*Bip, Bip, Bip... białe światło i dziwny dźwięk.
- Co ja tu do cholery robię i gdzie jestem?!
Powiedziałem jakby sam do siebie, ale ktoś koło mnie siedział.
-Doktorze, obudził się.
-Jak się czujesz?
-No wie pan bywało lepiej. Gdzie ja w ogóle jestem i co tutaj robię?
-Był pożar, ratowałeś jedną rodzinę z mieszkania, do którego dostawał się powoli ogień. Gdy stałeś na ścianie budynku spadły na Ciebie schody, które wgniotły Cię w ziemię. Masz szczęście, że w ogóle przeżyłeś. O dziwo masz złamaną tylko lewą rękę i prawą nogę, po za tym skręcenie stawu skokowego w lewej stopie, zwichnięty kark no i poobijany jesteś.
-Byłem wtedy przebrany za Spider-Man'a, prawda?
-Owszem, spokojnie jesteś w prywatnej klinice i jedyną osobą, która wie gdzie jesteś jest panna Gwen Stacy, przyprowadziła Cię tu. Twój kostium jest w szafie Peter.
-Dobrze, dziękuję doktorze.
-Już lepiej Peter?
-Jasne Gwen, przepraszam za narobienie Ci problemu. Mam nadzieję, że na was te schody wtedy nie spadły...
-Nie, spokojnie Peter. Wszyscy cali, oprócz naszego bohatera. Hahaha.
-Zaśmiałbym się, ale wtedy wszystko będzie mnie potwornie boleć. Hah.
-Słodko śpisz, dobrze, że nie zasnąłeś na stałe.
-Bez pożegnania z Tobą, nigdy! Gwen, kocham Cię!
-Ja Ciebie też Peter, ja też!
-Usiądź koło mnie na łóżku.
-Dobrze. A teraz mnie pocałuj Peter'ze Parker'ze.
-Z czystą przyjemnością.
Chwyciłem ją za szyje i zacząłem delikatnie całować, bo przy szybszym i bardziej namiętnym całowaniu wszystko mnie bolało. Zasnęliśmy przytuleni do siebie...
*Następny dzień, ranek.
O 7:00 do pokoju wszedł lekarz. Był trochę zdziwiony widząc nas razem na łóżku, ale jakoś bardzo się nie przejął.
-Peter, śpisz?
-Nie, już nie.
-Na razie koniec ze Spider-Man'em, według moich obliczeń i ran jakie odniosłeś, ze szpitala wyjdziesz gdzieś za 2-3 miesiące. Oczywiście potem 3 miesięczna rehabilitacja, więc Spider-Man wróci gdzieś dopiero za pół roku.
-Nie da się tego jakoś przyspieszyć?
-Niestety nie. Zbadam Cię teraz, ale szczerze wątpię, że jest już jakaś poprawa.
-Niech doktor robi co musi.
Zaczął mnie badać. Dotykał mocniej i lżej moje ciało, o dziwo wcale mnie to nie bolało. Zbadał temperature, sprawdził puls, sprawdził tętno i ciśnienie. Wszystko było w normie. Jedyne co mi zostało po tym wypadku to siniaki.
-Jezus Maria! Ty chyba naprawdę jesteś niezwykły. Jedyne co Ci dolega to, to, że jesteś poobijany. Poza tym nic, nawet zadrapania. Około 12 przyniosę CI wypis z kliniki, wtedy będziesz już wolny. Ale uważaj mimo to na Siebie.
Lekarz wyszedł i przy odgłosie zamykania drzwi nagle Gwen się obudziła.
-Peter co się stało?
-Nic kochanie, od 12 będę wolny, pójdziemy wtedy na kawę.
-Dzisiaj będziesz już wolny?
-Tak lekarz mnie zbadał, wszystko jest Ok.
Nim się obejrzałem była 12. O wyznaczonej godzinie przyszedł lekarz z wypisem, poprosił jeszcze o autograf, co mnie wcale nie zdziwiło. Tak naprawdę czekałem tylko aż o to zapyta. Dałem mu autograf. Ubrałem się i wyszedłem z kliniki razem z Gwen. Szliśmy w stronę kawiarni gdzie byliśmy na pierwszej randce. Doszliśmy. Zamówiłem sobie i Gwen kawę oraz ciastko czekoladowe. Gdy zjedliśmy poszliśmy na spacer. Chyba nigdy nie poświęciłem jej tyle czasu. Dzisiaj nawet nie musiałem nikogo ratować, dzisiaj był dzień mój i Gwen.
Późno wstawiam, ale jest. Przepraszam Was za ostatnią nieaktywność, postaram się nadrobić. Byłam na wycieczce szkolnej i jakoś nawet tam mi brakowało weny. Jak wszystko będzie Ok, to postaram się również jutro wstawić rozdział, ale nic nie obiecuje.
******Wyświetlenia poszły w górę, oby tak dalej! Głosujcie i komentujcie.******
CZYTASZ
Awakening Spider-Man
FanfictionMoja własna adaptacja Spider-Man'a, co prawda wzorowana na ,,The Amazing Spider-Man" i jego kontynuacji, oraz na ,,Spider-Man" i również na jego kontynuacji. Zapraszam do czytania tego jak i drugiego fanfiction, które niedługo się pojawi. Również bę...