Mówi się, że muzyka odzwierciedla duszę człowieka. Czy jest to prawda? Według mnie tak. Yoongi wyglądał, jakby był zupełnie w innym świecie, kiedy grał na fortepianie.
Siedziałem obok niego, patrząc z fascynacją, jak przez jego twarz przepływa cała gama emocji. Od radości, przez ból, aż do smutku, jednak za każdym razem wyglądał tak samo pięknie, jak zawsze. Przypominał mi upadłego anioła, który próbował odnaleźć właściwą ścieżkę. Z wierzchu tak perfekcyjny, że nie dostrzegalne było jego wewnętrzne cierpienie. Trzeba było się naprawdę bardzo dobrze przyjrzeć. Tyle niedoskonałości w czymś tak idealnym.
Zapatrzony w niego, ledwie wyłapałem moment w którym zaczął śpiewać. Zachrypnięty głos idealnie współgrał z brzmieniem pianina, wypełniając ten szary pokój do granic możliwości.
Co ja bym zrobił bez twoich przemądrzałych ust
Przyciągają mnie, a Ty mnie odrzucasz
W głowie mi się kręci, nie żartuję, nie mogę cię zdefiniować
Co się dzieje w tym pięknym umyśle
Jestem na twojej magicznej, tajemniczej przejażdżce
Jestem tak oszołomiony, że nie wiem co mnie trafiło, ale będzie ze mną dobrze *Cały czas śpiewał, mając zamknięte oczy. Czułem, że wkładał w to całe serce i dawał się ponieść chwili. Chciałem, żeby grał mi już zawsze, ale wiedziałem, że to nie było możliwe. Kiedy ostatnie dźwięki cichły, smutniałem coraz bardziej. Cisza była dziwnie nieprzyjemna w porównaniu do tego, co słyszałem przed chwilą.
- Co sadzisz? - nieśmiało spytał Yoongi i dopiero wtedy na niego spojrzałem. Bawił się nerwowo swoimi palcami, które po chwili delikatnie ścisnąłem, splatając ze swoimi.
- Twoja mama miała rację, masz ogromny talent. Nie możesz go zmarnować - kciukiem gładziłem jego delikatną skórę. Przez cały dzień zachowywał się tak spokojnie, że ciężko było mi się przyzwyczaić, ale cieszyłem się z tego. Uniósł głowę, patrząc na mnie z lekkim niedowierzaniem.
- Dziękuję... Napisałem ten tekst niedawno. Byłeś moją inspiracją - zaczerwienił się, na powrót spuszczając wzrok. Poczułem ciepło rozchodzące się po całym ciele, kiedy to powiedział.- Naprawdę? To dla mnie zaszczyt - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Gdzieś w głębi serca czułem, że Yoongi będzie kimś wielkim i wszyscy będą go znali, a myśl, że byłem jego inspiracją dawała powód do dumy. Zapanowała między nami cisza, ale nie był nieprzyjemna. Po prostu każdy myślał nad czymś innym, zapatrzony przed siebie.
- Chce ci pokazać pewne miejsce - odezwał się niespodziewanie młodszy. Spojrzałem na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- Teraz?
- Teraz. Wstawaj - pociągnął mnie za rękę do góry. Wykonałem jego polecenie, nie pytając o nic więcej. Byłem ciekaw, gdzie mnie zaprowadzi. Zeszliśmy na dół, gdzie założyliśmy buty i wyszliśmy z domu, zamykając go na klucz. Było już ciemno, praktycznie zero aut, a tym bardziej przechodniów. Pomimo letniej pory roku, od czasu do czasu chłodny wiatr rozwiewał nasze włosy. Dobrze, że oboje założyliśmy bluzy.- Daleko to? - spytałem, kiedy przeszliśmy kilkanaście metrów. W odpowiedzi Yoongi pokiwał przecząco głową i skupił się na chodniku przed sobą. Nie odzywałem się już, bo chłopak nie był najwidoczniej skory do rozmowy. Nie miałem pojęcia, jak długo szliśmy. Dwadzieścia, trzydzieści minut? Coś koło tego.
- Co to za budynek? - zadałem kolejne pytanie, patrząc na ogromną, pieciopiętrową, lekko zniszczoną budowlę. Ku mojemu zdziwieniu, Yoongi zaczął się kierować do środka.
- Opuszczona szwalnia - odpowiedział i posłał mi ponaglające spojrzenie. - No chodź.
Zamrugałem zdziwiony, ale posłuchałem go. Wyglądał na dobrze obeznanego w pomieszczeniach. Znał drogę i bez trudu doprowadził nas do schodów, nawet nie zapalając lampki w telefonie.
CZYTASZ
Just love me | yoonjin
FanficGatunek: angst, smut, może od czasu do czasu lekki fluff Ostrzeżenia: samookaleczanie, spora różnica wieku, przekleństwa Jin chciał zostać opiekunką. Nic więcej. Nie spodziewał się, że jego życie zmieni się tak bardzo, kiedy przekroczy próg jedne...