Rozdział 4

234 9 0
                                    


(Następny dzień)

Następnego dnia zanim jeszcze wyszedłem do szkoły przypomniało mi się o pająku, który ugryzł mnie niedawno w parku, spakowałem go do plecaka i chciałem już wybiec z domu, ale zatrzymała mnie ciocia May, która wcisnęła mi kanapki do ręki na co odpowiedziałem szerokim uśmiechem. Dałem cioci buziaka w czoło i wybiegłem. Została minuta do dzwonka dlatego biegłem jak poparzony żeby zdążyć na lekcje, nie chciałem mieć kolejnego spóźnienia. Na korytarzu wpadłem na Gwen, która przestraszona popchnięciem zaczęła opadać na ziemię. W ostatnim momencie ją złapałem, przytuliłem i przeprosiłem za swój czyn. Właśnie zaczął dzwonić dzwonek na lekcje, dlatego szybko ją pocałowałem i dalej gnałem pod klase. Uff zdążyłem.

Na przerwie szukałem Gwen, o właśnie już ją widzę.

-Hej

-Hej Peter

-Słuchaj Gwen, słyszałem, że nie ma dzisiaj gościa od matematyki, czyli mamy okienko. Mam coś co bym chciał dać Ci do zbadania. Obejrzałabyś to?

-Jasne, chodź na trybuny koło boiska, jest tam lekcja, więc powinno być w miarę spokojnie. Przy świeżym powietrzu lepiej mózg pracuje (- Uśmiechnęła się.)

-Zgadzam się z Tobą w 100%. Chodźmy. (Chwyciłem rękę Gwen i szliśmy w kierunku boiska. Gdy już się na nim znaleźliśmy usiedliśmy mniej więcej w środkowym rzędzie, udając, że oglądamy mecz rugby. Wyciągnąłem z plecaka pudełko z pająkiem, Gwen w tym samym momencie swoją pensetę, którą po chwili chwyciła pająka. Wpatrywała się w niego. Cały czas zerkałem to na nią, to na pająka. W pewnym momencie postanowiłem przerwać tę ciszę.)

-Wiesz Gwen, dobrze całujesz. (Cicho się zaśmiałem.)

-Tobie też nie mogę niczego zarzucić. (Uśmiechnęła się, po czym głośno się zaśmiała.)

-Mogę znowu... (Nawet nie musiałem dokończyć a już się domyśliła o co chodzi)

Przytaknęła zagryzając delikatnie wargi.

Gdy już się nachylałem by ją pocałować, mój pajęczy zmysł wyczuł, że coś zmierza w naszą stronę. Bez żadnego problemu chwyciłem piłkę i rzuciłem. Nie czułem nawet ile włożyłem w to siły. Trafiłem prosto w jakąś rurę, chyba była to rura od bramki w rugby. Szczerze nie miałem pojęcia co to było, nie interesowałem się sportem. Usłyszałem tylko jak zaczęli na nas buczeć rugbiści, którzy znajdowali się na boisku. Momentalnie odwróciłem głowę, co zrobiła również Gwen. Spojrzeliśmy na nich, potem na wygiętą rurę i oboje zaczęliśmy się śmiać.

-Yyy, na czym my skończyliśmy?

-Na momencie, w którym nachyliłeś się by mnie pocałować. (Zaczęła się ze mnie śmiać.)

Momentalnie nachyliłem się i zacząłem ją całować. Minęło niecałe 5 minut i zaczął dzwonić dzwonek, wstaliśmy chwyciliśmy się za rękę i poszliśmy w stronę szkoły. Od tego momentu oficjalnie ja Peter Parker zacząłem się spotykać z najładniejszą, najmądrzejszą i najcudowniejszą dziewczyną w szkole, była nią oczywiście Gwen Stacy.


Wiem, że znowu krótko i, że spóźniam się jeden dzień dlatego dzisiaj wleci kolejny rozdział, który właśnie piszę. Może jak się uda w przyszły weekend będę wstawiać dłuższe rozdziały tego jeszcze nie wiem, ale na pewno się postaram. ;)

******Gwiazdki i komentarze mile widziane******

Awakening Spider-ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz