Szczęśliwe początki

20 0 0
                                    

Wyzwania ,jako takiego, we wrześniu nie było. Przychodzę, więc do was z wylosowanymi przeze mnie słowami i właściwie drugą, a zarazem ostatnią częścią początku. Kolejne rozdziały mam nadzieję publikować częściej.

Berenika zawsze była zwolenniczką nietypowych rozwiązań. Może właśnie dlatego wczoraj zdecydowała się pojechać do tego chłopaka, a dziś od ósmej rano zabawić się w milusińskiego potworka wskakując na mnie w ramach pobudki, w swoim onesie tygryska z Kubusia Puchatka i skacząc po moich plecach, dopóki nie wysapałam pierwszego „ała!"

- Wstawaj! – krzyknęła mi do ucha. - Mam dosyć problemów młodych dorosłych, więc dzisiaj będziemy się bawić w dzieci, a małe dzieci wcześnie wstają, więc POBUDKA! – wołała ochoczo.

- Już, już. Jeszcze tylko pięć minutek – poprosiłam.

- Jadźka nie marudź. Naleśniki zrobiłam. – I faktycznie, w całym mieszkaniu roznosił się zapach świeżo smażonych naleśników.

- Dobra, wstaje.

Szczerze? Ucieszyłam się wczoraj, że po mnie zadzwoniła. Mam jej coś ważnego do powiedzenia. Historia z tym całym telefonem udaremniła mi jednak plany na szczerą nocną rozmowę, o moim życiu. Jej pochłonęło nas zupełnie. Nie wiem co mam myśleć na temat jej lekkomyślności. Koniec, końców nic się nie stało, a Berenika zawsze taka była. Odważna. Jest moim zupełnym przeciwieństwem. Silna, z tą rzadką umiejętnością czerpania wszystkiego, co z życia najlepsze. Połączyło nas właśnie to, że chciała mnie tego nauczyć, a także miłość do planowania. Urządzałyśmy wszystko- nasze wesela w wieku 10 lat, idealne suknie na studniówkę, swoje domy. Wybierałyśmy idealne liceum w pierwszej klasie gimnazjum, tuż po tym, jak obrałyśmy wymarzone uczelnie wyższe. I to właśnie o takich planach chciałam z nią porozmawiać, a dziś, tym dniem dzieci, dała mi nie lada wyzwanie do znalezienia odpowiedniego momentu na takie wyznania.

- No dobrze, to co masz jeszcze w planach na dzisiejszy dzień? – zapytałam, pałaszując kolejnego naleśnika z marmoladą.

- Zrobimy tort czekoladowy i przeczytamy bajkę na dobranoc, a w międzyczasie pójdziemy na plac zabaw i pohuśtamy się na tych czaderskich huśtawkach - zawołała.

- Rozumiem, że znowu zostaje na noc?

- Tak! Tylko dzisiaj idziemy spać po dobranocce.

- Myślę, że nie będę z tym miała większego problemu, biorąc pod uwagę fakt, że dzisiaj przetrzymałaś mnie prawie do czwartej i obudziłaś cztery godziny później – zaśmiałam się.

- No jasne! Po co marnować czas na sen, jak można się bawić? – zawtórowała mi śmiechem.

Po śniadaniu, trzeba przyznać, że pysznym, wyszłyśmy na spacer. Dawno nie jadłam naleśników, a co dopiero takich dobrych. Berenikę zawsze pamiętam jako dobrą kucharkę. Kiedy jeszcze w podstawówce miałyśmy robić koreczki, ona wpadła na pomysł zrobienia pingwinów z oliwek z owocami. Wszyscy się krzywili, ale to naprawdę smakowało nieziemsko. Ogólnie rzecz biorąc, we wszystkim czuła się jak ryba w wodzie. Może nie była wybitna, ale wystarczająco dobra, by wyróżnić się czymś na tle grupy. Jednego jej tylko nie zazdroszczę- szczęścia od losu, który rzucał jej co rusz kłody pod nogi i wyobraźni, która wędruje w dziwnych kierunkach.

Na ten spacer, na przykład, uparła się iść w tym stroju z pamiętnego poranka. Wszystko rozumiem, że zabawa, że odreagowanie stresu... Tylko po co do każdego przechodnia zagadywała słowami: Szukam przyjaciół, jeśli chcesz, możesz zostać moim prosiaczkiem.

Długość chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz