Rozdział 2

95 10 1
                                    


Gdy wypadłam z portalu, znalazłam się na trawie. Powoli wstałam i odszukałam wzrokiem Rose. Ta stała i patrzyła na mnie wyczekująco.

-Chodź. Oprowadzę cię.

Zaczęłam iść za moją przyjaciółką alejką w pięknym ogrodzie. Był niesamowity! Dróżka otoczona była krzewami, a dalej prawdziwa łąka kwiatów. Rosły tam narcyzy, żonkile, róże, stokrotki, tulipany, fiołki i masa innych kwiatów, których nigdy na oczy nie widziałam.

 Rosły tam narcyzy, żonkile, róże, stokrotki, tulipany, fiołki i masa innych kwiatów, których nigdy na oczy nie widziałam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Gdy wyszłyśmy z ogrodu znalazłyśmy się w... eee... nawet nie wiem, jak to nazwać. To było coś, jak "naturalna, wodna kraina". Wszędzie wokoło były strumyki, rzeczki i wodospady. Na drzewach wisiały krople wody, mieniące się na kolorowo, w słońcu.

 Na drzewach wisiały krople wody, mieniące się na kolorowo, w słońcu

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Skręciłyśmy w prawo i znalazłyśmy się w... chmurach. Tak wiem, jak to brzmi, ale to prawda. Wszędzie wokoło wisiały chmurki. Gdzie nie gdzie wiał wietrzyk, a w jednym miejscu waliły pioruny.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


To co zobaczyłam potem, zatkało mnie. Jedno słowo: Ogień. Wszystko było w ogniu lub z ognia.


Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Krzyknęłam do Rose:

-Rose! Tu się pali! Może wykorzystam moją moc, by to wygasić?

-Nie! To jest zrobione specjalnie. Jak to ugasisz, to ogniści się wkurzą!

-Co? Ogniści???

-Tak. Zaraz wszystko zrozumiesz. A! I... jak byś mogła, to postaraj się zapomnieć o tym incydencie z potworem, ok? Choć w sumie, to chyba Pan Nicolas to załatwi...

-Okeeeeej...-odpowiedziałam, nie wiedząc, o co chodzi.

Szłyśmy dalej, aż wyszłyśmy z tej ognistej strefy. Rose odetchnęła z ulgą.

-Uff! Jak dla mnie, tam jest za gorąco!

Już chciałam coś odpowiedzieć, kiedy za głową mojej przyjaciółki zobaczyłam budynek. Był ogromny! Przypominał wielki hotel, w połowie ze szkła, a w połowie z drewna i ze stali. Gdzie tylko się dało były narysowane różne obrazki związane z czterema żywiołami. Podeszłam do owego cuda i stanęłam przed bramą. Były to drzwi zdobione płasko-rzeźbami, całe z jakiegoś aksamitnego materiału. Koło mnie stanęła Rose.

-Wchodź, śmiało.

Spojrzałam na nią, weszłam do środka i... wow. Tyle  mogę powiedzieć. Wow.
Pomieszczenie, w którym się znalazłam było ogromne i jasno oświetlone. Z lewej i z prawej strony były po dwie pary schodów wiodących w górę, a na środku mieścił się długi (tak na oko) korytarz. Stanęłam na środku i popatrzyłam się na Rose. Ta spojrzała na mnie tajemniczo i powiedziała:

-Witaj w Szkole Żywiołów.



# Hej wszystkim. Sory za błędy, cały rozdział mi się skasował i
musiałam pisać od nowa. Tak, wiem, że trochę nudny, ale musiałam.
Następny postaram się wrzucić jutra.

Do zobaczenia!




Szkoła żywiołów /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz