-Czyli mówi pan, że moi rodzice umarli od ognia, tak? Na pewno? To dziwne, bo mi w domu dziecka mówili, że zginęli tonąc na statku... Podobno zostawili mnie na kilka dni, a sami popłynęli promem do Szwecji. Płynąc tam statek zatonął i nikt nie przeżył. Czy w takim razie nie powinnam być wodnistą?- spytałam niepewna.-Nie, nie, nie. Musieli zginąć od ognia. Masz ognistą moc i preferencje. Lecz jakby brać pod uwagę zdarzenie w domu dziecka z potworem...- zastanawiał się Pan N.
-O jakie zdarzenie chodzi? Jaki potwór? Tu są potwory?
- Eee... No tak. Są tu potwory. Każdy potwór również odpowiada jednemu z żywiołów. Jeżeli potwór jest od ognia, to najbardziej niebezpieczny jest dla was- ognistych, ponieważ pokonać go może tylko woda, powietrze bądź ziemia.
- Ale tutaj, w szkole nie ma potworów... Prawda?- zapytałam rozglądając sie nerwowo.
- Nie! Tutaj założyłem mocna ochronę, lecz gdy wyjdę poza teren szkoły i jej terytorium, to czar przestanie działać.
- Czyli jesteś tak jakby... uwięziony?
- No można tak powiedzieć. Chyba, że chciałbym was zabić.
Popatrzyłam się na niego jak na wariata. Spojrzał na mnie przepraszająco.
- Czy masz jeszcze jakieś pytania?- spytał.
- Nie to chyba wszystko. Chociaż... jeszcze jedno. Co ja mam robic? No wie pan... teraz? Dziś, jutro, i za miesiąc? Jakieś lekcje?
- Oj tak, tak. Musisz nauczyć sie używać swojej mocy. Tu masz plan lekcji - mówiąc to podał mi zgiętą na pół karteczkę.- Dziś juz nie musisz isc na zajecia. Na pewno jestes zmęczona. Odpocznij sobie od jutra zaczynasz.
Spojrzał na mnie z troska i oczami kazał wyjść. Zrozumiałam przekaz i wyszłam na korytarz.
Zastanawiałam sie co zrobić, aż zdecydowałam sie pójść do Rose. Moze ona mi rozjaśni lepiej pare spraw.
Ok. Teraz w prawo... ? A moze w lewo? Nie jak szlam do pan N to szlam w lewo wiec teraz w orawo musze. A potem...? Masakra! Zgubiłam sie! W duchy krzyczałam na siebie ze nie wzięłam mapy z pokoju. No super po prostu zajefajnie. Usiadłam w kącie. Postanowiłam poczekać aż ktoś bedzie przechodził. Spuściłem głowę w dół. Po chwili ktoś mi ja podniósł.
- Ej, wszystko Ok?
To on. To ten ognisty który był w szpitalu jak zemdlałam. Ten blondyn.
- Tak ja po prostu sie zgubiłam.
- Wsawaj pomogę ci!- odparł chłopak i podał mi rękę. Dałam mu moja i pomógł mi wstać.
- Gdzie chcesz trafić?- sptytal.
- Ja... No ten... Do Rose. Do gardeni.
- Um. No Ok. To tedy.
Trzymając mnie za rękę poprowadził korytarzem. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Obejrzałam sie. Nikogo nie było.
- Wszystko Ok?- spytał chłopak.
- Tak ja... chodźmy juz.
Poszłyśmy dalej.
# Rozdział pisany na telefonie. Mogą byc błędy za które przepraszam!
Do napisania!
CZYTASZ
Szkoła żywiołów /zawieszone/
FantasiCzy chciałam być żywiołową? No cóż. Raczej nie. Pewnie teraz zadajecie sobie pytanie co to znaczy? Hmm... Moim zdaniem znaczy to jedynie kłopoty.