#5 Jenna?

331 25 2
                                    

Ze snu wybudza mnie dźwięk kroków. Kroki odbijały się od ścian niczym echo. Wiedziałam, że nie jestem w swojej sypialni. Otwieram oczy.
Okazało się, że spałam na zwykłym, starym kocu. Nie wierzę. Jestem za kratami. To Klaus aż tak się mnie boi?
O właśnie, a co do Klausa...
- Niezłe przedstawienie wczoraj dałaś. Przyjaciele chcieli ci pomóc? 
Spuszczam wzrok.
- Pewnie się zastanawiasz, dlaczego siedzisz w klatce? Otóż, gdyby twoi PRZYJACIELE- zbyt mocno to akcentuje - znów pomyśleli o zabawie w Supermana, to czy tak, czy siak, nie dadzą rady ci pomóc. Kraty są nasączone werbeną. Żaden wampir nie będzie w stanie ich otworzyć. Są też żaroodporne, w razie sztuczek wiedźmy.
- Idź do piekła. - stanowczo odpowiadam
- Shhh, nie dałaś mi dokończyć. Umawialiśmy się, że za każdy twój wybryk rodzina przepłaca życiem, tak? - czuję serce w gardle - Miał być to Damon, jednak stwierdziłem, że ona będzie ciekawsza.
Ona. Boże. Bonnie, Caroline...
Nagle dwóch mężczyzn wchodzi do pomieszczenia. Podtrzymują na swoich ramionach bardzo ruchliwą postać.
- Jenna! - krzyczę zdesperowana.
Kobieta patrzy się na mnie ze łzami w oczach, bardzo wystraszona. Wyrywa się od tych tyranów i podbiega do mojej klatki.
- Elena - szepcze - boję się.
Przecieram policzki i z uśmiechem odpowiadam.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Nagle staje przy nas Klaus.
- Jenna Sommers, prawowity opiekun Jeremy'iego i Eleny Gilbert. W związku. Została przemieniona niecałą godzinę temu. Jej hormony buzują, a kły powoli rosną.
Jestem wściekła. Skupiam się na oczach tyrana i wykrzykuję.
- Dlaczego?! Powiedz mi, dlaczego?!
- Złamałaś regulamin. Teraz będzie kara. - podnosi podbródek Jenny - Ostatnie słowa przed śmiercią?
- Będzie bolało?
Pierwotny uśmiecha się szyderczo.
- Niezupełnie. - mówi, po czym wbija brutalnie drewniany kołek w jej klatkę piersiową. Kobieta upada, przestaje oddychać. Skóra robi się biała.
- Jenna! - krzyczę - Jenna! - płaczę - Jenna!
- Ona cię już nie usłyszy, - szepcze Klaus - jest na to za późno, my little lady.
Podnoszę się, zamachuję i uderzam prawą nogą kraty.
- Idź do piekła, rozumiesz?! Gnij tam każdego dnia, na zawsze!
Ten jedynie się uśmiechnął.
- Dziękuję - odpowiada z podniesioną głową i natychmiastowo znika.

Ciało Jenny zostało usunięte dopiero kilka godzin później. Sama przez ten czas wyłam. 

O godzinie około 18:00 do pomieszczenia wtaranował Pierwszy, z krzesełkiem. Usiadł naprzeciwko mojej klatki i się uśmiechał.
- Czego chcesz, Mikaelson. - mówię przez zęby
- Porozmawiać, nie mogę?
- Nie. 
Spoważniał.
- Nie myśl tylko, że jestem okrutny. Zawarliśmy umowę. Ty jej nie przestrzegłaś. Tyle.
- Ciebie tak naprawdę gówno obchodzi ta umowa. Sprawianie ludziom ból traktujesz jako przyjemność. 
Zaśmiał się.
- Oj, Elena. Gdybyś poznała moją historię, to byś mnie zrozumiała. - drży mu telefon w kieszeni - A teraz wybacz, muszę odebrać. Ciekawe kto dzwoni. - patrzy w wyświetlacz - Oo, starszy Salvatore. Aż włączę na głośnik.
- Hello, w czym mogę pomóc?
- Mamy trumny, Klaus. Wszystkie. 
- Nie ma takiej opcji. Są idealnie ukryte w...
- Portland? - przerywa mu Damon.
- Jak wy...
- Znaleźliśmy je? Wiesz, Stefan przez przypadek wyssał krew Scooby'iego Doo. Odziedziczył przez to idealny węch i...
- Czego chcecie.
- Pytanie durne. Oczywiście, że Eleny.
- Nie ma takiej opcji.
- Więc nie licz też na rodzinę. Kto pierwszy? Rebekah, Kol, czy może Elijah? 
- Nie zrobisz tego.
- To spójrz na wyświetlacz.
Na ekranie pojawił się Damon z uśmiechem.
- Dobrze mnie widzisz? - pyta
- Każdy twój pryszcz. 
- Auć. Zabolało. No nie ważne - przełącza kamerkę na tylną - To tak. Tu jest twoja siostra, Rebekah. - Otwiera trumnę. - Wygląda mało seksownie z tym sztyletem w sercu. Może by tak go... wyjąć? 
- Już, stop, koniec. Gdzie się spotykamy?
- U nas. Ty Elena, my trumny. Bez sztuczek jednak proszę. 
- Dobrze. Za godzinę będę. Do widze...
- Ej! Ja ci pokazałem trumny, ty mi pokaż ją! 
- Nie ma problemu - Klaus włącza tylną kamerę - Oto Elena Gilbert, cała i zdrowa. No, może trochę psychicznie wykończona. W końcu na jej oczach wbiłem w Jennę drewniany kołek. Życie bywa trudne, prawda?

- Elena... - mówi Damon - zaraz będzie po wszystkim, obiecuję. Do widzenia, Mikaelson.

O 20:00 byliśmy na miejscu. O dziwo, siedziałam koło tego potwora. On kierował. Dla bezpieczeństwa związał linami moje nadgarstki i kostki. Boli.
- Jesteśmy, my little lady. - powiedział, po czym zaniósł mnie na rękach przed drzwi 

- Mógłbyś już sobie darować ten sznurek, Klaus.
- Mógłbym, ale jesteś piękna i lekka, więc to jedynie dla mnie przyjemność.
Patrzę na niego z irytacją. 
Wchodzimy w wielkim stylu do salonu. Tam już czekają na nas wszyscy. Dosłownie. Alaric, Caroline, Bonnie, Stefan, Jeremy i... Damon. Za nimi stoi pięć trumien. 
- Najpierw trumny.
- Najpierw Elena. - odpowiada Damon.
- Trumny.
- Elena. - mówi Alaric.

Klaus szyderczo się uśmiecha.
- No to Elena. - unosi mnie do góry i upuszcza. 
Nie miałam jak się bronić, więc upadam z krzykiem. Boli mnie każda część ciała, najbardziej plecy i głowa...
Dziewczyny do mnie podlatują i szybko rozwiązują liny. Następnie Ric bierze mnie na ręce i zanosi po schodach do sypialni.
- Mogę przecież chodzić 
- Nie na mojej warcie. Nie po tym, co przeżyłaś. 
Kładzie mnie na łóżko. Siadł obok. Schował twarz w dłoniach.
- Czyli wiesz?
- Byłem przy rozmowie Damona z Klausem. Cierpiała?

- Nie mogę tego określić. Mogę za to ci zapewnić, że umarła w spokoju. - przytulam mężczyznę - Będzie okej.

- Muszę go zabić.
- Nie dasz rady, Ric. Jest niezniszczalny. 
- Nie do końca. Wiesz, kto był w tych trumnach?
- Jego rodzina.

- Dokładniej, rodzeństwo. Cóż, Klaus chciał trumny, więc dostał trumny. Gorzej z zawartością. 
Patrzę na niego ze zdziwieniem. 
- I co to da?
- Jak to co? To Klaus ich zasztyletował na kilkaset lat. Myślisz, że nie będą chcieli się zemścić?
Uśmiecham się.
- Genialne, prawda? A do tego nie musimy nic robić.
Spoważniałam. Zapomniałam o kartkach na biurku.
- Wiesz, wcześniej napisałam ci list pożegnalny... Czytałeś go? 
- Tak i nie bój się. Polubiłem ich. A jednak można być łowcą wampirów, lubiącym wampiry.
- Jesteś łowcą wampirów?

- Od dziesięciu lat. Takie hobby. 
- Czyli akceptujesz Damona, Stefana i Caroline?

- Od Caroline nigdy bym się nie odwrócił. Stefana podziwiam za dietę, a Damon... Podbił moje serce. Polubiliśmy się, a nawet chyba zaprzyjaźniliśmy.

Od razu czuję się lepiej. Ric i Damon przyjaciółmi, idealnie!
- Dobra, księżniczko. Idę tam do nich na dół, pogadać. Wyślę tu kogoś do ciebie.
- Już nie potrzebuję ciągłego patrolu.

- Mojego chyba pragniesz każdego dnia. 
Damon. Nie widziałam go zaledwie jeden dzień, a tęskniłam za nim mocniej z każdą godziną. 

Ric wyszedł, puszczając mi oczko. Damon kładzie się koło mnie na łóżku, wyciąga rękę i gładzi nią mój policzek.
- Tęskniłem, wiesz?
- Ja też. - odpowiadam ze łzami w oczach. Wtulam się w jego klatkę piersiową. On obejmuje mnie ramieniem. 
- Nie chcę nic mówić, ale chyba oboje musimy się odświeżyć.
Dopiero teraz zauważyłam jego brudną twarz. Sama nie byłam lepsza.

- Chyba tak. - odpowiadam z uśmiechem.

Wzięliśmy wspólną kąpiel w wannie, a następnie cieszyliśmy się sobą. Masa pocałunków, miziania i przytulania. Potem była tylko 5:00 nad ranem i doszliśmy do wniosku, że wypadałoby pójść spać. 

Delena - Nowe PrzymierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz