Rozdział 5. - Przyjaźń

50 4 2
                                    

Beck wraz z Nubem podążając przez pustynny piasek do jego domu, dotarli na miejsce. W miasteczku, zwanym Monfault, stało kilka podobnych do siebie domków. Mieszkańcy chodzili po dróżkach z wazami na głowie lub w rękach niosąc wodę i pożywienia. Każdy z nich witał serdecznie Nuba i jego towarzysza. 

Dom Egipcjanina znajdował się tuż przy wejściu do Monfault. 

Z zewnątrz był koloru białego, jak większość domostw w miasteczku. Dom nie wyróżniał się dużą powierzchnią, ale nie należał też do małych, choć miał sam parter. Posiadał małe okna przy płaskim dachu. Ogrodzony był murem sięgającym Beckowi do połowy wysokości klatki piersiowej. Tuż za nim, po przejściu przez drewnianą furtkę, można było ujrzeć piękny ogród będący kontrastem tego, co rośnie na pustyni. Kaktusy, niewysokie palmy i drzewa kokosowe to jedne z najbardziej rzucających się w oczy roślin i najpopularniejsze, obok innych, kolorowych różnorodności roślinnych, które można było tam podziwiać.

- Masz cudowny ogród! W jaki sposób udało ci się utrzymać na tym pustkowiu tyle roślin? - pochwalił z zachwytem Victor.

- Dzięki! No, wymaga to dużo pracy, zwłaszcza podlewanie dwa razy dziennie; rano i wieczorem. Mimo to, myślę, że dla tego widoku warto! - odparł rozpromieniony Nub.

- Zapewne tak!

- Zapraszam cię do środka, chodźmy! - rzekł towarzysko Nub.

Victor Beck jako pierwszy przekroczył próg domostwa Egipcjanina.  Nie było do niego drzwi, a jedynie biała zasłona, to samo w innych pomieszczeniach. Kuchnia posiadała jednie wymurowany piec i miejsce do spożywania posiłku, zamurowany prostokąt w kącie rogu, a przy nim trzy gliniane taborety. Na wydrążonej w ścianie, przez całą kuchnię, półce stały zrobione z gliny kubki, dzbanki, garnki, a także łyżki i inne kuchenne akcesoria niezbędnego użytku.

- Może masz ochotę na coś do jedzenia? - spytał Nub.

- Nie, dzięki, z tych wszystkich emocji nie mam na nic ochoty - odrzekł Victor.

- Zatem, może chcesz się napić kawy, a później się położysz? 

- Ooo tak! Z wielką chęcią - zgodził się zadowolony Beck.

Zaparzywszy kawę w glinianych kubkach, usiedli przy stole rozmawiając o sprawach życia codziennego, a także o wieczornej uczcie.

- Gdzie podziewa się Twój brat, o którym mi wspominałeś? - spytał Beck.

- Obecnie przebywa w domu mojej matki, w Fatimie. Mama zawsze lubi jak go odwiedza, gdyż ojciec zginął trzy lata temu przy budowie piramidy spadając z rusztowania. Od tamtego czasu czuje się bardzo samotna. Trudno jest jej samej czasem utrzymać ogród, dlatego brat często tez pomaga jej przy tej czynności - rzekł Nub.

- Smutna historia, ale ważne, że chociaż w was ma jakieś oparcie.

- Dokładnie, a ty nie jesteś zmęczony? Po drodze wspominałeś, że chciałbyś się położyć - spytał Egipcjanin.

- Chciałem, ale po tej kawie już mi się odechciało - oznajmił Beck.

- Ah, no tak, moja kawa każdego postawi na nogi hehe, a może chcesz, to pokażę ci ,obok w pokoju szafę ze strojami wieczorowymi. Może wybierzesz coś dla siebie na wieczorną ucztę...- zaproponował Nub.

- Z wielką chęcią, chodźmy! - odparł rozpromieniony Beck.

Bohaterowie opuścili kuchnię i przeszli do pokoju obok. Pomieszczenie było skromnie urządzone. Znajdowało się w nim jedynie wymurowane łóżko zaścielone białą, delikatną pościelą, mały stoliczek tuż przy nim oraz ogromna, drewniana szafa. To właśnie do niej podeszli bohaterowie. W środku znajdowało się kilka szat zawieszonych na w całości drewnianych wieszakach.

- Mam iść w sukience jak kobieta? - spytał roześmiany Victor,

- To nie sukienki, tylko szaty. Każdy mężczyzna nosi je na imprezy w kolorze zielonym, białym lub niebieskim. Musisz coś z tego wybrać - rzekł Nub.

- Dobrze, zatem bierzmy się do pracy - odparł z zachwytem Beck.

Młodzi mężczyźni blisko dwie godziny przebierali w strojach. Musieli robić to bardzo ostrożnie, ze względu na delikatność materiału. Obydwoje założyli również białe chusty na głowę.

- Całkiem fajnie wyglądasz w tym niebieskim stroju - pochwalił Nub.

- Dzięki, do Ciebie również pasuje ta zielona szata. Kiedy wyruszamy w drogę? - spytał Victor Beck.

- W zasadzie, możemy już iść.  Podróż zajmie nam około pół godziny, więc akurat będziemy na czas - stwierdził Nub.

- Świetnie, już nie mogę się doczekać! Zatem ruszajmy w drogę - rzekł entuzjastycznie Beck.

Bohaterowie opuścili domostwo Egipcjanina udając się na ucztę u Karima.

Powrót do EgiptuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz