39.Zawsze razem.

1.1K 90 10
                                    

*Perspektywa Sam*

Czułam, że płonę. Ale teraz nie czułam nic. Nawet nie byłam pewna czy mam ciało. Nie wiedziałam czy mogę otworzyć oczy i czy w ogóle je jeszcze posiadam.

- Witaj, Sam- usłyszałam znajomy głos.

- Zalgo?- teraz go widziałam.

Miał siedem pysków. Był w swojej prawdziwej postaci. To oznacza, że nie żyję. A co z Jackiem?!

- Niestety umarłaś- powiedział.

- Nie! Jak?!

- Twoja matka cię sprowokowała. Nie byłaś bronią, chciała cię po prostu zniszczyć.- wyjaśnił.

- Czy to samo stanie się z Suzy?- martwiłam się o siostrę.

- Nie. Przez to, że spędziła życie w piekle, demony karmiły się jej mocą co spowodowało jej zanik. Jest o wiele słabsza. I w dodatku, wasza matka oddała część jej mocy tobie. Uznała, że jesteś dla niej zagrożeniem. Najprawdopodobniej, chciała byś jej służyła, ale miałaś za silną wolę.

- Już nigdy ich nie zobaczę- cicho płakałam.

Straciłam wszystko. Jack. Kocham go. Jak mam bez niego żyć? A może istnieć?

- Mam dla ciebie propozycję- powiedział- Możesz zostać w piekle i być demonem, albo...- zrobił pauzę- Stworzę ci nowe ciało i będziesz mogła znowu żyć.

Zapaliło się dla mnie światełko nadziei.

- Tak! Chcę nowe ciało!

- Dobrze. Stworzę je z popiołów, które po tobie zostały...

- Zaraz... ja się spaliłam?

- Tak jakby. To przez Sylvię. Podpuszczała cię by twoja własna moc cię zniszczyła.

- Pytanko, czy jest jakieś ,,ale" w moim wskrzeszaniu?- zapytałam.

- Masz mnie. By normalnie egzystować, musisz raz na jakiś czas wchodzić do piekła by odzyskać siły. Dalej będziesz miała moce, ale by takie sytuacje się nie powtórzyły musisz zdobywać siły w moim królestwie.

- Warunki zaakceptowane- zasalutowałam.

Zamknęłam oczy i czułam, że się unoszę.

*Perspektywa Jacka*

Po kilku godzinach wróciłem. Wszyscy siedzieli w milczeniu. Mała Sally dalej płakała. Dla mnie to był koniec wszystkiego. Co będzie dalej? Bez Sam już nigdy nie będzie tak samo. Już nie ukrywałem łez. 

*Perspektywa Sam*

Powoli odzyskiwałam czucie. Leżałam na ziemi. Była zimna. Czułam płatki śniegu opadające na moją twarz. Uśmiechnęłam się. Ostrożnie wstawałam. Starałam się przeanalizować gdzie jestem. Zauważyłam strumyk. Poznaję go! Nie raz koło niego przechodziłam. Postanowiłam przejrzeć się w tafli lodu. Muszę wiedzieć w jakim jestem stanie. Odgarnęłam śnieg z tafli i zaczęłam się sobie przyglądać. Moje oczy się znowu zmieniły. Białka były czarne, a tęczówki białe. Włosy całkowicie zbielały. Karnacja pozostała ta sama. Miałam na sobie czarną suknię i pelerynę z kapturem. Podwinęłam rękaw i zobaczyłam, że tatuaż dalej zdobi moją skórę. Nawet go polubiłam.

Postanowiłam pokazać się mieszkańcom. Szłam powolnym krokiem. Nie wiedziałam jak zareagują na mój widok i czy mnie poznają. Zobaczyłam mój dom. Uznałam, że najlepiej nie czuć się niepewnie. To moja rodzina. Zajrzałam przez wyrwę w ścianie. Wszyscy siedzieli przygnębieni w salonie. Wskoczyłam w dziurę i krzyknęłam:

- Co tam ludziska? Chlamy Picollo i ćpamy cukier puder?

Suzy zemdlała.

- Sammy!- krzyknęła Sally i się do mnie przytuliła.

Objęłam dziewczynkę.

- Ty żyjesz?!- krzyknął zszokowany Jeff.

- Tak szybko się mnie nie pozbędziesz, Panie Uśmieszku- powiedziałam pewnie.

- To ona!- krzyknęła Jill.

Wszyscy się na mnie rzucili i mnie przytulali. A dokładniej dusili.

- Ej!- usłyszałam biednego Jacka, niemogącego się przedostać przez tłum- Ja też chcę!

W końcu sama wymknęłam się z tłumu i rzuciłam mu się na szyję. Pocałował mnie, a wokół rozległy się brawa.

- Nie masz zamiaru mnie postawić?- cały czas trzymał mnie na rękach.

- Nie.- odpowiedział z uśmiechem.

- ,,Witaj z powrotem, córeczko"- tata zdawał się uśmiechać.

~~~~~~~~~~~

Nie wiem co napisać xd. 

Don't afraid me//Laughing JackOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz