6

187 12 0
                                    


„And some days it don't come easy,
And some days it don't come hard,
Some days it don't come at all
And these are the days that never end.


And some nights you're breathing fire,
And some nights you're carved in ice,
Some nights you're like nothing I've ever seen before or will again..."

Meat Loaf, „I'd do anything for love"



Od kilku dni Kate i Richard byli razem w pełnym tego słowa znaczeniu. Spędzali razem więcej czasu, niż dotąd, starając się zbliżyć do siebie jeszcze bardziej i poznać się głębiej. Rozmowom nie było końca, o przeszłości i planach na najbliższą przyszłość. Kate obiecała ukochanemu, że zrobi wszystko, by był szczęśliwy i rozwijał się, że pojedzie za nim wszędzie, choć w głębi duszy marzyła, że zostaną tu, w Londynie, w tym pięknym mieście, gdzie się poznali. Bardzo nie chciała wyjeżdżać do Stanów, choć obawiała się, że prędzej czy później będzie to nieuniknione. Richard wspominał coś o nowym projekcie w Los Angeles, nad którym nadal się zastanawia, ale było to tak mgliste, że Kate póki co nie zaprzątała sobie tym głowy, po prostu była przy nim i wspierała go całą sobą.

Pewnego dnia Richard wrócił z teatru wcześniej, niż zwykle, ale dziwnie zdenerwowany. Widać było po nim, że coś jest nie tak. Kate od razu podeszła do niego z obawą.

- Co się dzieje, kochanie? - zapytała.

- Nic - burknął. - Nie powinnaś już spać?

- Nie... Zawsze czekam na ciebie.

- To przestań! Prosiłem cię o to?

- Richard oszalałeś?

- Boże, po prostu... Daj mi odetchnąć! Jesteś wszędzie, gdzie się tylko obrócę!

Spojrzała w jego rozzłoszczoną twarz i nie wierzyła w to, co słyszy. A on po prostu odwrócił się i wszedł do kuchni. To było dla niej jak policzek; wzięła torebkę i wyszła z domu, trzaskając drzwiami. Richard usłyszał hałas i szybko zorientował się, co zrobił. Przez jego idiotyczny wybuch uciekła! Wyszła w środku nocy, nie wiadomo gdzie! Przestraszył się i szybko wybiegł za nią. Właśnie wsiadała do taksówki. Nie pozostało mu nic innego, jak jechać za nią. Szybko wsiadł do samochodu i mimo ogromnego zmęczenia pospieszył za taksówką. Był wściekły na siebie, że tak ją potraktował.

- Coś ty narobił, idioto! - mówił sam do siebie. - Daj mi odetchnąć... Ale jej powiedziałeś! Kretyn!

Taksówka zatrzymała się gdzieś w centrum Londynu, przy jednym z barów. Kilka minut zajęło mu, zanim znalazł miejsce do zaparkowania, i wszedł do środka. W tym czasie wzburzona Kate usiadła przy barze i zdenerwowanym tonem zamówiła drinka. Czekając, nerwowo stukała palcami o blat. Nagle siedzący obok mężczyzna obrócił się w jej stronę.

- Proszę wybaczyć, ale czy... mogę jakoś pomóc? - usłyszała doskonale znany jej głos. - Jest pani zdenerwowana?

Spojrzała na niego i... oniemiała. Twarz natychmiast rozjaśnił jej uśmiech.

- Pan... Pan Darcy! - szepnęła - Nie wierzę!

- Dla ścisłości, wolę po prostu: Colin - uśmiechnął się. - A pani?

- Kate... Bardzo mi miło pana poznać, panie Darcy.

- Po prostu: Colin - powtórzył. - Jesteś zdenerwowana?

- Troszeczkę... Wiesz, jak to jest w związkach, czasem facet powie o dwa słowa za dużo i nieumyślnie zrani.

- Tak, czasami kobieta powie o sto słów za dużo, a my, faceci, musimy z tym po prostu żyć.

PrimadonnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz