#12 Barierki

280 21 3
                                    

Wchodzę ze spuszczoną głową do sypialni. On już tam czeka. Czuję jego obecność. Nie chcę pokazywać się mu w takim stanie. Jednak muszę. 
- Elena? - słyszę znany głos
Podnoszę wzrok. Patrzę mu prosto w błękitne oczy. 

- Pamiętam. - odpowiadam stanowczo, pochlipując -  Pamiętam wszystko.

Nic nie może opisać jego miny. Zszokowana, smutna, zawiedziona?
Czuję się pewniej. 
- Dlaczego nie powiedziałeś mi, że to ty mnie wtedy uratowałeś?

Zaciska pięść.
- Dlaczego podczas naszego, najwidoczniej drugiego spotkania udawałeś tak zdziwionego? Jakbyś widział mnie pierwszy raz?
Jego rysy na twarzy stają się bardziej złowrogie.
- Jak mogłeś mi to wymazać z pamięci, skoro miałam bransoletkę?!
- Cholera, Elena. To nie jest takie łatwe! - krzyczy - Nie wiesz o niczym, o niczym! To, że przypomniałaś sobie jakieś tam pierdoły naprawdę nic nie świadczy! Nie powiedziałem, że cię uratowałem, bo to nie w moim stylu, tak? Ja jestem zły, Elena! Nie mogę robić tego, czego ludzie by się po mnie spodziewali! Udawałem zdziwionego, bo niby jak to miałem zrobić. Przecież byłaś zahipnotyzowana. ZAHIPNOTYZOWANA. NIC NIE WIEDZIAŁAŚ. Łącz czasem fakty, dziewczyno. A podczas zauroczenia nie miałaś na sobie bransoletki. Została w aucie. Wyłowiłem ją i kiedy spałaś, założyłem. 
Damon ma rację. Nie powinnam tak na niego naskakiwać. Tylko go sprowokowałam do takiego zachowania. Nadal jednak ciekawi mnie pewna rzecz.

- A co z Isobel? 
- Nie powinno cię to obchodzić. - wycedził szorstko

- W sumie, masz rację.

Wyszczerzył oczy. 
- Co proszę?
Zmieszałam się.
- No, masz rację. Po prostu uważam tak jak ty- sprawa mojej (może) matki nie powinna mnie obchodzić. 
- Ty mówisz ironicznie?

Krzywię się.
- Nie.
- Kurwa.
Podlatuje do mnie w natychmiastowym tempie. Łapie moją dłoń.

- Proszę, tylko nie ty. - szepcze - To nie może być prawda. - Patrzy prosto w moje brązowe tęczówki - Szanujesz to, że zaraz wbiję sobie sztylet w serce? Ja to szanuję w stu procentach.

- Jeżeli tego właśnie pra...
- Nie, nie Elena, nie! - podchodzi do okna - Powinnaś powiedzieć, że nie mogę tego zrobić, albo, no nie wiem, że mi odbiło. 

- Teraz to ci naprawdę odbiło. 

- Elena... - rzuca stolik w szybę - Stefan! 
Brat przylatuje od razu. Damon odwraca się, z kamienną twarzą.
- Ona jest zniewolona.

Nie wierzę. Jestem niewolnicą własnego chłopaka? Bez przesady. Z myślenia wyrywa mnie Stefan.

- Jedziemy.

W samochodzie w ogóle nie rozmawialiśmy. To jest dopiero dziwne. Kto jak kto, ale Wiewióra to naprawdę rozgadany człowiek.

- Wysiadaj. 

- Naprawdę? Dlaczego pod mój dom? - ironicznie mówię
- Do widzenia, Elena. 

Wchodzę do pokoju. Spoglądam na okno. Siedzi przy nim Damon. Otwieram usta, aby coś powiedzieć.

- Już raz miałem zniewoloną. - zaczyna. - Victoria, dla znajomych Vicky. Przemieniłem ją. Najgorszy błąd mojego życia. Była we mnie okropnie zakochana. Chodziła za mną krok w krok, zgadzała się z każdym moim słowem. Chore.
Przełykam ślinę.

- Jak to zakończyłeś?
Łapie mnie za rękę. Jego błękitne oczy zalewają łzy.
- Powiedziałem, żeby odeszła. Powiedziałem, że u mnie nie znajdzie partnera. Powiedziałem, że ma ułożyć sobie życie z innym. Że ma się zakochać w innym.

Rozumiem, do czego zmierza. Rozmazuje mi się obraz. Przecieram powieki.
- Powiedziałem jej też, aby nie płakała. Słone krople oznaczają słabość, upadek, ból. Ona dzięki tej decyzji ma się zmienić na lepsze, a nie pogrążać w depresji.
Szlocham.

- Powiedziałem po prostu, żeby to wyłączyła. Żeby wyłączyła miłość do mnie - spływa mu łza po policzku - moim ostatnim życzeniem jest, abyś ty też tak zrobiła. Wyłącz to.

- Da...
Nagle boli mnie serce. Ból przeszywa każdy skrawek mojego ciała. Rzucam się na podłogę. Wyję.

Po chwili jednak ból ustaje. Pojawia się obojętność. Totalny brak uczuć wobec człowieka, z którym przed chwilą rozmawiałam. Z tego co wiem, już nigdy go nie zobaczę, i dobrze. Od dzisiaj żadnych wspomnień.

*Tydzień później*

Kolejny dzień siedzę na kanapie. Kolejny dzień oglądam zdjęcia z Eleną w albumie. Kolejny dzień o niej myślę. Kolejny dzień nie potrafię o niej zapomnień.
Myśl, że znosi to lepiej niż ja mnie uspokaja. Nie musi płakać, wyć, przechodzić depresji, czy coś. Spokojnie, robię to za dwóch.

Myśl o kimś innym Damon.....

I wtedy zapomniałem, że ma bransoletkę. Taki mały błąd, a zmienia całkowicie postać rzeczy. I ta jej minka. Przestraszona. Chciałem być bezwzględny, jednak ona sprawia, że wymiękam....

Nie mogę jej stracić. Nie teraz. Nie w tej chwili. Jebać zauroczenia, zniewolenia. Wszystko da się naprawić.

10 minut i już stoję pod jej domem. Wysiadam z auta, dzwonię do drzwi. Otwiera Alaric.

- Cześć, jest Elena?
Chcę wejść, jednak mężczyzna blokuje mnie ręką.

- Damon.

- Co?
- Nie ma jej w domu.
- No to dobra, będę później.

Schodzę po schodkach, kierując się do samochodu.

- Jej już nigdy nie będzie w domu!

Spoważniałem. Dla przykrywki jednak z uśmiechem się odwracam.

- Co proszę? 
- Wyjechała. Wyleciała. Dziesięć minut temu przyjechała po nią taksówka.

- Że co?! Gdzie?!
- Do Nowego Yorku. Życzę ci jak najlepiej stary. Odlot ma za podajże cztery godziny. Jednak wiesz, ile się jedzie.

*4 godziny później*

Nie mogę nie zdążyć, nie mogę nie zdążyć, nie mogę nie zdążyć.

Nerwowo rozglądam się po wielkiej hali. Tu jest masa ludzi, jakim cudem mam znaleźć akurat ją?
Jest. Odloty do NY. Przynajmniej tyle. 
- Pan po bilet?
- Może.
- Wyprzedane.

- Ja tylko chcę się pożegnać, proszę mnie przepuścić przez barierkę.

- Przepraszam, ale jest już kasowanie biletów, bez biletu nie ma pan wstępu. Tak się nie da.

- Wszystko się da, wystarczy spojrzeć mi w oczy.
Dla takich chwil warto być wampirem.

Przechodzę przez metalową przeszkodę i...
Jest. Stoi, pięknie ubrana. Długie brązowe włosy związała w kucyk. Wygląda perfekcyjnie. Podaje właśnie bilet kasjerce. Nie mogę odpuścić takiej chwili.
- ELENA! 

Odwraca się.

Delena - Nowe PrzymierzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz