Rozdział 6

177 9 1
                                    


*Bip, Bip, Bip... białe światło i dziwny dźwięk.

- Co ja tu do cholery robię i gdzie jestem?!

Powiedziałem jakby sam do siebie, ale ktoś koło mnie siedział.

-Doktorze, obudził się.

-Jak się czujesz?

-No wie pan bywało lepiej. Gdzie ja w ogóle jestem i co tutaj robię?

-Był pożar, ratowałeś jedną rodzinę z mieszkania, do którego dostawał się powoli ogień. Gdy stałeś na ścianie budynku spadły na Ciebie schody, które wgniotły Cię w ziemię. Masz szczęście, że w ogóle przeżyłeś. O dziwo masz złamaną tylko lewą rękę i prawą nogę, po za tym skręcenie stawu skokowego w lewej stopie, zwichnięty kark no i poobijany jesteś.

-Byłem wtedy przebrany za Spider-Man'a, prawda?

-Owszem, spokojnie jesteś w prywatnej klinice i jedyną osobą, która wie gdzie jesteś jest panna Gwen Stacy, przyprowadziła Cię tu. Twój kostium jest w szafie Peter.

-Dobrze, dziękuję doktorze.

-Już lepiej Peter?

-Jasne Gwen, przepraszam za narobienie Ci problemu. Mam nadzieję, że na was te schody wtedy nie spadły...

-Nie, spokojnie Peter. Wszyscy cali, oprócz naszego bohatera. Hahaha.

-Zaśmiałbym się, ale wtedy wszystko będzie mnie potwornie boleć. Hah.

-Słodko śpisz, dobrze, że nie zasnąłeś na stałe.

-Bez pożegnania z Tobą, nigdy! Gwen, kocham Cię!

-Ja Ciebie też Peter, ja też!

-Usiądź koło mnie na łóżku.

-Dobrze. A teraz mnie pocałuj Peter'ze Parker'ze.

-Z czystą przyjemnością.

Chwyciłem ją za szyje i zacząłem delikatnie całować, bo przy szybszym i bardziej namiętnym całowaniu wszystko mnie bolało. Zasnęliśmy przytuleni do siebie...


*Następny dzień, ranek.

O 7:00 do pokoju wszedł lekarz. Był trochę zdziwiony widząc nas razem na łóżku, ale jakoś bardzo się nie przejął.

-Peter, śpisz?

-Nie, już nie.

-Na razie koniec ze Spider-Man'em, według moich obliczeń i ran jakie odniosłeś, ze szpitala wyjdziesz gdzieś za 2-3 miesiące. Oczywiście potem 3 miesięczna rehabilitacja, więc Spider-Man wróci gdzieś dopiero za pół roku.

-Nie da się tego jakoś przyspieszyć?

-Niestety nie. Zbadam Cię teraz, ale szczerze wątpię, że jest już jakaś poprawa.

-Niech doktor robi co musi.

Zaczął mnie badać. Dotykał mocniej i lżej moje ciało, o dziwo wcale mnie to nie bolało. Zbadał temperature, sprawdził puls, sprawdził tętno i ciśnienie. Wszystko było w normie. Jedyne co mi zostało po tym wypadku to siniaki.

-Jezus Maria! Ty chyba naprawdę jesteś niezwykły. Jedyne co Ci dolega to, to, że jesteś poobijany. Poza tym nic, nawet zadrapania. Około 12 przyniosę CI wypis z kliniki, wtedy będziesz już wolny. Ale uważaj mimo to na Siebie.

Lekarz wyszedł i przy odgłosie zamykania drzwi nagle Gwen się obudziła.

-Peter co się stało?

-Nic kochanie, od 12 będę wolny, pójdziemy wtedy na kawę.

-Dzisiaj będziesz już wolny?

-Tak lekarz mnie zbadał, wszystko jest Ok.

Nim się obejrzałem była 12. O wyznaczonej godzinie przyszedł lekarz z wypisem, poprosił jeszcze o autograf, co mnie wcale nie zdziwiło. Tak naprawdę czekałem tylko aż o to zapyta. Dałem mu autograf. Ubrałem się i wyszedłem z kliniki razem z Gwen. Szliśmy w stronę kawiarni gdzie byliśmy na pierwszej randce. Doszliśmy. Zamówiłem sobie i Gwen kawę oraz ciastko czekoladowe. Gdy zjedliśmy poszliśmy na spacer. Chyba nigdy nie poświęciłem jej tyle czasu. Dzisiaj nawet nie musiałem nikogo ratować, dzisiaj był dzień mój i Gwen.


Późno wstawiam, ale jest. Przepraszam Was za ostatnią nieaktywność, postaram się nadrobić. Byłam na wycieczce szkolnej i jakoś nawet tam mi brakowało weny. Jak wszystko będzie Ok, to postaram się również jutro wstawić rozdział, ale nic nie obiecuje.


******Wyświetlenia poszły w górę, oby tak dalej! Głosujcie i komentujcie.******

Awakening Spider-ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz