10.

461 36 6
                                    

Ahsoka tworzyła oczy i się rozjerzała.
Chwilę trwało zanim dotarło do niej gdzie jest i co się stało.
Razem z już przytomną Kaylirą znajdowały się w jakimś małym i ciemnym pomieszczeniu. Ręce i nogi miały skute kajdankami, a mieczy nie było.
-Cholera- mruknęła Togrutanka.
-Co teraz?
-Jak to co? Musimy się uwolnić, odzyskać miecze i stąd wydostać.
-Sugerowanie, że to takie proste- westchnęła Kaylira unosząc wzrok.
-Spokojnie. Coś wymyślimy.

Ahsoka sama nie wiedziała czemu przez głowę przemknął jej jej mistrz. Że może je uratuje.
Nie, szybko się zganiła w myślach.
Przecież mistrz Skywalker mnie nie lubi, po co miałby mnie ratować, pomyślała.
Ale mistrz Kenobi... Mistrz Kenobi nie był taki. Może wie, że coś jest nie tak i leci im na pomoc podczas gdy Anakin zostaje tam gdzie był i ma nadzieję, że Ahsoka już zginęła?

Chyba przesadzasz, aż tak źle chyba nie jest.
Czy ja wiem...
Czy ty właśnie gadasz sama do siebie?
Chyba tak, pomyślała.

-Halo! Ahsoka!- z zamyśleń wyrwał ją głos Kayliry.
-Hmm..?
-Odpłynęłaś. Wygladałaś jakbyś miała się zaraz rozpłakać.
-Zamyśliłam się. Przepraszam.
-Dobrze, ale chyba pora obmyślić jakiś plan ucieczki lub cokolwiek.
-Tak, masz rację.

Jednak mimo prób, Ahsoka nie potrafiła przestać myśleć o mistrzu Skywalkerze.
Sama nie wiedziała dlaczego chociaż przez chwilę pomyślała, że mógłby ją uratować.
Przecież to było jasne jak słońce, że nie będzie marnował czasu na nią.
Ciągle tylko na nią narzekał.

AHSOKA, STOP!

-Hej, chyba mam pomysł!
-Hmm?
-Widzisz te kraty?- Kaylira wskazała na laserowe promienie, które służyły jako kraty.
-Widzę, ciężko nie zauważyć- mruknęła chłodno Ahsoka.
-Wszystko w porządku?
-Tak... Przepraszam. Zamyśliłam się i...- na twarz Ahsoko wpełzł sztuczny uśmiech.
-Tak, tak. W każdym razie, możemy użyć tych krat żeby pozbyć się kajdanek.
-A potem?
-A potem odszukamy klony, nasze miecze i uciekniemy.
-Bardzo dopracowany plan- rzuciła ironicznie Togrutanka.
-A masz jakiś lepszy?

Jednak po pozbyciu się kajdanek pojawił się inny problem.
Jak pozbyć się krat?

Po chwili zastanawiania się dłoń Ahsoki powędrowała w górę wskazując na ścianę.
Była tam mała kratka. Ale była wystarczająco duża, żeby się przez nią przecisnąć.
-Wentylacja!- wykrzyknęła Kaylira z uśmiechem.
Mocą pozbyły się kratki.

-Gdzie my tak właściwie idziemy?- spytała Kaylira po jakimś czasie.
-Musimy znaleźć klony.
-A gdzie one są?
-A skąd ja mam niby to wiedzieć?
-To gdzie nas prowadzisz?
-Żebym ja to wiedziała...
-Wyjdźmy stąd. Nie dam rady dłużej się tak czołgać.
Nie czekając na odpowiedź, Kaylira wybiła nogami kratkę pod sobą i wyskoczyła przez nią.
Ahsoka wzdychając cicho ruszyła za nią.

Nie mogła się skupić, nie mogła myśleć o ucieczce.
W jej głowie ciągle siedziało jedno zdanie.
Mój mistrz mnie nie uratuje.
Mój mistrz mnie nie uratuje.
Mój mistrz mnie nie uratuje.
Przecież to oczywiste, po co miałby to robić. Przecież mnie nie lubi, pomyślała.
Nie potrafiła wytłumaczyć dlaczego nie może przestać o tym myśleć.

-Kaylira! Ahsoka!- odezwał się znajomy głos wyrywając Togrutankę z zamyśleń.
-Mistrz Kenobi!
Obydwie padawanki odetchnęły z ulgą.
-Jak się tu...- zaczęła Kaylira, ale mistrz Kenobi jej przerwał.
-Nie teraz. Musimy odzyskać wasze miecze.
-A klony?
-Rex i reszta już ich szukają.
Nagle zza zakrętu dobiegły głosy:
-Jesteś absolutnie pewien, że to padawanka Skywalkera?
-To Dooku! Musimy się schować- powiedział cicho mistrz Kenobi, po czym ruszył w drugą stronę korytarza.
A za nim Ahsoka I Kaylira.

Weszli przez pierwsze lepsze drzwi do jakiegoś pomieszczenia.
Mistrz Kenobi zamknął drzwi po czym spojrzał na padawanki.
-Wszystko z wami w porządku?
-Raczej tak.
-Mistrzu Kenobi...- zaczęła niepewnie Ahsoka- Gdzie jest mistrz Skywalker?
-Został na Naboo.

Wiedziałam, pomyślała Togrutanka.
Po co miałby niby ją ratować?
Czego się zresztą spodziewała?
Przecież to było oczywiste.
Cały czas jednak nie wiedziała dlaczego się tym tak przejęła.

-Spójrzcie! Nasze miecze!- wykrzyknęła nagle Kaylira.
Wyglądało na to, że znaleźli się w pomieszczeniu z łupami.
Obydwie padawanki wzięły swoje bronie.
-Rex? Jak sytuacja?- powiedział mistrz Kenobi do komunikatora.
-Zmierzamy do hangaru. A u pana, sir?
-Znalazłem je. Hrabia Dooku tu jest. Musimy jakoś przemknąć do hangaru. Czekajcie na mój znak, wtedy bierzemy statek i odlatujemy.
-Tak jest sir. Bez odbioru.
W tym momencie otworzyły się drzwi, a w nich stanęły dwie postacie.
-Obi-Wan Kenobi...- powiedziała jedna z nich zapalając czerwony miecz świetlny.
-Hrabia Dooku...- mistrz Kenobi również zapalił swój miecz- I Hondo, jak sądzę.
-Cóż... Biznes mój drogi przyjacielu.
-Kenobi i ta Togrutanka mają być żywi. Tamta trzecia mnie nie obchodzi.
Zanim do Jedi dotarło znaczenie tych słów, w pomieszczeniu pojawiło się kilka postaci.
-Czy ty myślisz, że damy się tak łatwo porwać?
Ahsoka zapaliła swój miecz, a Kaylira poszła w jej ślady.
-A więc chcecie walczyć... Hondo, wycofaj swoich ludzi.
-Ale...
-Podwoję stawkę.
W pomieszczeniu zostali tylko Dooku, mistrz Kenobi, Ahsoka i Kaylira.

Witam 8)
Pałla, dziękuję za inspirację ;)
Może nie jest to jakoś bardzo długie, ale nie cierpię kończyć wszystkiego w jednym rozdziale.
W mediach piosenka, jak zwykle xd
I niech moc będzie z wami

New life | Trylogia TanoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz