Skrzeczę i wrzeszczę - i nie wiem, co jeszcze!
Kawą się tłumię, lecz czasu nie stłumię.
PRZEŚMIEWCZE FRAZY. Kompulsywnie bawię się słowami, przędzę nić tej historii (''gdyby napisał ją Dante, to nie tak by to szło''), nie wiedząc, czy kiedykolwiek to przeczytasz.
Ty, tak, właśnie Ty. Chociaż możesz być też losową osobą. Wyobraźmy sobie, że te słowa są właśnie dla Ciebie.
Tu nie czas na życie moje, szkolną dewastacją emocjonalną, a na wieczorne pręgi na plecach, które zedrzeć można tylko wraz ze skórą. Chwila. Na wspomnienia może. Żeby wiedzieć, że gdzieś są i że kiedyś istniało życie, którego nie warunkował Twój nastrój. Tak, Twoje emocje, tym się żywię, to opłakuję. Na piasku kreślę poemat żałobny, nie wiedząc, czy to już nieodwracalna woń mogiły, czy jeszcze raz zawalczę. Słodka ta donkiszoteria. Infantylna i naiwna, ale delikatności szczędzić nie będę.
W AKCIE PIERWSZYM GINIE PEGGY BROWN I JA - PIOTRUŚ PAN.
Za sceną przesuwa się Kwiaciarka (bezinteresowna i spokojna), po scenie dumnie kroczy Władca Kosmosu (ekstrawertyczny ponad normę), Bezimienna spogląda z troską (jedyny stały element rzeczywistości), a Człowiek bez właściwości raz po raz słyszy głos w telefonie i rozkrwawia sobie kolana (jakiś czas temu wyjechał i wciąż uporczywie go nie ma). Czasem pojawia się Brutal, który wiedzie swój odrębny dramat (wbrew pozorom jest bardzo delikatny).
Tańczą, tańczą w innym świecie, niż ten, gdzie utkwiła Peggy Brown. Tańczą poza murami szpitala, poza namacalną pustką, tańczą, równocześnie wiedząc, że każdy z nich innej historii strzeże.
CZYTASZ
Bez oklasków
Short StoryNie wiem, czy to wciąż opowiadanie, czy jeszcze strzępki zmarniałych słów, które chciałyby ułożyć się w całość. Nie lubię mówić, więc chcę napisać o kimś, kto był dla mnie ważny, ale nie wiem, kim jest po tym jak zmarniał w ścianach szpitala psychia...