Uśmiechnęła się niepewnie lustrując uważnie swojego mistrza wzrokiem.
Kiwnął głową i bez słowa wyszedł z kwatery padawanki. Ona natomiast ruszyła za nim.W ciszy dotarli na miejsce, gdzie wciąż czekały nieaktywowane droidy.
Mistrz Skywalker wszedł na drzewo i aktywował puszki.
Ahsoka wzięła głęboki oddech i zapaliła swój miecz.
Mniej więcej tuzin droidów ruszył w jej stronę strzelając do niej.
Starała się odbijać pociski, tak jak uczył ją jej mistrz.
Dam radę, pomyślała.
Wystrzeliła jak strzała przed siebie i zaczęła niszczyć droidy z pomocą różnych trików, jak jakieś salta w powietrzu.
-Cóż...- zaczął mistrz Skywalker z nutą kpiny- Mogło być lepiej.
Jednak wszystko jest po staremu, pomyślała Ahsoka.Kiedy wieczorem Anakin zakończył nareszcie trening, Ahsoka padła na swoje łóżko.
Marzyła tylko o śnie i odpoczynku.
Pierwszy raz miała aż tak wymagający i długi trening. A mistrz Skywalker nie dawał jej nawet chwili wytchnienia.Po ich rozmowie wszystko wróciło do normy. Znowu żyli jak pies z kotem.
Ahsoka już nawet miała lekką nadzieję, że teraz już będzie dobrze. Że będzie dogadywać się z Anakinem.
Ale nie.Obudziło ją światło.
Ale nie słońca, tylko lampy.
Zasłaniając lekko oczy ręką podniosła się do pozycji siedzącej i rozejrzała po pokoju.
W otwartych drzwiach stał mistrz Skywalker.
-Smarku, wysyłają nas na misję.
-W środku nocy?
-Tak. Za 5 minut masz być w hangarze.
I wyszedł.
Ahsoka leniwie zwlokła się z łóżka, po czym spojrzała na zegarek.
Była 2:48
Westchnęła i szybko się przebrała.
Wzięła miecz i ruszyła do miejsca wskazanego przez mistrza Skywalkera.Koło statku stał mistrz Skywalker, kapitan Rex oraz kilka klonów.
-Cześć młoda- przywitał ją kapitan Rex, którego miała okazję już wcześniej poznać. Polubiła go.
-Cześć Rex- uśmiechnęła się.
-Darujmy sobie te przywitania- Anakin przewrócił oczami- Mamy zadanie do wykonania. Rex przedstawi ci szczegóły- oznajmił i wszedł na pokład statku.
Teraz to Ahsoka przewróciła teatralnie oczami.
-Lecimy na Alderaan. Separatyści wysłali tam swoich żeby pojmali senatora Baila Organę. Dostaliśmy od niego zaszyfrowany komunikat. Udało mu się ukryć w piwnicach pałacu, ale droidy wciąż go szukają. Jego straż nie da rady długo ich odpierać.
Czyli walka z droidami. Super, pomyślała Ahsoka.
-Rozumiem.
-No to ładuj się. Zaraz startujemy.Alderaan.
Właśnie na tą planetę wyjechał brat Ahsoki. A z wiadomości, które od niego dostawała, wywnioskowała, że jest w straży pałacowej.
Oby wszystko było z nim dobrze, pomyślała.Witam 8)
Trochę krótszy niż poprzednie, ale chyba nie jest źle.
Zmieniłam trochę styl pisania ;p
Wzięłam się powoli za korektę Smarku ;p
Przepraszam za tak długą nieaktywnyść, ale byłam na wakacjach i nie miałam za bardzo czasu pisać.
A teraz dwie ważne informacje.
1.Chciałabym się z wami pożegnać, gdyż w czwartek zostanę zamordowana.
2. Pałla, która jest jedną z moich przyszłych zabójców jest zdrajcą.
I nich moc będzie z wami
CZYTASZ
New life | Trylogia Tano
FanfictionWyobraź sobie, że stoisz przed szkołą ze znajomymi i nagle podchodzi do ciebie jakiś dziwnie ubrany facet. Mówi ci, że masz niezwykłą moc. Ty myślisz, że jest walnięty i go ignorujesz. Tak właśnie zrobiła Ahsoka Tano.