24. Jestem w niebie?

160 15 6
                                    

*Laura*

Siedziałam w celi. Było zimno i ciemno. Usłyszałam kroki. Był to Fred. Podeszłam to krat.

Ja- Zostawisz moich przyjaciół w spokoju?
Fred- Jeszcze zobacze.
Ja- Zobaczyć?! Skrzywdziłeś moich przyjaciół! Uwiędziłeś mnie w tej celi! Odebrałeś mi moc! Czego jeszcze chciesz?!
Fred- Chce żebyś cierpiała! A teraz żegnaj!

Nagle poczułam się senna. Pewne Fred użył swojej czarodziejskiej mocy. Musze to jakoś wytrzymać. Dla bliskich... Nie pozwole, by jeszcze ktoś ucierpiał.

*Nick*

Kiedy Fred, Rose i Jack zniknęli pobiegłem do reszty. Widziałem jak idą jakby smutni i przygnębnieni. Szybko do nich podbiegłem.

Ja- Co się stało? Macie miny jakby ktoś umarł.

Wszyscy spojrzeli w moją strone i zrobili miny jakby mieliby mnie zaraz za to co powiedziałem zabić. Po chwili zorientowałem się ze Zack niesie w rękach Colina.

Ja- Czy Colin...
Jen- Tak.

W pare sekund moje oczy wypełniły się łzami.

Ja- A-ale jak to?
Crystal- Colin walczył z Jack'iem. Nagle Jack go wystrzelił jak z procy prosto w sufit a kiedy spadał uderzył o taką ławe w której były nadziędzia z dawnych lat.
Julka- Co teraz powiemy Sensei'owi?
Jane- Najlepiej prawde.
Luck- Tak. Im szybciej tym lepiej.
Vanessa- Luck ma racje.
Kim- Więc chodźmy.

Szybko pobiegliśmy do klasztoru.

*Aya*
Później

Byliśmy już w klasztorze. Bez pukania wparowaliśmy do gabinetu Sensei'a Lloyda. Akurat medytował.

Julka- Sensei! Colin! On nie żyje!
S.Lloyd- Co?! Jak to możliwe?!
Luck- Normalnie. Ludzie umierają.
S.Lloyd- Tylko ze Colin nie jest takim zwykłym człowiekiem.
Simon- Co Sensei ma na myśli?
S.Lloyd- Tego dowiecie się sami. A teraz. Zack zanieś go do jego pokoju i połuż go na łóżku.
Zack- Tak Sensei.

Zack wyszedł z martwym Colinem na rękach.

S.Lloyd- A teraz trzeba by jakoś to wszystko poukładać na swoje miejsce. Kim, Vanessa, Jane i Crystal wy posprzątacie plac treningowy. Nick, Jen, Simon i Amber wy posprzątacie klasztor. A reszta niech pomoże przy obiedzie.
Wszyscy- Tak Sensei.

Wszyscy wyszliśmy z gabinetu Sensei'a.

*Rose*

Fred uśpił tą dziewczynę. Teraz świętuje nad nią zwycięstwo. Jack gdzieś poszedł. Ja za to siedzie w swoim pokoju i rozmyślam. Nagle ktoś zapukał.

Ja- Prosze.

Do pokoju wszedł Fred.

Fred- Cześć.
Ja- Hej.
Fred- Coś ty taka smutna?
Ja- Nie jestem smutna.
Fred- Przecierz widze.
Ja- Nie jestem smutna! Rozumiesz! Nie jestem wcale smutna!
Fred- Skoro tak. Rose pamiętaj ze wkrótce ciąg dalszy naszego planu.
Ja- Co? Ale obiecałeś że...
Fred- Może i obiecałem ale nie zapominaj. My jesteśmy źli. Jak to inni mówią.
Ja- I co z tego? Obiecałeś!
Fred- A. Już wiem o co ci chodzi.
Ja- Wiesz?
Fred- Tak. Nie martw się. Oszczędzimy twoich przyjaciół.
Ja- Co? Znaczy tak. Oczywiście ze o to mi chodziło. A o co innego?
Fred- Nie wiem. Dobra ja ide. Cześć!
Ja- Pa.

Wyszedł.

Ja- "Obiecał! Jak tak można?! Przecierz to nie normalne! Posunoł się za daleko! Musze go powstrzymać! I to za wszelką cene!"

*Colin*

Otworzyłem oczy. Zobaczyłem ze jestem gdziesz w chmurach...... Zaraz?! W chmurach?!

Ja- "Dlaczego nie spadam?! Tu nie działa grawitacja?"

Dla pewności podskoczyłem kilka razy.

Ja- Dziwne. Nie spadam.

Przede mną po chwili pojawiła się wielka, złota brama.

Ja- Jestem..... W niebie?
???- Zgadza się.
Ja- Kto to powiedział?
???- Ja. Witaj... Bracie.
Ja- A-alicja?

***

Hejka! Rozdziały miały być dłuższe ale myśle ze i tak nikt tego nie czyta. Dlatego chyba już powoli zakończe tą książke. A teraz kilka pytań.

1. Kto się takiego zwrotu akcji spodziewał?
2. Czy wogule mam dalej pisać tą książke czy lepiej ją już skończyć?
3. Jak rozdział?

Czekam na wasze komentarze. Dozobaczenia!

Dzieci mistrzów żywiołu - Nowe nadziejeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz