Rozdział 8

90 6 0
                                    

W ostatniej chwili do niego doskoczyłam, żeby pomóc mu ustać na nogach. A właściwie pomóc mu z powrotem usiąść.
-Nic Ci nie jest?- zapytałam przejęta.
-Nie zemdlałem, więc raczej jest w porządku.- powiedział, ale nie wyglądał, jakby było z nim w porządku. Zbladł i nadmiernie mrugał oczyma.- Wracajmy już lepiej do domu.- stwierdził, a ja przytaknęłam. Powoli zebraliśmy się z ławki i ruszyliśmy do domu. Nadal leciała mu krew z wargi. Nie mieliśmy chusteczek, więc ten geniusz postanowił wycierać się w rękaw białej bluzy.
Szliśmy w ciszy, którą przerwał chłopak pytaniem.
-Myślisz, że dożyję do swoich urodzin?- teraz to mi się zrobiło słabo. Ale nie dosłownie. Bardziej w sensie psychicznym. Nie byłam gotowa na takie tematy.
-Jesteś twardy.- szturchnęłam go w ramie.- Jak trzeba będzie to i do kilku następnych wytrzymasz.- powiedziałam i nawet lekko się uśmiechnęłam. Najlepiej by było, gdyby dożył do starości. Szkoda, że to było niemożliwe.
Gdy spojrzałam na chłopaka ujrzałam na jego twarzy uśmiech.
-Brakowało mi tego uśmiechu.- powiedziałam wtulając się w jego bok, gdy podchodziliśmy pod jego dom.
-To Ty tak dobrze na mnie działasz.- powiedział i ucałował mnie w czoło.- Ta lista to był Twój pomysł. I dzięki Tobie czuję satysfakcję, że zrobiłem coś, dla kogoś.
Przez chwile milczałam, ale w końcu się odezwałam.
-Wiesz, że wygram nasz zakład?- zapytałam, a chłopak popatrzył na mnie ze zdziwioną miną.- W sensie ten, z dziewczyną.- powiedziałam dla jasności, a chłopak już wiedział, o co chodzi. Pokiwał głową na znak protestu.- Już ja to załatwię.- powiedziałam pewnie.- Skoro oboje z Klarą tego chcecie to ja załatwię tak, że będzie razem. Czyż to nie proste?- powiedziałam i usiadłam z chłopakiem na huśtawce ogrodowej w jego... ogrodzie.
-Proszę Cię. Nie rób tego.- tym razem to ja rzuciłam mu zdziwione spojrzenie.- Spójrz na to z innej perspektywy.
-Patrzę... I nie widzę.- zaśmiałam się.
-Mówię teraz poważnie.- powiedział, a ja się uspokoiłam. Na prawdę nie rozumiałam o co mu chodzi. Przecież powinni być razem.- A więc spójrz na to z perspektywy Klary.
-Nadal nie rozumiem.- przyznałam.
-Powiedzmy, że bylibyśmy razem. Ona nie wie, o mojej chorobie. Jak myślisz, jaka byłaby jej reakcja, gdyby jej chłopak z dnia na dzień umarł?- powiedział, a ja zrozumiałam, o co mu chodzi.- To by ją mega zraniło. A jeszcze bardziej to, że bym jej nie ostrzegł.
-Czyli nie masz zamiaru jej nic kompletnie mówić?- przerwałam mu. On pokiwał głową twierdząco i kontynuował.
-Nie mógłbym jej tego zrobić. Dlatego nie chcę robić nic z tym, że ona coś do mnie czuje.
-Tak, czy siak będzie przeżywała Twoją śmierć. Nie ważne, czy z nią będziesz, czy nie. To, że dowie się w inny sposób niczego nie zmieni.- powiedziałam, wstałam z huśtawki i ruszyłam do domu, bo już było w sumie późno i musiałam wracać.

ZakładWhere stories live. Discover now