Rozdział 6

66 6 1
                                    




-Czyli mówi pan, że moi rodzice umarli od ognia, tak? Na pewno? To dziwne, bo mi w domu dziecka mówili, że zginęli tonąc na statku... Podobno zostawili mnie na kilka dni, a sami popłynęli promem do Szwecji. Płynąc tam statek zatonął i nikt nie przeżył. Czy w takim razie nie powinnam być wodnistą?- spytałam niepewna.

-Nie, nie, nie. Musieli zginąć od ognia. Masz ognistą moc i preferencje. Lecz jakby brać pod uwagę zdarzenie w domu dziecka z potworem...- zastanawiał się Pan N.

-O jakie zdarzenie chodzi? Jaki potwór? Tu są potwory?

- Eee... No tak. Są tu potwory. Każdy potwór również odpowiada jednemu z żywiołów. Jeżeli potwór jest od ognia, to najbardziej niebezpieczny jest dla was- ognistych, ponieważ pokonać go może tylko woda, powietrze bądź ziemia.

- Ale tutaj, w szkole nie ma potworów... Prawda?- zapytałam rozglądając sie nerwowo.

- Nie! Tutaj założyłem mocna ochronę, lecz gdy wyjdę poza teren szkoły i jej terytorium, to czar przestanie działać.

- Czyli jesteś tak jakby... uwięziony?

- No można tak powiedzieć. Chyba, że chciałbym was zabić.

Popatrzyłam się na niego jak na wariata. Spojrzał na mnie przepraszająco.

- Czy masz jeszcze jakieś pytania?- spytał.

- Nie to chyba wszystko. Chociaż... jeszcze jedno. Co ja mam robic? No wie pan... teraz? Dziś, jutro, i za miesiąc? Jakieś lekcje?

- Oj tak, tak. Musisz nauczyć sie używać swojej mocy. Tu masz plan lekcji - mówiąc to podał mi zgiętą na pół karteczkę.- Dziś juz nie musisz isc na zajecia. Na pewno jestes zmęczona. Odpocznij sobie od jutra zaczynasz.

Spojrzał na mnie z troska i oczami kazał wyjść. Zrozumiałam przekaz i wyszłam na korytarz.

Zastanawiałam sie co zrobić, aż zdecydowałam sie pójść do Rose. Moze ona mi rozjaśni lepiej pare spraw.

Ok. Teraz w prawo... ? A moze w lewo? Nie jak szlam do pan N to szlam w lewo wiec teraz w orawo musze. A potem...? Masakra! Zgubiłam sie! W duchy krzyczałam na siebie ze nie wzięłam mapy z pokoju. No super po prostu zajefajnie. Usiadłam w kącie. Postanowiłam poczekać aż ktoś bedzie przechodził. Spuściłem głowę w dół. Po chwili ktoś mi ja podniósł.

- Ej, wszystko Ok?

To on. To ten ognisty który był w szpitalu jak zemdlałam. Ten blondyn.

- Tak ja po prostu sie zgubiłam.

- Wsawaj pomogę ci!- odparł chłopak i podał mi rękę. Dałam mu moja i pomógł mi wstać.

- Gdzie chcesz trafić?- sptytal.

- Ja... No ten... Do Rose. Do gardeni.

- Um. No Ok. To tedy.

Trzymając mnie za rękę poprowadził korytarzem. Poczułam czyjś wzrok na sobie. Obejrzałam sie. Nikogo nie było.

- Wszystko Ok?- spytał chłopak.

- Tak ja... chodźmy juz.

Poszłyśmy dalej.

# Rozdział pisany na telefonie. Mogą byc błędy za które przepraszam!
Do napisania!

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Feb 19, 2017 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Szkoła żywiołów /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz