21. Taran z nindroida

185 14 2
                                    

*Jane*

Wreszcze klasztor Sensei'a Lloyda. Już nie mogłam się doczekać od kiedy dostałam te dwa listy. Jeden kazał mi idźć do klasztoru bym pozbyła się mojej złej części a drugi ze w tym miejscu znajde swoje rodzieństwo. Jestem ciekawa kto to może być?

*Colin*

Nareszcie dotarliśmy. Przed nami znajdowała się kryjówka Freda. Jedynie Sensei dokładnie o tym wiedział.
Simon- Ruszajmy.
Kiwnęliśmy głowami. Pobiegliśmy tam jak ninja. Jak się okazało, było to podziemie. Wszędzie było ciemno.
Luck*septem*- Przydałoby się oświetlenie.
Nick- Luck. Nie!
Luck- Dlaczego?
Nick- Nie pomyślałeś o tym ze ogień nas wyda? Przecierz tutaj jest straśnie ciemno.
Zack- Nick ma racje. Wyda się ze tu jesteśmy.
Ja- Lepiej mieć się na baczności. Nie wiadomo jakie płapki na nas czekają.
Zrobiłem krok do przodu i poczułem jak coś zapada się robiąc przy tym wiele hałasu. Po chwili otworzyła się przepaść, w którą wpadliśmy.

*Luck*

Wylądowałem w jakiejś celi. Zorientowałem się ze każdy był z kimś w celi. Ja byłem z Nick'iem i Zack'iem a po lewej Simon z Colinem.
Nick- To się nazywa twarde lądowanie.
Simon- Nie pora na żarty! Musimy się z tond wydostać!
Colin- Spróbuje użyć mojej siły i wywarze te kraty.
Zack- Źle się to skończy.
Ja- Ciiiii...... Chce to zobaczyć!

*Colin*

Wziołem rozbieg. Po chwili walnołem w kraty. Od tego uderzenia upadłem na lodowatą podłoge i przed oczami widziałem wirujące gwiazdki ninja Zacka. Po dłuuugiej chwili mi przeszło. Wstałem. Rozejrzałem się. Widziałem jak Luck dusi się od śmiechu.
Luck- W.... Widzieliście t...to?! Nie...... Nie dam rady! To by.....ło komediowe! Ha ha ha ha ha!!!!!
Ja- Luck jak z tond wyjde to mnie popamiętasz!
Luck- Już się boje! Wiesz co?! Nie jesteś straszny! Prędzej umre niż będziesz straszny!
Ja- Moge to załatwić.
Luck- Tylko spróbuj! Jestem potężniejszy od was wszystkich razem wziętych!
Nick- Chyba śnisz! To ja jestem silniejszy niż wy!
Simon- Nie bo ja!
Ja- Ty nawet nie jesteś oficjalnym ninja więc się nie odzywaj!
Simon- Będę mówił co chce! Kiedy chce! I jak chce!
Ja- Już to widze!
Simon- Myślałem ze jesteś ślepy!
Ja- Chyba ty!
Zack- CISZA!!! Czy wy nie widzicie ze to miejsce nas zmienia! Luck i Nick kłucą się o to który jest potężniejszy! A Simon i Colin o głupstwa! Czy wy tego nie widzicie?! Jesteśmy przyjaciółmi! Nikt nie powinie tego zmieniać! A zwłaszcia głupie miejsca przez które człowiek traci zmysły!!!
Nick- Zack ma racje.
Zack- Dziękuje. A teraz obmyślmy plan jak się z tond wydostać.
Luck- Ja już wymyśliłem plan. - chytry uśmieszek.
Simon- Mamy się bać?
Luck- Nie musicie.
Ja- Czyli musimy.
Wszyscy(poza Luck'iem)- O nie....

*Zack*

5 minut później

W "świetnym" planie Lucka chodziło o to by posłużyć się mną jako tarana.
Ja- Nie podoba mi się ten plan.
Luck- Wuluzuj.
Ja- Nie chce wyluzować.
Luck- Jak tam chciesz. Zaczynamy za 3.....2.....1..... Teraz!
Trzymający mnie Luck i Nick ruszyli. Nagle drzwi do celi się otworzyły. Wylądowaliśmy na ścianie.
???- Nie ma za co.
Poznaje ten głos.
Ja- Kim.........
Zobaczyłem ciemność przed oczami. Straciłem przytomność.

*Kim*

Otworzyłam drzwi do cel chłopaków. W tym czasie wylecieli z niej Luck i Nick którzy trzymali Zacka w rękach. Uderzyli w ściane. Podeszłam do nich.
Ja- Nie ma za co!
Zack- Kim.........
Zack zamknoł oczy. Pewnie stracił przytomność. No trudno. Trzeba było ich nie puszczać. Po chwili przyszedł Colin z Simonem.
Colin- No brawo. Nareszcie będzie troche ciszy i spokoju. Bez urazy.
Ja- Nie obrażam się. Ja też od dawna chciałam mieć taki spokój.
Simon- Zaraz? Skoro ty tu jesteś to ktoś z tobą jeszcze przyszedł?
Ja- Nie. Nawet nie zauważyli ze zniknęłam. Byli zajęci Jane.
Simon,Colin- Kim?
Ja- Jane. Nowym ninja. Później wam opowiem. A teraz chodźmy.
Colin- I weźmy przy okazji tych nieprzytomnych.
Ja- Ja biore Zacka!
Simon- Ja Nicka!
Colin- To mi zostaje Luck. Hurra.
Ja- Nie narzekaj bo wezmiesz wszystkich.
Colin- Luck wystarczy.
Simon- Chodźmy.
Każdy z nas wzioł jedną osobe. Jakoś udało nam się ich wywlec na zewnontrz.
Ja- Dziwne ze się nie obudzili kiedy wlokliśmy ich po 118 schodkach?
Colin- No.
Po chwili zaczeli się budzić.
Simon- No nareszcie! Śpiące Królewny się obudziły.
Nick- Czuje się jakbym uderzył w ściane a potem uderzał głową o conajmniej 200 schodków.
Colin- Tak naprawde 118.
Luck- Co za różnica. Wracajmy.
Wróciliśmy do klasztoru. (Chciałam napisać ze wywołali smoki ale nie pamiętam czy tak potrafią.)

***

Witajcie! Coraz dłuższe rozdziały staram się pisać. I jak mi wyszedł rozdział? Czekajcie na next. Dozobaczenia!

Dzieci mistrzów żywiołu - Nowe nadziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz