Rozdział 1. - Niespodziewana podróż

250 10 4
                                    

Piątek, godzina 14

Victor Beck, siedemnastoletni chłopak, jak co dzień wraca swoją stała drogą ze szkoły do oddalonego około jednego kilometra domku jednorodzinnego na obrzeżach Londynu.

- Zapowiada się słoneczny weekend! - stwierdza Robert Black, przyjaciel Victora.

- Z pewnością tak, dla mnie to niestety będą pracowite dni... - odparł chłopak.

- Co takiego planujesz?

- Jadę do Manchesteru pomóc ciotce przy remoncie domu i wrócę dopiero późnym niedzielnym wieczorem, pracy zapowiada się naprawdę sporo. A ty co masz w planach? Kolejny wypad nad jezioro z rodziną?

- Być może tak! - odpowiada rozpromieniony Black. - Moja młodsza siostra, Elena, ma jutro urodziny i planujemy zrobić jej niespodziankę na świeżym powietrzu - dodaje entuzjastycznym głosem.

- O to masz farta! Kolejne przyjęcie w tym miesiącu.

- Taa, za tydzień kolejne! Rodzice mają rocznicę ślubu - opowiada z optymizmem Robert. - Idę na autobus, trzymaj się! Bye

- Bye!

Od tej pory Victor Beck samotnie kontynuował drugą połowę drogi do domu. Szedł wśród miejskiego tłoku ludzi i "zapachu" spalin samochodowych. Mijając dziewiętnastowieczne kamienice doszedł do pętli autobusowej, zatłoczonej przez lśniące w blasku Słońca czerwone, piętrowe autobusy, a następnie skręcił w stronę parku.

Chłopak był niebieskookim, wysokim na metr dziewięćdziesiąt brunetem o krótki, czarnych włosach. Miał bladą karnację skóry. Jego ciało nie było specjalnie wysportowane, co nie oznacza, że był otyły. Nie wygląd stanowił dla niego najważniejszy priorytet w człowieku, a to co ma w swym wnętrzu, jego charakter i inteligencja. Uczył się dobrze, lecz nie przesadnie. Uwielbiał czytać książki fantasy, ale także często wychodził pograć w piłkę z kolegami lub serfował w internecie.

Park w Neighbours Green należał do jednych z najpiękniejszych miejsc w pobliżu domostwa Becka. Stalowa, czarna furtka otwierała drogę wyłożoną piaskowym podłożem przedzierającą się przez cały park. Wysokie drzewa, po których skakały wiewiórki i wśród których brzmiały śpiewy ptaków idealnie oddawały atmosferę tego magicznego miejsca. Drewniane ławki, za którymi skrywały się niskie krzewy przeróżnych, kolorowych kwiatów, zachęcały, aby czym prędzej usiąść na którejś z nich. Tak też zrobił Victor.

Od dziecka lubił czytać książki fantasy. Historię Eragona czy Władcy Pierścieni znał niemal na pamięć. Piękna pogoda, ciepłe powietrze i delikatny, chłodzący od czasu do czasu powiew wiatru idealnie sprzyjały temu, aby po raz kolejny zasiadł na swojej ulubionej ławce pod wielkim dębem zanurzając się w kolejnej części Harry'ego Pottera. Chłopak jest tak pochłonięty w czytaniu książki, że w pewnym momencie spostrzegł, że jest już późno. Wstał i zaczął kierować się w stronę wyjścia od strony jego osiedla. Po przejściu dziesięciu metrów lecąca z przodu sroka pechowo zderzyła się z Victorem Beck. Chłopak zauważył jednak, że z jej pazurów wypadł pierścień. Bez zastanowienia postanowił go wziąć ze sobą. Całą drogę podekscytowany zmierzał w kierunku miejsca swojego zamieszkania, przyspieszając kroku, by jak najszybciej móc dokładniej obejrzeć znalezisko.

Po dziesięciominutowej wędrówce do domu nastolatek był w nim sam. Rodzice napisali mu kartkę, że dziś wrócą z pracy po osiemnastej. Poniekąd uradowany z tej wiadomości młody Beck zrzucił plecak na podłogę i zaczął uważnie oglądać znaleziony pierścień.

Biżuteria wykonana była ze złota, gruba na około pięciu milimetrów. Na niej osadzony był pasek z brylantów, pięknie lśniących kryształów. Trzy zielone od lewej i prawej strony, następnie dwa niebieskie i największy, osadzony na środku czerwono-krwisty kryształ w kształcie diamentu, z jaskrawym, żółtym punktem na kształt przycisku. Nie był on ani trochę zabrudzony, co wywoływało lekkie zdziwienie na twarzy chłopaka.

Ciekawość na tle znaleziska sprawiła, że Victor Beck nacisnął pierścień w tym jaskrawo-żółtym miejscu. Nagle pierścień zaczął się otwierać, spod kolorowych brylantów, które się rozsunęły wyłoniły się kręcące tryby. Na środku mechanizmu było małe szkiełko, które zaczęło emitować, bardzo jasne, oślepiające światło. Chłopak został tak mocno oślepiony, że zemdlał.

Po kilku sekundach, wybudził się. Jednak nie był już w swoim pokoju. Leżał na piasku, w świetle rażącego, gorącego Słońca, a dookoła niego zgromadziła się grupa sześciu osób ubranych jedynie w przewiewne stroje.

- Jesteś wysłannikiem boga Ozyrysa? - spytał poważnym głosem jeden ze zgromadzonych.

Beck nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa i ponownie zemdlał.

-------------------------------------------------------------------------------------------------

Dalsza część przygód już wkrótce. ;)

Powrót do EgiptuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz