5. Białowłosy

31 7 3
                                    

- Witaj Lucy.
Dziewczyna ocknęła się, jednak nie była już w swoim pokoju. Wystraszona rozejrzała się dookoła. Stała na jakiejś polanie pośród niskich drzew. Niebo było niesamowicie rozgwieżdżone, a w jego centrum lśnił nienaturalnie wielki księżyc. Wtedy dopiero zorientowała się, że przecież ktoś ją przywitał. Spojrzała za siebie i zauważyła mężczyznę. Mógł mieć około trzydziestu lat. Był ubrany w białą koszulę z długim rękawem i jasne dżinsy, a największą uwagę Lucy przykuły jego białe włosy. Dziewczyna nadal była czujna, ale postanowiła odpowiedzieć nieznajomemu.
- Kim jesteś i co tu robię? - zapytała próbując sprawić, by jej głos brzmiał spokojnie, jednak strach był dość dobrze wyczuwalny.
- Jestem Lux.
Lucy spojrzała jeszcze raz na mężczyznę. Dopiero teraz zauważyła, że bije od niego dziwna, platynowa poświata.
- Tylko nie mów, że jesteś moim ojcem czy coś, bo ci nie uwierzę. - dziewczyna próbowała zamaskować strach nutą ironii.
Lux uśmiechnął się tylko delikatnie i obrócił na pięcie, po czym zaczął wolnym krokiem iść w przeciwnym kierunku.
- Można by tak powiedzieć...
Odpowiedział i obejrzał się na blondynkę.
- Chodź, coś ci pokażę. - powiedział i nie czekając na jakąkolwiek reakcję poszedł w stronę lasu.
Lucy stała chwilkę, nie wiedząc co ma zrobić, ale stwierdziła, że zostanie samemu w dziwnym miejscu było gorszą opcją, więc szybkim krokiem dogoniła białowłosego.
- Gdzie jesteśmy? - zapytała ponownie.
- Cierpliwości Lucy, zaraz wszystko zrozumiesz. - odpowiedział Lux nad wyraz spokojnym tonem.
Po przejściu kilkuset metrów znaleźli się nad małym zbiornikiem wody na skraju lasu.
- Spójrz. - nakazał mężczyzna wskazując staw.
Dziewczyna pochyliła się nad lustrem wody i zobaczyła swoje odbicie. Wtedy poczuła pchnięcie i zanim zdążyła zareagować wylądowała w wodnej toni. Na szczęście wody było po pas więc Lucy szybko wstała na nogi.
- Oszalałeś?! - krzyknęła w kierunku, gdzie wcześniej stał mężczyzna, lecz jego już tam nie było. Wtedy poczuła, że ktoś chlapie ją wodą zza pleców i usłyszała cichy chichot.
- To woda księżycowa. Nie rzucaj się tak i poczekaj chwilę.
- Ale na co mam cze...
Nim dokończyła woda w zbiorniku zaczęła robić się biała. Lucy w panice zaczęła brnąć w kierunku brzegu, lecz poczuła, że dno stawu wciąga ją i nie może się ruszyć.
- Pomóż mi Lux! - krzyczała, lecz mężczyzna wydawał się nie przejmować jej prośbami.
- Jak już mówiłem, jestem Lux. I może nie jestem twoim ojcem, ale ty jesteś częścią mnie. - spojrzał w niebo i wskazał duży, srebrny księżyc - Widzisz, to właśnie ja. A teraz słuchaj uważnie. - pochylił się nieco bardziej nad stawem, chcąc by dziewczyna wyraźnie go zrozumiała. - Gdybyś kiedykolwiek potrzebowała mojej pomocy, wystarczy, że o nią poprosisz, dobrze? Możesz mi ufać.
Lux uśmiechnął się i odszedł od stawu.
- Teraz potrzebuje twojej pomocy! -krzyczała, a woda sięgała jej już do szyi, jednak mężczyzna powoli znikał wśród drzew.
- A i jeszcze coś. - usłyszała głos z oddali. - Może lepiej nie mów nikomu o naszym spotkaniu. To będzie nasza tajemnica.
Dziewczyna w coraz większej panice zaczęła się szamotać i wymachiwać rękoma. Mimo tego nie udało jej się wydostać z potrzasku i po chwili nabrała ostatni oddech, po czym cała znalazła się pod wodą.
Ocknęła się z krzykiem. Leżała już na łóżku w pokoju, w domu Rosalie. Na kolanach trzymała Księgę Istot. Serce nadal waliło jej jak oszalałe. Szybko obejrzała całe swoje ciało. Ubrania były suche i nie miała na ciele żadnych obrażeń. Czyli to był tylko sen. Odetchnęła z ulgą, gdy zauważyła, że coś się jednak zmieniło. Na jej nadgarstku widniała bransoletka z błękitnego rzemyka, z zawieszką w kształcie księżyca w pełni. Jednak wisiorek nie był zwyczajny, gdyż wykonano go z dziwnego, jasnosiwego kamienia, przypominającego skałę.
Może to prawdziwy księżycowy kamień. Pomyślała dziewczyna i zaczęła dokładniej przyglądać się bransoletce, gdy drzwi do jej pokoju otworzyły się i stanęła w nich babcia Rosie.
- Lucy, wszystko w porządku? - zapytała kobieta, z troską w głosie. - Słyszałam krzyki.
- Tak babciu, to tylko zły sen. - skłamała Lucy, chowając pod kołdrę nadgarstek, na którym widniała biżuteria.
- Może zrobić ci gorącego mleka? Mi zawsze pomaga.
- Nie trzeba. Wszystko jest dobrze.
Dziewczyna przewróciła się na drugi bok, dając staruszce lekko do zrozumienia, że może już wyjść, co kobieta zrobiła chwilę potem. Lucy odłożyła jeszcze Księgę na stolik stojący przy jej łóżku i starała się zasnąć. Wtedy zza okna doszły ją znajome dźwięki, jednak zdecydowanie głośniejsze i wyraźniejsze. W Wolf Village wycie wilków, było czymś naturalnym, więc nie zdziwiło Lucy. Zasnęła wsłuchując się w odgłosy natury z nadzieją, że kolejny dzień nie przyniesie nowych niespodzianek.

KsiężycOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz