Nie mogłem zasnąć. Cały czas miałem w głowie to, że Jimin przyjdzie do mnie. Miałem plan. Może mało oryginalny, ale co tam. Byłem cholernie ciekawy co ChimChim na to powie. Pewnie będzie protestował, ale ja i tak postawie na swoje. Nie mam zamiaru siedzieć tu i czekać na rozmowę z jakimś jebanym psychiatrą. Jestem zdrowy. Ładnie wyglądam i co najważniejsze, dobrze czuje się w swoim ciele. Owszem, co jakiś czas jest mi słabo i mdleje, ale to normalne przy spożywaniu samych płynów. Obiecałem sobie, że Zico będzie ze mnie dumny. I dotrzymam słowa danego samemu sobie. Kiedy zbliżała się godzina 6, nie mogłem już wytrzymać. Popatrzyłem w strone telefonu. Napisać czy nie? Wiem, zrobię mu niespodziankę. Zerwałem się z łóżka i spakowałem swoje rzeczy do plecaka. Zostawiłem im kartkę. Taką samą jak zrobił to Zico. Niech się pierdolą z tymi psychologami czy tam psychiatrami. Sami się powinni leczyć. Pojebane wciskać komuś chorobę której się nie ma. Powtarzam, czy dbanie o siebie to choroba?! Nie!
O około 8 mamy śniadanie. Czyli muszę wyjść jakoś teraz. Ogarnąłem pokój wzrokiem. Wszystko okej. Powiem nawet, że poscieliłem łóżko. Tak swoją drogą to jestem dobrze wychowany, ale nienawidzę kiedy ktoś wpierdala mi się w życie. Wtedy staje się chamem jak ich mało. Czy zawsze taki byłem? Szczerze mówiąc, nie wiem. Może się taki stałem przez ojca albo brata? Nie rozumiem zachowania JoonJi. Najpierw mną pomiata, pokuszę się o stwierdzenie że życzy mi śmierci, ale kiedy prawie do tego dochodzi, zmienia zdanie? I jeszcze ta rozmowa, że nie może mi o czymś powiedzieć. Dziwne nie powiem.
- Halo?
- Zmiana planów. Nie przychodź.
- Suga?! Co się stało?!
- Nic, nie panikuj. Będziesz dziś w domu?
- Tak?
- Mam dla ciebie niespodziankę. Ale bądź cierpliwy i nie ruszaj się z domu.
- Rozumiem. Masz jakieś badania, że nie mogę przyjść?
- Tak. - Skłamałem. Nienawidzę kłamstwa, ale teraz to było konieczne.Sprawdziłem czy wszystko ze sobą zabrałem. Wszystko się zgadzało. Podszedłem do drzwi i odchyliłem je lekko. Wyjrzałem na korytarz. Cisza. No pewnie. Wszyscy spali. Zacząłem iść w stronę windy, ale zrezygnowałem. Postanowiłem, że lepiej będzie iść schodami i wyjść jakimś bocznym wyjściem. Jak pomyślałem, tak zrobiłem. Kiedy byłem już na dole, pociągnąłem za klamkę od masywnych drzwi. Byłem przygotowany na jakiś alarm czy coś w tym stylu. A tu taka miła niespodzianka.
Kiedy wyszedłem ze szpitala, zorientowałem się, że jestem na jakiejś pobocznej uliczce. Nie wiem skąd, ale znałem to miejsce. Dziwne. Nigdy tu nie byłem. A może..? Może po pijaku z NamNamem tu przyszliśmy? Pamiętam, że była taka sytuacja kiedy Jin musiał wstać o 2 w nocy żeby po nas przyjechać. Ale serio?! Byliśmy koło szpitala? Kurwa.. na przeciwko jest posterunek. Powiem tak, głupi ma zawsze szczęście. Nie chce wiedzieć co by było, gdyby nas wtedy znaleźli przed Jinem. A nie, przepraszam. Wiem co by było.. Kolejne pierdolenie ojca o tym, jaki to ja jestem. Dlaczego nie mogę być jak jego ukochany synuś? Rzygać mi się chce jak to słyszę.
Poczułem wibracje. Niech zgadnę, Tae napisał? Wyciągnąłem telefon, żeby sprawdzić czy moje przypuszczenia są prawdziwe. Nie myliłem się. Tak jak sądziłem, Tae pytał kiedy wychodzę. Nic mu nie odpisałem. Szczerze? Nie chciało mi się. Schowałem telefon spowrotem do kieszeni i obrałem kurs. Park, oddalony od szpitala o jakieś 9 kilometrów.
CZYTASZ
W pogoni za szczęściem... || BTS ||
Fanfiction15 Min Yoongi ma problemy z akceptacją samego siebie. Poznaje Parka Jimina który pomaga mu z jego problemami, przez które sam przechodził...