*Miesiąc później*
,,Drogi Pamiętniku! Za dwa dni święta. W tym roku wypadają w sobotę, co mnie bardzo cieszy - całe dwa tygodnie wtulona w pierś Damona, oglądająca telewizję i podziwiająca piękno przyrody za oknem. Normalnie opis jak z bajki...
Dzisiaj jadę ze Stefanem po świąteczne upominki. W zeszłym roku też pojechaliśmy razem (najlepszy doradca prezentowy ever!). Jednak na razie muszę jechać do szkoły.Napiszę później!
El."Notatka napisana, pamiętnik zamknięty. Teraz pytanie - w co się ubrać? Za oknem mróz, wypadałoby postawić na bluzę i skinny.
Po krótkiej rutynie jestem gotowa do wyjścia. Zabieram torbę i schodzę na dół. Tam już czeka na mnie Ric. Trzyma w ręku przygotowaną własnoręcznie gorącą czekoladę.
- Zimno dzisiaj - mówi i podaje mi kubek - przyda się w szkole.
- Nie trzeba. - odpowiadam. Mężczyzna jednak nalega
- Weź, zrobię sobie drugą jak wrócę.Całuję go w policzek. Najukochańszy opiekun w moim życiu!
- To co, jedziemy? - pyta
- Tak, możemy już iść. - rozglądam się wokoło - A co z Jeremy'm?- On już poszedł. Czeka w aucie.
- Aha, okej.
Wsiadamy do mojego ukochanego Audi. Może nie jest najlepsze, ale wygodne i ładne.Godziny w szkole mijają bardzo powoli. Na szczęście nauczyciele praktycznie już nic nie zadają. Życzą jedynie wesołych świąt i załatwiają tam jakieś szkolne sprawy przez godzinę.
Ostatnimi na planie były zajęcia artystyczne (naprawdę nie rozumiem, po co to maturzystom, no ale nie ważne), na których uczyliśmy się, jak składać serwetkę, aby zaskoczyć każdego gościa zasiadającego przy wigilijnym stole (bardzo przydatne).
Została minuta do dzwonka. Nerwowo stukam paznokciami po ławce. Nie mogę się już doczekać zakupów.
3...2...1... Nareszcie! Zabieram plecak i zbiegam szybko do szatni po kurtkę. Owijam czerwony szal wokół szyi i czekam na Stefana.
Niby wampir, a jakiś taki mało pośpieszny.Po 10 minutach byliśmy oboje gotowi do wyjścia. Kierujemy się do jego BMW. Wsiadamy, zapinamy pasy. Ogólnie wykonujemy standardowe czynności.
Ruszamy.
- Na co w tym roku się pokusisz? - pyta
- W sumie, to sama nie wiem. Liczyłam na twoją kreatywność.
- Jak chcesz.
Dodaje gazu. Jedziemy z niesamowitą prędkością.
- Zabić nas chcesz?! - wrzeszczę
- Chyba ciebie. - śmieje się
A jednak są do siebie podobni.Jesteśmy w miejscu na końcu miasta. Praktycznie odludzie. Sklep z bronią.
- Nikt praktycznie nie wie, - tłumaczy Stefano - że Damon ma jakieś hobby. A ma. Wiele. Jednym z nich jest właśnie kolekcjonowanie broni.
Spoglądam na niego zdziwiona. Ten jedynie się śmieje.
- Naprawdę. Ostatnią, jaką kupił, z trzydzieści lat temu, nazwał Susanna, od piosenki I'm crazy loving you, The Art Company.-Uwielbiam ten kawałek! - z piskiem wcinam - Susannna, Susanna, Susanna I'm crazy loving you - nucę
- Tak tak, o to chodzi, dziękujemy panno Gilbert.
Patrzę na niego z irytacją.
- Wiem, że nie miał i nie ma jeszcze w swoich rękach złotego kałasznikowa, dlatego jeśli chcesz, aby jego życie stało się piękniejsze, zainwestuj w to cudo.
- Ile kosztuje?- Nie musisz przecież płacić - puszcza mi oczko
- Wiem, ale tak w przybliżeniu...
- Kilkaset dolarów. - chucha w dłonie - Robi się zimno - łapie mnie za nadgarstek - chodź, idziemy.
Wita nas pustka. Totalna pustka. To znaczy, asortyment jest, jednak nie ma żadnego sprzedawcy.
- Przepraszam, jest tu ktoś? - woła Stefan
- Zaraz przyjdę! - krzyczy kobieta z zapleczaNie mija minuta, a za ladą wita nas z uśmiechem...
- Katherine?!
Nie mogę w to uwierzyć. Katherine tutaj, w takim miejscu. O co chodzi.- No co? To już nie można sobie być człowiekiem na jeden dzień? - przewraca oczami - Czego chcecie?
- Najpierw powiedz, co tu robisz. - odpowiada Stefan - Sama z siebie nie pracowałabyś nawet godziny gdziekolwiek.
- Widocznie za mało mnie znasz. - chwila ciszy - No dobra, dobra. Klaus mnie złapał, tak? Myślałam, że jak powiem mu wszystko o Elenie to da mi spokój. A ten zamiast mnie zabić, hipnotyzuje, abym robiła to, co normalni ludzie. Sprzątam, gotuję, pilnuję domu. Nie wiem w sumie, o co mu chodzi.- Czy ty właśnie przyznajesz się do takiego czynu, że aż wyrwę ci z chęcią serce?! - Stefan się chwilę zastanawia - Pewnie Klaus nie pozwolił ci wyjść poza budynek, prawda?
Widzę przerażenie Katherine w oczach.
- Nie skrzywdzisz mnie.
- Po tym, co zrobiłaś Elenie? Po tym, co nam wszystkim zrobiłaś?!
- Oj macie - rzuca pistolet - idą święta, wszyscy są szczęśliwi i pogodzeni. Chcecie, to wam nawet kokardkę dorzucę. Dla kogo ten prezencik? - spogląda na mnie - Dla Damona? - spuszcza wzrok na paznokcie - Szkoda, że biedak się tym nie nacieszy.
- Coś ty powiedziała? - pyta zdenerwowany Stefan- To, co słyszysz. Myślisz, że odkąd Klaus wie, gdzie jest Elena, to da jej spokój? Myślisz, że odkąd Klaus ma rodzeństwo i wie gdzie TY jesteś, to da TOBIE spokój? Chłopie, on może Elenę pociąć na kawałeczki, żebyś tylko z nim się na nowo zaprzyjaźnił, jeszcze tego nie zrozumiałeś?
- Wychodzimy - chłopak zabiera broń, i mnie. Wsiadamy gwałtownie do czarnego auta.- Czy ty coś przede mną ukrywasz?
- Widocznie nie tylko ja, Elena. Damon ma jak zawsze zamiar działać w pojedynkę. Pieprzony egoista. Już tak nie będzie.
- O co ci chodzi?
Slavatore zatrzymuje się przy najbliższym zajeździe, patrzy mi głęboko w oczy i opowiada.
- Kiedyś razem z Klausem byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Miałem także krótki romans z jego siostrą, Rebekah'ą. Przykre wspomnienia, pół wieku nie warte wzmianki. To on stworzył Rozpruwacza.
- Kogo?
- Rozpruwacza. ,,Na dzielni" byłem znany nie jako Łowca Wiewiórek, ale jako prawdziwy, stuprocentowy Rozpruwacz. Ciała wysysałem z całego dobytku krwi, następnie odrywałem im głowy, czasami kończyny, ale tak mnie gryzło poczucie winy, że składałem znowu te części ciała i układałem je w tak naturalny sposób, aby nikt nie zauważył, że ci ludzie nie żyją. Klausowi to zaimponowało. Był zaintrygowany moją szybką przemianą. Jego szczęście jednak minęło. Zaproponował mi wyjazd z Mystic Falls, ogólnie z tego kontynentu. Chciał wyjechać ze mną do Europy, podróżować. Jednak ja go zostawiłem. Nie mogłem żyć w tak toksycznej przyjaźni. Z tego co wiem, szukał mnie przez następne sto lat, a potem dał sobie już spokój. Teraz wie gdzie jestem i miałem cichą nadzieję, że zapomniał o naszych wspólnych chwilach. Niestety, myliłem się.
- Współczuję - mówię i go przytulam.
- To nie wszystko. Damon w tym czasie poszukiwał mnie dniami i nocami. Wiedział, czym się stałem i nie chciał dopuścić, abym dalej był Rozpruwaczem. Kiedy już się spotkaliśmy, zrobił to samo co ty. Przytulił mnie. Możesz wierzyć, lub nie, jednak taka czułość dla Damona jest nie lada wyzwaniem.
- Wyobrażam to sobie.
- A potem został jedynie odwyk. Dłuugi odwyk. Bardzo to przeżywałem. Przyjechała nawet Lexi, moja przyjaciółka, Damona wróg.
- Dlaczego?- Lexi jest zbyt miła.
- Ugh, rozumiem.
To prawda. Damon nie lubi zbyt miłych ludzi.
- No, więc poznałaś moją historię - włącza silnik - Możemy jechać do domu.Wysiadamy. Wchodzimy do ciepłego budynku, szczęśliwi. Nagle jednak zauważamy dwie gigantyczne walizki i Damona.
- Wyjeżdżam.
CZYTASZ
Delena - Nowe Przymierze
FanfictionTom II (a zarazem ostatni) powieści ,,Delena - Nowa Historia" Minął już prawie rok od listopadowych wydarzeń w Lakewood. Elena zdążyła przez ten czas ułożyć sobie idealnie życie z Damonem i przyjaciółmi wokół. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że t...