10.

221 18 6
                                    


Gdzieś na świecie

-Mam 17 lat! Za rok będę pełnoletnia! Możesz zacząć traktować mnie poważnie?!-po raz kolejny wydarłam się na całe mieszkanie. Kłótnie z rodzicami były w moim przypadku normą, z resztą ojciec sam zaczyna.

-Skoro będziesz już dorosła to za ten rok się wyprowadzisz i zaczniesz się sama utrzymywać. Wtedy zacznę traktować cię poważnie i będziesz mogła decydować o samej sobie...

-Mam zamiar studiować a z tego co wiem, w takim wypadku będziesz miał obowiązek mnie utrzymywać aż skończę studia... ups -zaśmiałam się w duchu. Moje argumenty jak zawsze były trafne co denerwuje ludzi w okół. Zwłaszcza tych którzy myślą że mogą w jakikolwiek sposób na mnie wpłynąć

-Niedorobiona gimbaza...- jak zawsze słabe... Jestem w II liceum a ten nadal traktuje mnie jak dzieciaka

-Niedorobiony 40 latek zachowujący się jak dziecko - uśmiechnęłam się pod nosem wiedząc że trafiłam w czuły punkt ego mojego staruszka

-Trochę szacunku...

-Ty, wymagasz szacunku, ode mnie?! Niedoczekanie! - Przeszłam przez cały dom i trzasnęłam drzwiami swojego pokoju. Odetchnęłam głęboko, odwróciłam się po czym zamarłam - Co do... - na środku mojego i tak niewielkiego pokoju stała niebieska budka.

Co robi w moim pokoju budka policyjna?! I to"ta" budka policyjna. Pewnie znowu Kate robi sobie ze mnie żarty... Kiedyś postawiła mi rzeźbę płaczącego anioła przed drzwiami pokoju. Stałam tam z piętnaście minut mrugając na przemian oczyma zanim ta łaskawie ruszyła tyłek by mi powiedzieć jak śmiesznie wyglądałam. Tak. Wiem Za dużo filmów się na oglądałam przez co teraz mam takie odchyły.

Drewniane drzwi otworzyły się by zaraz zatrzymać się na ścianie. Z środka dobiegło ciche "Och..." Drzwiczki zamknęły się a pudełko z charakterystycznym dźwiękiem zaczęło się rozmywać by po chwili znowu się pojawić, tym razem drzwiami w moją stronę.

To są chyba jakieś żarty?! Ktoś mi coś dolał do herbaty?

Drzwiczki tym razem otworzyły się na dobre a z wnętrza wyszedł nie kto inny jak 10-ty doktor.

No nie... Niech ktoś mnie walnie w głowę albo uszczypnie. To doktor! Może to tylko wytwór mojego mózgu pod wpływem czegoś co było w tamtej herbacie (wiedziałam że coś dziwnie smakuje ta herbatka od Kate) ale i tak się z tego cieszę. Może zwariowałam ale "tylko wariaci są coś warci" .

- Witaj! - powiedział Gallyfrayczyk - Gdzie i kiedy jestem?

- Hej. Lawrence. Kansas. I jest 1 kwietnia.

- Ooo Prima Aprilis. Nieźle trafiłem. - Ucieszył się - Jestem Doktor

- Wiem - walnęłam zanim zorientowałam się że powinnam była się przedstawić. Uznajmy że tak właśnie miało być. - Co ty tutaj robisz? To znaczy jak się tutaj dostałeś?

- Moją Ta... - Zaczął jednak mu przerwałam.

- Nie o to chodzi. Ty tu nie istniejesz! - Powiedziałam wyrzucając ręce w górę

- Mam ręce, mam nogi - zaczął się oglądając - głowa jest... Wygląda na to że jednak istnieje - Uśmiechnął się. Czy to przypadkiem nie jest tekst 11-ego?!

- Ty nic nie rozumiesz...- zaczęłam przecierając twarz ręką.

- Tak? - uniósł brew

- Głupi kosmita. - mruknęłam cicho, choć sądząc po jego zdziwieniu na pewno usłyszał. Nim skomentował moje stwierdzenie dodałam już głośno - Nie powinno Cię tu być. Nie w tym świecie. Nie w tej rzeczywistości.

One shoty z DWOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz