18.Czemu nie wiedziałam?

1.8K 145 24
                                    

*Perspektywa Sam*

Leżałam na jakimś łóżku. Ostrożnie otworzyłam oczy. Zobaczyłam, że pokój w którym jestem jest biało-czarny. Bardzo ładny. I są w nim moje rzeczy. A także komputer i MP3. Powoli wstałam. Chodziłam chwilę po pokoju analizując wszystko. Usłyszałam, że drzwi się otwierają. Przygotowałam się do obrony. Zobaczyłam w nich Jacka i tego chłopaka w goglach.

- Ona nic ci nie zrobi- mówił Jack do chłopaka.

- Cześć!- przywitał się ze mną lekko skrępowany- Jestem Ticci Toby. Mów mi Toby.

Uśmiechnęłam się do niego.

- Sam, ale ty to pewnie wiesz.

- ,,Może mnie nie rozszarpie"- słyszałam myśli Toby'ego.

- Nic ci nie zrobię. Broniłam się.- chciałam go uspokoić.

- Zaraz, jak ty?!- zdziwił się- Jak?!

- Umiem czytać w myślach.

- Dobra, nie ważne.- powiedział Jack- Zaprowadźmy ją do Slendermana.

Poszłam za nimi posłusznie. Budynek zdawał się być nowoczesny. Na korytarzu były krwawe napisy typu ,,Idź spać", ,,Nie ekscytuj się jutrem, ponieważ jutra nie będzie :)" i ,,Spotkał cię okrutny los, czyż nie?" itp. Stanęłam przed wielkimi drzwiami do gabinetu.

- Poczekamy tutaj- powiedział Toby.

Wahałam się chwilę, ale ostatecznie pchnęłam wielkie drzwi.

- ,,Witaj, dziecko"- usłyszałam głos w głowie.

Przy biurku siedziała postać bez twarzy w czarnym garniturze.

- Dzień dobry.- powiedziałam.

Mam nadzieję, że nie palnęłam czegoś. Bo głupio by było mówić ,,dzień dobry", gdy jest wieczór.

- ,,Usiądź"- pokazał mi krzesło.

Posłusznie usiadłam.

- ,,Jestem Slenderman"- przedstawił się- ,,Nie musisz się przedstawiać, bo wiem kim jesteś. Przepraszam, że tak cię tu ściągnięto. Chciałem byś tu przyszła, bo muszę ci coś powiedzieć."

Zrobił pauzę. Ja wstrzymałam oddech.

- ,,Wiem, że to będzie dla ciebie trudne. Ale ja jestem twoim ojcem"

Miałam laga mózgu. Przypomniałam sobie słowa matki. ,,Twój cholerny ojciec. Tylko ty posiadasz twarz.". Starałam się przetworzyć tę informację.

- Ale jak? Dlaczego nie znałam prawdy?- powiedziałam po chwili myślenia.

- "Poznałem twoją matkę dlatego, że zabiła swoją rodzinę. Zaproponowałem jej bycie proxy. Jednak ona chciała być po prostu mordercą. Była już pełnoletnia i skończyła szkołę. Mieszkała tu i miała talent. Zakochaliśmy się w sobie. Ale któregoś dnia postanowiła odejść. Opuściła rezydencję, a ja nie mogłem jej znaleźć. Najprawdopodobniej użyła nowej tożsamości. Dopiero po kilku latach dowiedziałem się o tobie. Ale znowu nie mogłem cię znaleźć, bo nie mogę czytać w twoich myślach. Mogę ci przekazywać informacje, ale nie poznam twoich myśli."

Starałam się to przetworzyć. Moja matka mordercą?!

- Chciała mnie zabić, ale...- przełknęłam ślinę- to ja zabiłam ją.

Łza popłynęła po moim policzku. Czy będzie na mnie zły.

- Nie płacz. Musisz to przemyśleć.- powiedział kładąc rękę na moim ramieniu.

Skinęłam głową. Wyszłam. Zobaczyłam pod drzwiami L.J'a i wszystkich proxy.

- Musisz poznać resztę- powiedział Toby.

Szliśmy korytarzem. Już z niego słyszałam myśli mieszkańców.

- ,,Ciekawe czy będzie miała twarz?"

- ,,Może będzie ładna"

- ,,Może jest miła?"

- ,,Chyba nic nikomu nie zrobi"

Weszliśmy. Toby zagwizdał. Wzrok wszystkich padł na nas.

- To jest Sam- przedstawił mnie Toby- Córka Slendermana.

Widziałam zdziwienie malujące się na wszystkich twarzach. Poszczególne osoby zaczęły mi się przedstawiać. Oczywiście, Jeff mnie poznał.

- Już wiem czemu mi uciekłaś- powiedział.

Poznałam jeszcze Eyeless Jacka, Bena Drowned, Jane the Killer, Clockwork, Bloody Paintera(Helen), Judge Angels(Dina), Jasona, Sally, Candy Popa i Candy Cane. Byli też tam Jill, Zero i Puppeteer.

- No szacun. Wreszcie ktoś zwiał Jeffowi- pochwaliła Jane.

- Ona ma moce. Nie liczy się- bronił się Jeff.

- Oj, liczy- powiedziała Jane.

- Oni się nienawidzą- szepnęła mi Dina.- A Jeff się jej boi.

- Wcale nie boję się Jane!- wykrzyczał- Nie boję się żadnej dziewczyny!!!

- Och, czyżby- zmieniłam się na chwilę.

- No, może jej trochę- powiedział patrząc na mnie.

Wszyscy się zaśmiali.

- Przynajmniej nikt nam nie podskoczy- powiedziała Clocky.

- I o to chodzi!- uśmiechałam się zwycięsko.

Wszyscy mnie miło przywitali. Znali mnie trochę z telewizji. Podobno jestem jednym z najgroźniejszych morderców. Jeff patrzył na mnie zazdrosny. Ja mu za to pokazałam język. Skapnęłam się, że jest on czarny. Jak mogłam nie zauważyć? Dobra, nie ważne. Cieszę się, że mnie dobrze przyjęli. Muszę tylko zaakceptować Slendera, jako mojego ojca. 

Don't afraid me//Laughing JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz