Rozdział 7

147 9 3
                                    

Chodziliśmy tak dosyć długo. Totalnie zapomniałem zapytać Gwen o mieszkanie.

-Gwen, gdzie wy teraz mieszkacie? - zapytałem zaniepokojony.

-Zatrzymaliśmy się w hotelu, warunki są bardzo dobre. Tata dostał 3 pokoje z łazienką i kuchnią, w których się zatrzymaliśmy. Za pokoje płaci miasto, bo źle zabezpieczyli rury z gazem, które eksplodowały, a że sąsiad miał rozpalony kominek wybuchł pożar.

-To dobrze. Nawet nie masz pojęcia jak się cieszę, że nic wam nie jest. Jakbyście kiedyś potrzebowali pomocy, każdej. To pisz, dzwoń o każdej porze.

-Spokojnie Peter, myślę, że dużo nas to nauczyło. Nas wszystkich.

-Chodź dziś do mnie na kolacje, zadzwonię do cioci, że wpadniesz.

-No dobra, tylko zadzwonię do taty.

-Spokojnie już to zrobiłem, zadzwoniłem do Twojej mamy, że śpisz dziś u mnie.

-Zgodziła się bez żadnych pytań? Aż dziwne.

-Spokojnie pytań było wiele, ale jakoś udało mi się ją przekonać.

-Czyli cała noc dla nas?

-Oczywiście

********************

-Gwen tylko się nie przestrasz jak wejdziesz do mojego pokoju... Jest on dość specyficzny.

-Spokojnie Peter, chyba już nic związanego z Tobą mnie nie przestraszy

Otworzyłem drzwi i jak na chłopaka przystało puściłem Gwen przodem i dopiero po niej wszedłem do środka.

-Cześć ciociu.

-Dobry wieczór.

-O witajcie, no co tak stoicie? Wejdźcie. Kolacja na stole, jedzcie. Ja już jadłam, więc wszystko dla was. W łazience zostawię dla Ciebie Gwen ręcznik.

-Dobrze, dziękuję.

-Dzięki ciociu, kocham Cię.

Podeszliśmy do stołu w kuchni. Zapaliłem świece, włączyłem muzykę i oczywiście zgasiłem światło. Odsunąłem krzesło dla Gwen i poczekałem aż usiądzie, żeby samemu usiąść.

-Ciocia się postarała.

-Ona jest taka kochana, jest to najmilsza i najkochańsza kobieta jaką w życiu spotkałam.

-Różnie z nią bywa. Potrafi czasem zaleźć mi za skórę.

-Nie przesadzaj już tak. Dobra koniec gadania, jestem tak głodna, że najchętniej zjadłabym całe, ale muszę coś dla Ciebie zostawić - widziałem, że próbuje ukryć uśmiech na twarzy, bo zaczęła energicznie przygryzać wargę.

-No i co się śmiejesz lepiej jedz, bo ja już kończę drugi kawałek.

Kolacja miała być romantyczna a wyszło co wyszło, zjedliśmy ją jak świnie w dziesięć minut.

-Pójdę się pierwsza wykąpać przyniesiesz mi jakąś koszule?

-Jasne, leć już do łazienki, tam Ci ją zaraz dam.

Wyjąłem z szafy największą koszule jaką miałem i poszedłem zanieść ją Gwen. Gdy byłem koło łazienki usłyszałem, że woda już leci, zapukałem w drzwi. Nikt nie odpowiedział, więc zapukałem ponownie.

-Wejdź Peter spokojnie.

Wszedłem do łazienki, unosiła się ciepła para, ale kątem oka i tak widziałem Gwen w wannie. Starałem się nie zwracać na nią uwagi, nie patrzyłem, chociaż nie powiem, chciałem. Zostawiłem Gwen koszule i miałem już wyjść.

-Peter dołączysz się do mnie?

-Nie powinienem raczej, Umyj się przyjdę jak się wykąpiesz.

-Nie daj się prosić, chodź. Jak się boisz, chodź w bokserkach - Wtedy zaczęła się śmiać, nie mogłem jej tego darować.

Zakluczyłem drzwi od łazienki i zacząłem się rozbierać. Jak poparzony wskoczyłem do wanny.



*********

Zostawiam taką nie pewność. Obiecuje, że się zdziwicie

Awakening Spider-ManOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz