Rozdział 10

123 13 1
                                    

Obudziły mnie krzyki i rzucanie się kogoś na łóżku. Gdy otworzyłam oczy, ujrzałem rzucającą się dziewczynę, której coś się śni. Usiadłem na skraju mebla, złapałem ją za ramiona i potrząsłem nią lekko.

- Lili!! Lili obudź się! To tylko sen.- Szaro-włosa gwałtownie otworzyła oczy. Kiedy tylko mnie zobaczyła podciągnęła nogi do siebie, oplotła kolana rękami a na nie położyła głowę i zaczęła cicho płakać. Przyciągnąłem ją na swoje kolana.

- Ciiii.... cichutko maleńka. To tylko koszmar. Tylko zły sen. Jestem przy tobie.- Wyszeptałem jej do ucha głaszcząc w uspokajającym geście.

-M... Musze... wrócić do domu...

-Hmmm...?

-Nie mogę narażać Ciebie i reszty...

- Nie pozwolę Ci na to!- krzyknąłem, przez co zaczęła się jeszcze bardziej trząść i kulić na moich kolanach. - Ciii... Cii... Przepraszam. Nie chciałem Cię przestraszyć. Przepraszam. - starałem się ją uspokoić. Przytuliłem ją mocniej. Siedzieliśmy tak chwilę, do puki Lili nie zasnęła. Położyłem ją na łóżku. Chciałem już iść do siebie ale dziewczyna mocno trzymała się mojej koszulki nawet przez sen.

- Nie zostawiaj mnie...- Wyszeptała.

- Nie mam takiego zamiaru.- Położyłem się obok i przyciągnąłem tego szczeniaka do siebie. Ona tylko bardziej wtuliła się w mój tors. Odpłynąłem w krainę snów.

***

Lili

Dni mijały, a ja codziennie musiałam przechodzić katorgi treningów. Dziś przyjeżdża wataha. Bardzo się stresuję.

- Ejj... Szczeniaczku spokojnie. Moja wataha liczy może trochę dużo osób no ale poznasz tylko trzy osoby bo Shane'a i Em już znasz. A resztą nie musisz się przejmować.- uspokoił mnie chłopak. Ostatnio bardzo się do siebie zbliżyliśmy.

Usłyszałam dźwięk klaksonu i zobaczyłam jak na podjazd wjeżdża znany mi Jeep przyjaciół z dzieciństwa. Po zaparkowaniu przed oczami mignęły mi blond kosmyki włosów. Właścicielka włosów zaczęła mnie dusić w uścisku, a mi przed oczami pojawiły się mroczki.

-Emi... dusisz mnie...- tylko to udało mi się powiedzieć, a chłopcy zaczęli się śmiać. Blondynka odsunęła się ode mnie i uśmiechnęła.

- Przepraszam- dziewczyna spojrzała na mnie ze łzami w oczach, które po chwili spływały po jej policzkach.

- Ej... weź nie płacz. Młoda.

- Sorki. To tak ze szczęścia. Bardzo się za Tobą stęsknił... Ej, ej, ej, chwila moment. Czy ty mi właśnie wytknęłaś 4 dni różnicy? Jesteś wredna. Doskonale wiesz, że tego nie cierpię. A szczególnie od Ciebie!!!- zaczęła się oburzać i strzeliła focha. Wszyscy zaczęliśmy się śmiać. Shane przybił mi piątkę
Trzymał tak chwile moją rękę. Spojrzałam się na niego, a on tylko się cwaniacko uśmiechnął i pociągnął do siebie.

- Jak tam trening?- Blondyn zadał mi pytanie po czym wypuścił mnie z uścisku.

-Dobrze sobie radzi.- tym razem szatyn zabrał głos i przyciągnął mnie do siebie. O co mu chodzi? Oparł brodę o moją głowę i kontynuował - Jak tak dalej pójdzie to powinna się przemienić w swoje urodziny gdy akurat będzie zaćmienie słońca.

-Lili prawie zapomniałam.- powiedziała Em i ruszyła pędem do samochodu.

- Hmmm...?

- Proszę.- blondynka podała mi pudełko.

- Co to?

- Prezent.- spojrzałam na nią morderczym wzrokiem bo wiedziała że nie lubię prezentów- od moich rodziców i masz ucałowania od rodziny.

- Ummm... Podziękuj im ode mnie.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.

- Reszta przyjedzie później więc chodzmy do środka.- odezwał się Mike, a my tylko przytaknęłyśmy głowami.

Jest 19.30. Krzątam się po kuchni z dziewczynami. Poznałam już wszystkich. Rudowłosą omegę Elizabeth z zielonymi oczami, Wiktora, który jest brunetem z żółtymi oczami tej samej rangi co Liz oraz Rina -  brata Mike'a, który jest do niego podobny. Jedyną różnicą między nimi jest to, że Rin ma ostrzejsze rysy twarzy, i jest typowym bad boyem, który myśli tylko o zaliczeniu panienki.

Wraz z dziewczynami szykujemy kolację. Jutro pierwszy dzień w ich szkole ale nie przejmuje się tym ponieważ zawsze miałam dobre oceny i kontakty z rówieśnikami. Z rozmyśleń wyrywa mnie głos Liz.

- Jak tam z tobą i Mike'iem? Jak to się zaczęło? - zapytała prosto z mostu, a ja nie wiedziałam o co chodzi.

- Hmmm...?

- Oj, no weź nie udawaj. Przecież widzę jak się na Ciebie patrzy , a gdy Rin cię przytulił i zaczął flirtować on na niego zawarczał.

- Nie wiem o czym mówisz.

- Widać, że jesteście blisko. Liz ma rację.- powiedziała Emili.

- No tak, zbliżyliśmy się do siebie ale to tylko przyjaciel.

- Taaa jasne...- powiedziały na raz.

Po skończonej kolacji chłopcy posprzątali a ja poszłam wziąć prysznic i iść spać.
Weszłam do pokoju w samym ręczniku. Dostrzegłam siedzącego na łóżku...

____________________________________
Całusy  YuKiNo01

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: May 25, 2018 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Zagubiona AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz