Gdy to usłyszałam zamarłam w bezruchu.
-O czym Ty do mnie rozmawiasz?- zapytałam nieświadoma tego, że to było najgłupszą rzeczą, jaką mogłam zrobić. W końcu mogłam wziąć to za żart, albo po prostu to zignorować.
-Laura, ja umieram.- powiedział, a mi się słabo zrobiło.
-Człowieku, o czym Ty pieprzysz?- miałam ochotę go walnąć, bo jeśli żartował to nie było to ani trochę zabawne.
-Jestem chory. Nie wiadomo, ile mi zostało, ale na pewno niedużo.- powiedział, a ja zaczęłam szczypać się po rękach.- Co Ty robisz? - zapytał, zaniepokojony moim zachowaniem.
-Chcę się obudzić z tego koszmaru.- tak. Bo to tylko koszmar, a ja za chwilę miałam się obudzić. Trudno było mi opisać to, co się działo po tym, gdy się okazało, że to jednak nie jest sen. Po prostu... Po prostu się rozpłakałam. Mój jedyny, prawdziwy przyjaciel, który zadawał się ze mną nie tylko dlatego, że byłam ładna podbiegł do mnie i mnie przytulił. Przytulił mnie tak mocno, ale jednocześnie tak czule, że natychmiastowo przestałam płakać.- Nie zrobisz mi tego.- Powiedziałam pociągając nosem. Chłopak nadal mnie nie puszczał. Nie uzyskałam także odpowiedzi na moje pytanie.
W końcu jednak Adrian wypuścił mnie z uścisku.
-Jak to się stało? - zapytałam go, gdy kazał mi iść dalej.
Chłopak zaczął mi opowiadać, o swoich ostatnich zasłabnięciach, których swoją drogą byłam czasem świadkiem i powiedział, że jest to związane z niewydolnością niektórych, z jgoe organów wewnętrznych. A to wszystko spowodowane jest jakąś chorobą, która swoją drogą jest dziedziczna i chorował na nią jego pra, pra, pra dziadek, który zmarł w wieku dwudziestu czterech lat. Medycyna nie umie sobie z tym poradzić i jemu też niewiele już zostało. Przynajmniej tak mi to wyjaśnił. Zanim rozeszliśmy się do swoich domów Adrian jeszcze raz mocno mnie przytulił.
Na dworze było już ciemno. Zbliżał się początek wiosny. Na zewnątrz ni było już śniegu. Dni zaczynały się robić coraz cieplejsze. Coraz wolniej robiło się ciemno, ale długo razem szliśmy, więc zdążyło się nieco ściemnić. Gdy wraz z rodziną siedliśmy przy stole zaczęłam temat, który nie dawał mi spokoju.
-Mamo?- mama skierowała swój wzrok na mnie. Płakałam jeszcze w domu po tym, jak jeszcze raz przeanalizowałam wszystkie fakty. Było to po mnie widać.- Czy wiesz, co się dzieje z Adrianem?- zapytałam, a ta odetchnęła, jakby z ulgą.
-Powiedział Ci?- zapytała.
-Zaraz! Czyli wiedziałaś? I dlaczego mi nie powiedziałaś? I dlaczego on miał mi tego nie mówić.- tyle pytań, a tak mało odpowiedzi.
-Sam postanowił, że Ci nie powie. I prosił nas, żeby Ci nie mówić.- nie umiałam już nic powiedzieć. Po prostu się rozpłakałam i pobiegłam do swojego pokoju.
Czyli gdyby ni ten pieprzony zakład, nigdy bym się o tym ni dowiedziała...
YOU ARE READING
Zakład
Random"-Właśnie zdałem sobie sprawę, że do końca życia będę sam.- powiedział, po czym zerknął na dom Klary, który właśnie mijaliśmy. -Może w końcu zobaczy, jaki cudowny jesteś i już nie będziesz sam.- powiedziałam, próbując go pocieszyć. -Nie. Ja na p...