Severus wsiadł do pociągu i zaczął czytać Proroka, po lekturze z zadowoleniem stwierdził, że już nie myśli o tym chłopcu, gdy usłyszał krzyk. Wiedziony instynktem poszedł sprawdzić o co chodzi. Dźwięk dobiegał z przedziału ślizgonów. Wszedł więc tam i zobaczył młodego Malfoya który stał z różdżką nad zwijającym się z bólu czarnowłosy chłopcem. Tak to był ten sam chłopak ze stacji.
- Przestań natychmiast!
- Finite incantatem. - szepnął blondyn, a drugi chłopak rozluźnił się i zaczął oddychać z trudem.
- Dlaczego to zrobiłeś? - Spytał Malfoya Snape podchodząc do leżącego chłopca.
- Powiedział że wychowywali go mugole. - powiedział Draco takim głosem jakby czuł się urażony tym pytaniem.
- Mogłeś go zabić. Porozmawiamy później ale musisz wiedzieć że to co zrobiłeś to hańba dla Malfoyów. - Mówił mistrz eliksirów jednak uwagę skupiał na małym chłopcu. Podniósł go delikatnie i zaniósł do wagonu dla nauczycieli. Po drodze wiele osób przyglądało mu się z uwagą. On jednak mijał je bez słowa. W przedziale nauczycielskim nie było nikogo. Pewnie McGonagal jest gdzieś w pociągu z uczniami. Snape położył chłopca na siedzeniach i zaczął rzucać zaklęcia lecznicze. Po chwili chłopak wrócił do siebie. Podczas leczenia nauczyciel odkrył wiele siniaków które również uleczył. Niestety do wyleczenia złamanej, jak się okazało, nogi potrzebny był pobyt w skrzydle szpitalnym.
- Lepiej?
- Tak, dziękuje panu.
- Jak się nazywasz?
- Harry Potter proszę pana. -
Nie to nie może być prawda. - myślał Snape - ten chłopak to nie jest syn Jamesa. Albus nie pozwoliłby na to by wybrańcowi stała się jakaś krzywda, co dopiero by mieszkał z taką rodziną to pewnie zwykły zbieg okoliczności prawda.
- James był twoim ojcem?
- Nie wiem proszę pana. Moi rodzice zgineli w wypadku samochodowym. Tak mówi ciocia.- Tak zbieg okoliczności, ale czy ci ludzie którzy go odprowadzali powiedzieliby prawdę.
- Nie pytałęś się jak się nazywali?
- Ciocia mówi żeby nie pytać proszę pana.
- A ciebie tam wtedy nie było?
- Byłem, ale siedziałem z tyłu więc mam tylko blizną na czole, o tutaj proszę pana. - Powiedział chłopiec odsłaniając włosy. Wtedy Snape wiedział już że to nie jest zbieg okoliczności. Tak to był Harry Potter, TEN Harry Potter. Syn jego największego, szkolnego wroga i obecnie niedożywiony chłopiec, bity i okłamywany przez swoją rodzinę.
- No dobrze, idź może teraz do kolegów Harry po przydziału przyjdę jeszcze do ciebie.
- Nie mogę tu zostać? Tamten chłopak rzucił na mnie zaklęcie i mnie bolało, proszę pana. Widział pan. Proszę, mogę tu zostać, proszę pana?
- Widziałem, ale nie musisz iść tam możesz też pójść gdzie indziej. Na przykład do wagonu Gryfonów. - Snape nie wierzył, że właśnie stwierdził, że u Gryfonów będzie lepiej Harremu niż u Ślizgonów.
- Nie, ja ... byłem tam. Jak powiedziałem takiemu rudy chłopcu, że nie lubię wujków bo mnie biją powiedział, że nie jestem wystarczająco odważny jak na Gryfona i mam stamtąd iść.
- No dobra możesz zostać, tylko siedź tu cichutko, bo chciałbym poczytać gazetę.
- Bardzo panu dziękuję. Będę cicho. - Harry uśmiechął się usiadł przy oknie. Wpatrując się w krajobraz zasnął.
CZYTASZ
Lepsza przyszłość (HP)
FanficHistoria o małym Harrym Potterze, który poznaje swoją lepszą przyszłość...