5 lat później, 31.08.1996
Już nikt nie łudził się, że za tłumem pierwszorocznych zobaczą zaginionego bohatera. Nikt nie umiał go znaleźć, nawet Aurorzy, którzy przeszukali każdy zakątek świata. Wszystko utrudniał fakt, że nikt nie wiedział jak Harry Potter mógłby wyglądać po tylu latach. Jedyną wiadomą była blizna.
Następnego dnia, 1.09.1996
W Wielkiej Sali zebrali się już wszyscy – starzy uczniowie, nowi uczniowie, profesorowie. Czekali na piosenkę Tiary, która była zbyt krótka jak dla niektórych, dla innych za długa, a dla kolejnych zbędna.
Po szybkim spojrzeniu na drzwi, z nadzieją, że jednak się otworzą ukazując dawną zgubę, nastąpił moment przydziału wszystkich nowych uczniów. Zaraz po tym, jak Filch wyniósł Tiarę, wstał dyrektor by wygłosić swoją tradycyjną mowę powitalną.
– Drodzy moi! Myślę, że tegoroczne wakacje wszystkim się udały. Witam też nowych uczniów, niech mury tej szkoły staną się waszym nowym domem, a inni mieszkańcy tej szkoły zostaną waszą rodziną. Jednak zmierzam do jednego punktu – uniósł palec, uciszając nieliczne rozmowy. – Dostałem przed ucztą informację od samego Ministra Magii, że przyprowadzi dzisiaj nowego ucznia. Niestety, było to wszystko, czego się dowiedziałem. Pozostaje nam jedynie czekać, aż się zjawią.
Już kilka sekund później sala wybuchła. Wszyscy głośno rozmawiali, dyskutując, kto to może być. Głównie pojawiło się znane nazwisko, Harry Potter. Nadzieja, która zniknęła, nagle zobaczyła szansę, by znów się pojawić.
Wiele minut później otwarły się drzwi i przekroczył je tuzin Aurorów, otaczających Korneliusza Knota i czarnowłosego nastolatka. Aurorzy rozeszli się po Wielkiej Sali i obserwowali wszystkich, a Ministre podszedł pod podest. Cicho przywitał się z Dumbledorem, który udostępnił mu mównicę.
Obok niewielkiego przywódcy Magicznego Świata stał chłopak, cały czas wbijający wzrok po podłogę przed nim, ukrywając swoją twarz za zbyt długimi włosami. Wyglądał mizernie – wychudzony, blady, przygarbiony. Ubrany w czarne ubrania, czarna koszula, czarne spodnie, czarne buty. Wyglądał jak cień człowieka, jakby starał się wtopić w tło, by nie było go widać.– Dobry wieczór! – wyszczerzył się minister. – Wiem, to niespotykane, bym pojawiał się w tej szkole tak nagle, prawie bez zapowiedzi. Jednak dzisiaj nastał moment, na który wszyscy czekaliście. Odnalazł się ten, którego szukaliśmy przez całe lata.
Na chwilę powstała wrzawa, która szybko się uspokoiła spragniona poznania wizerunku oczekiwanego Wybrańca. Zapadła cisza, nikt się nie odzywał, nikt się nie ruszał. Wszyscy zamarli, tylko magia starych murów pozostawała w ruchu.
– Przedstawiam wam, Harry'ego Pottera – powiedział ciszej niż poprzednio minister, patrząc na nastolatka, który powoli podnosił głowę.
Gdy stanął prosto, z rękoma za plecami, przyjmując postawę dowódcy, wszyscy wstrzymali oddech. A może wcześniej to zrobili? Nikt nie wiedział.
Jego twarz była dziwna, jakby ktoś naciągnął skórę na czaszkę, bez kłopotania się z mięśniami. Pod oczami w kolorze morderczego zaklęcia, które go wsławiło, miał cienie z niewyspania. Wąskie, blade usta nie miały wyrazu, choć krył się w nich lekki uśmiech, a jedna brew uniesiona była w wyzwaniu, czy są pewni, że to jego szukali. Na czole częściowo zasłoniętym przez przydługie już włosy rysowała się blizna w kształcie błyskawicy*. Wyglądała jak to zjawisko na niebie – pokrzywiona, pełna odgałęzień niczym korona drzewa, ogromna sięgająca połowy twarzy. Nie tak ją sobie wyobrażali mimo wszystko, raczej jako niewielkie coś wyglądające jak kopnięte "Z".Widząc zszokowane miny wszyskich zebranych, Potter uśmiechnął się i konwersacyjnym tonem rzucił proste:
– To będzie ciekawy rok.
*kształt blizny zainspirowany postem z Tumblr mówiącym o tym, że blizna powinna wyglądać jak zwykły piorun a nie znaczek Opla.
CZYTASZ
Zielone Oczy || H.P. »𝚏𝚒𝚗𝚒𝚜𝚑𝚎𝚍«
Fanfic𝚝𝚘𝚖 𝚙𝚒𝚎𝚛𝚠𝚜𝚣𝚢 𝚝𝚛𝚢𝚕𝚘𝚐𝚒𝚒 〷〷〷 Gdy Harry Potter nie zjawia się na swoim pierwszym roku w Hogwarcie, świat czarodziejów zamiera, nikt nie wie gdzie on jest. Poszukiwania szybko umierają, a sam szukany nie daje nawet znaku życia. Świat p...