Bulwar Księżycowy- wyzwanie literackie sierpień 2016

38 3 0
                                    

Wszyscy zawsze mówili mi, że to wejście na górę jest trudne. Niezależnie jaką. Nikt jednak nie przewidział zaburzeń grawitacji w postaci mojej słabej koordynacji i tak też wylądowałam tyłkiem na ziemi i z guzem na głowie, tylko dlatego, że jakiś idiota śmiał zadzwonić do mnie, kiedy stałam na dość niestabilnym krześle, uruchamiając mój włączony na pełną głośność dzwonek Nirwany i tym samym przyprawiając mnie niemal o zawał serca.

Nie odebrałabym, ale z drugiej strony istniała minimalna szansa, że dzwoni właściciel mojego starego mieszkania z informacją, że znalazł należącą do mnie kosmetyczkę, której szukałam od dobrej godziny. Jednak przyznam, że po odebraniu nieznanego numeru nie spodziewałam się tego, co usłyszałam.

- Pomocy — powiedział błagalnie głos w słuchawce.

Teraz nie mogę sobie nawet wyobrazić przerażenia, które wtedy ogarnęło moje ciało.

Jego powtarzanie tego słowa jak mantrę dopiero po chwili wyrwało mnie z zamyślenia.

- Przepraszam, a z kim ja właściwie rozmawiam? - To było jedyne, co zdołałam z siebie wykrztusić.

- Nie wiem, nie pamiętam... Nic nie pamiętam — głos zaczął się jąkać, a po chwili przeszedł w cichy szloch. To był ten moment, w którym uświadomiłam sobie, że to ja muszę być w tej sytuacji silna i skoncentrowana. Starałam się przetworzyć fakty- zadzwonił do mnie niewątpliwie mężczyzna, raczej młody, co wciąż nie zmieniło nic w kwestii tego, że nie wiem, kim jest, ani co właściwie mu się stało... Wiem tylko, że potrzebuje pomocy, a ja nie umiem mu jej odmówić.

- Co ci właściwie jest? - zapytałam zdezorientowana.

- Nie wiem. Nic nie pamiętam... i wszystko bardzo mnie boli — odpowiedział chłopak, biorąc co chwila głębokie oddechy.

- Dlaczego nie wezwałeś pogotowia? - Nie zrozumiałam tego. Przecież i tak miał telefon.

- Nie pamiętam numeru. Wybrałem pierwszy lepszy.

- Chcesz, żebym ja zadzwoniła? - zapytałam, mając nadzieję na rozwiązanie sprawy.

- Nie — odpowiedział jednak mój rozmówca — boję się.

- Czego?

- Nic nie pamiętam, boję się, że pomyślą, że jestem ćpunem i mi nie pomogą — przyznał.

- Wiesz, że nie mogą odmówić ci pomocy...?

- Po prostu się boję — przerwał mi, a w telefonie zabrzmiały dźwięki zduszonego szlochu. Jego łzy i strach wydały się takie autentyczne.

Nie wiedziałam co robić.

- Zastanów się, gdzie jesteś — poprosiłam łagodnie.

- Nie wiem, naprawdę...

- Widzisz wokół siebie coś charakterystycznego, może nazwę ulicy?

- Tak, jest tabliczka z nazwą ulicy, ale za daleko. Nie widzę jej.

- Możesz chodzić? - zapytałam nieznajomego.

Na szczęście odpowiedź była twierdząca. Mógł i najwidoczniej wykonał moje polecenie, bo po krótkiej chwili podał mi nazwę miejsca.


- Bulwar Księżycowy — odpowiedział, a ja naprawdę nie uwierzyłam, że to przypadek, iż młody mężczyzna leży samotnie, z amnezją, gdzieś dobrze po jedenastej wieczorem, w miejscu o takiej nazwie. Wiem za to, gdzie jest bulwar. W okolicy stadionu. Chłopak pewnie oglądał mecz piłki nożnej z szalikiem niewłaściwej drużyny i właśnie ponosił tego konsekwencje. Nie chciałam go oceniać. Chciałam za to opanować strach, że to tylko głupi żart i to ja niedługo będę odczuwała jego największe skutki.

Długość chwiliOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz