*02*

78 2 1
                                    

Podróż samolotem minęła mi dość szybko. Mieliśmy lekkie turbulencje, ale jakoś to przeżyłam. Tylko na początku trochę spanikowałam...

Z lotniska, do naszego nowego domu było jakieś 10 km. Mieszkaliśmy prawie w samym centrum Paryża.

Gdy już dojechaliśmy, wypakowaliśmy walizki z samochodu i obejrzeliśmy dom z zewnątrz. Moją uwagę przykuł basen. Nasz poprzedni dom nie przypominał willi, a ten tak. Pewnie sporo kosztował...

Weszliśmy do środka. Moi rodzice powiedzieli, że mogę sama sobie wybrać pokój, bo i tak będzie przechodził "metamorfozę".

Ten dom miał całkiem sporo pokoi. Więcej niż tamten poprzedni... Nie wiem czemu, ale zawsze lubiłam mieć pokój na piętrze. Tym razem, też wzięłam pokój na górze:) Było tam kilka pokoi. Weszłam do każdego z nich, lecz gdy zobaczyłam ten ostatni, od razu postanowiłam, że to będzie mój pokój. Chyba wcześniej mieszkała w nim dziewczyna, w podobnym wieku do mojego. On nawet nie musiał przechodzić żadnego remontu. Był dla mnie idealny.

Ściany w tym pokoju były fioletowe- mój ulubiony kolor. Szafa i wszelkiego rodzaju szafki białe. Fioletowy i biały to moje ulubione połączenie. Niebieski i biały też są spoko, ale wolę fioletowy. Podłoga była z jasnych paneli. Ten pokój na prawdę mi odpowiadał:))

Gdy już wypakowałam walizki, poszłam z rodzicami do restauracji, na obiad, bo nie braliśmy artykułów spożywczych ze sobą, a nawet nie wiedzieliśmy gdzie jest jakiś najbliższy sklep.

Po obiedzie wróciłam do domu. Stwierdziłam, że pójdę się przejść, zobaczyć okolicę.

-Mamo, idę się przejść.
- Za ile wrócisz? -spytała mnie mama
- Za jakąś godzinę -odpowiedziałam.
- Dobrze, tylko uważaj na siebie i nie odchodź za daleko.
- Wiem mamo... -mruknęłam.
- Pamiętasz adres?
- Tak. -zaśmiałam się.
- Dobrze. To idź. Papa. -Mama też się zaśmiała.
-Pa. -odpowiedziałam, i wyszłam.
Idąc ulicą stwierdziłam, że zobaczę czy daleko mamy do jakiegoś sklepu. Okazało się, że sklepik mamy 300 metrów z tąd, a większy supermarket- Auchan 600 metrów.

Z językiem francuskim nie miałam problemu, bo podstaw nauczyłam się w szkole, bo wybrałam ten język, nienawidzę niemieckiego. Ugh. To taki ciężki język.
A części bardziej zaawansowanej uczyłam się stopniowo od mojej cioci, która też mieszka we Francji. Rozmawiałam z nią przez Skypa.

Poszłam obejrzeć wieżę Eiffla. Droga zajęla mi 20 minit, ale było warto. Była taka piękna... Teraz będę mogła widywać ją prawie codziennie.

Kiedy na nia patrzyłam, nagle wpadł na mnie jakiś chłopak. Wysoki brunet.

-Przepraszam Cię, nie zauważyłem Cię. -powiedział.
-Okej, nic się nie stało, tylko na drugi raz uważaj jak chodzisz. -obydwoje się zaśmialiśmy.
-Tak wogóle jestem Nicolas. A ty ślicznotko jak masz na imię?
On mnie chyba podrywa...
-Veronica. -odpowiedziałam z uśmiechem.
-Piękne imię. -powiedział
-Dzięki... -zarumieniłam się.

Czy ja zawsze muszę wyglądać jak burak w najmniej odpowiednim momencie? Eh.
Chyba pierwszy raz w życiu mam motylki...

-Masz ochotę na lody? -spytał mnie.
-Bardzo chętnie bym z Tobą poszła, ale muszę już iść. -odwrócilam się i szybkim krokiem poszłam w stronę domu.

Nawet nie zdążył mi odpowiedzieć głupiego Cześć...

Boże, przecież ja nawet nie mam do niego numeru... A co jeśli już nigdy go nie zobaczę?

Obiecaj mi, że będziemy razem już na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz